Strony

wtorek, 25 lutego 2014

Recenzja książki "Emigracja uczuć" Agnieszki Bednarskiej

Autor: Agnieszka Bednarska 
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 14 lutego 2012
Liczba stron: 344


Bali się. O wszystko, tylko nie o to, że jako para mogą tego nie przetrwać. Pierwsza rozłąka trwała pół roku - najdłuższe pół roku w ich wspólnym życiu. Początkowo dzwonili do siebie codziennie (...) Z czasem rozmowy stawały się rzadsze (...) Tęsknota jakby osłabła, zaczęli się przyzwyczajać do życia na odległość"

cyt. "Emigracja uczuć" Agnieszka Bednarska




                              Agnieszka Bednarska na stronach swej powieści przedstawia czytelnikowi losy czterech młodych kobiet. Każda z nich jest inną osobą. Każda ma swoje życiowe plany, marzenia i inne priorytety.
Autorka, z niezwykłą lekkością pióra, opisuje doświadczenia swoich bohaterek. Bardzo wartko, płynnie przechodzi z jednej historii w drugą. Plącze ze sobą, przetyka swoje wątki, by utkać, niczym tkaninę, jedną spójną fabułę.
                          Cztery przyjaciółki połączyły podobne doświadczenia życiowe. Ich partnerzy wyjechali za granicę do pracy. Zarobione tam pieniądze mają zapewnić im lepsze życie, pomóc zrealizować snute plany, osiągnąć wyznaczone cele, a może pomogą też spełnić marzenia. Przyjdzie jednak za to zapłacić niemałą cenę każdej z nich.
                         Rozłąka gorzki ma smak. I słony. Nierozerwalna jest z tęsknotą- uczuciem smutku, osamotnienia. Są przecież telefony, jest SKYPE- można kontaktować się ze sobą o każdej porze dnia i nocy. Pocieszały swoich partnerów, jak i same siebie. Na początku dzwonią codziennie, jak sobie obiecywali.Uczą się żyć na odległość, radząc sobie, jedna lepiej, druga gorzej. Przyzwyczajają się do takiego stanu rzeczy. Czekają na powroty swoich partnerów, na wspólne urlopy, na święta. Telefony dzwonią coraz rzadziej. Z czasem emocjonalna odległość między nimi staje się trudniejsza do pokonania od tej fizycznej, geograficznej, mierzonej w kilometrach.
                       Zawieruchy wykrzywiają drogowskazy, te, co jeszcze stoją na ich drogach. Jak iść dalej?
Dokąd? Czy każda znajdzie kompas, mapę, by wytyczyć sobie właściwy kierunek...?


                     Czytając tę powieść, miałam wrażenie, że podążam za pisarką, za jej przemyśleniami, niczym baletnica na parkiecie, na palcach, mijam stronę, za stroną. Może jest to odczucie i porównanie nieadekwatne do trudnego, ciężkiego wręcz tematu, jaki poruszyła, ale tak właśnie się czułam. Tak lekki, płynny jest styl pisania Agnieszki Bednarskiej.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

1 komentarz :

  1. Każda taka opinia utwierdza mnie w przekonaniu, że warto było zarywać noce po to, by pisać. Cieszę się i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń