Strony

czwartek, 19 czerwca 2014

"Pieśń o poranku"- Paullina Simons

Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 10 maja 2013
Ilość stron: 688



            (...) Czy nie wierzysz, że istnieje w człowieku głębia tak potężna, że ukryta jest nawet przed tym, w którym się znajduje (...)?"
                                                                             Św. Augustyn
                                        Cyt.: "Pieśń o poranku"- Paullina Simons

                            Kilka lat temu przeczytałam trylogię Paulliny Simons, na którą składają się: "Jeździec miedziany", "Tatiana i Aleksander", "Ogród letni". Ten wielowątkowy tryptyk opisuje losy Tatiany                 i Aleksandra. Ich miłość, która całą swą potęgą walczyła w nieludzkich warunkach systemu totalitarnego i w zawieruchach wojny, by przetrwać, by się spełnić. Takiej literatury się nie zapomina.
        Z tym większą ochotą i uwagą sięgnęłam po nową powieść autorki "Pieśń o poranku"- wprost z  polecających ją rąk mojej przyjaciółki. Pisarka nie jest zwolenniczką krótkich form wypowiedzi. To warto wiedzieć, ale nie po to, by się zrażać, a raczej, by się spodziewać fascynującej wędrówki przez 688 stron, ku niecodziennym doznaniom i niespodziewanym emocjom. Zmierzamy po śladach głównej bohaterki Larissy, kobiety czterdziestoletniej. Prowadzi nas narrator, odkrywając jej ścieżki, uczucia, które ją uszczęśliwiały i te które nią wewnętrznie targały. Na przykładzie Larissy poznajemy osobliwe oblicze miłości. Trudne. Niejednoznaczne. "Gdyby to tylko było takie proste! Gdyby miłość była odpowiedzią na wszystko. "
     Ilu czytelników, tyle z pewnością jest recenzji, opinii, ocen. Sama pisarka, kreując postać swej bohaterki, czy ją ocenia? Piętnuje? Potępia? Bo, czyż sam błąd, grzech popełniony nie jest już karą samą w sobie?
Z pewnością historia Larissy wzbudza ogromne emocje, skłania do refleksji, przemyśleń, daje pod rozwagę przeświadczenie, że tak naprawdę "najmniej znasz i rozumiesz samego siebie."
              Nie jedna dziewczyna, kobieta może tylko pomarzyć o życiu, jakie wiodła Larissa Stark.Wraz z mężem i trójką dzieci mieszkała w Summit, w stanie New Jersey. Posiadali luksusowy dom z basenem, trzema kominkami, salą kinową, ogrodem i psem. Doszli do tego ciężką pracą. Pamiętała, jak żyli skromnie, jak musieli rozcieńczać mleko, gdy dzieci były małe.Teraz stać było jej męża, dyrektora finansowego, na okazałą biżuterię i luksusowego jaguara w prezencie urodzinowym dla niej. Była szczęśliwą żoną, wspierającą swojego, ciężko pracującego na ich dostatek męża. Była  tez kochającą swe pociechy matką. Znała ich zainteresowania, marzenia, plany. Podwoziła dzieci na zajęcia, mecze, festiwale. Z harmonogramem całej rodziny umiejętnie godziła swoje obowiązki wiążące się z  pasją, jaką był teatr. Miała bliskich przyjaciół. Tak perfekcyjnie funkcjonowała od lat. Kochała to wszystko. Czy była szczęśliwa?
"Larisso, wszystkie pokoje w twoim domu były pełne miłości. Dlaczego ci to nie wystarczało?"


      "Życie to nie przejście przez pole"- mawiał jej ojciec.

Bywają jednak pola niebezpieczne. Minowe...Zupełnie niespodziewanie, przypadkiem, przed super marketem spotkała młodego, miłego człowieka. Chłopaka na motorze. Kai Passani pracował w salonie samochodowym. Obsługiwał ją przy zakupie urodzinowego jaguara. Imponował jej. Młodością, świeżością, wolnością. Każdym gestem, słowem.Ten dwudziestoletni Hawajczyk zawładnął jej myślami, sercem, duszą. Był powietrzem. Eliksirem.. Słońcem. Początkowa fascynacja szybko stała się obsesyjnym pragnieniem, pożądaniem.
Moje kieszenie nie były puste i nie tańcował w nich diabeł. Miałam dobre życie(...) Naprawdę nie chciałam żeby to się wydarzyło..."
      Namiętny romans trwał. Żyła dwu biegunowo. W domu jeszcze bardziej przykładała się do swoich obowiązków. Wszystko przebiegało "jak w zegarku, by tylko nadal mogła sobie pozwolić na chwilę chaosu". Grała niczym w teatrze. Udawała 24 godziny na dobę. W lęku, strachu, niepokoju, by niczym się nie zdradzić Z nikim nie mogła szczerze porozmawiać. Nie zwierzyła się nawet Che, przyjaciółce z dzieciństwa, która teraz mieszka w Manili na Filipinach Z korespondencji dowiadujemy się, jak ciężkie wiedzie tam życie. Poznajemy sytuację panującą na Filipinach, gdzie wokół trwają akcje protestacyjne, zamieszki z wizją wojny domowej. Che wraz ze swoim Lorenzem, ojcem jej nienarodzonego jeszcze dziecka, są w to wszystko na tyle mocno zaangażowani, że ich bezpieczeństwu zagrażają prześladowania, a nawet więzienie. Che, po długim oczekiwaniu, nareszcie jest w ciąży i boi się o swoje dziecko. Losy Che przeplatają się z losami Larissy na zasadzie kontrastu. Krańcowo różne są ich problemy, potrzeby, marzenia. Che tęskni za smakiem nutelli, która w Manili jest nieosiągalna. Pragnie mieć dziecko, jak niczego innego na świecie. Pisze do Larissy: " byłam już dziewczyną i kochanką. Teraz chcę tylko być matką." Larissa była matką. Kochającą. Oddaną. A teraz...czego pragnie teraz? Postępowanie Larissy budzi w czytelniku ogromne emocje. Ambiwalentne uczucia, czasem jednoznaczny osąd. Co zrobi? Jaką podejmie decyzję? Jak długo może trwać jej podwójne życie?
"Najkrótszą drogą, by ocalić własną skórę, jest ucieczka." Nie mówiąc nic nikomu, znika. Wyszła ze swojego dotychczasowego życia, jakby na próbę do teatru. By zagrać nową rolę. Ale czy była dobrze przygotowana? Czy była tak silna, by poświęcić wszystko, w co dotąd wierzyła? Złożyć to, co kochała w ofierze na ołtarzu kochanka? Co dostanie w zamian, jakie życie jest dla niej najlepsze? Czy wiedziała to już za progiem swojego domu? Czy oddalając się od niego, poznawała dopiero coraz lepiej samą siebie? Jak długą drogę pokona w poszukiwaniu swego prawdziwego "ja"? Prawdziwej Larissy? Czy  znajdzie ją w ogóle? W rozmowach z  panią doktor  Kavanagh? Na Filipinach, spotykając ojca Emilio? W swoich własnych myślach? Czy na bezkresnej, australijskiej pustyni? Tak wiele pytań, wiele wątpliwości.Jak w sztukach Szekspira. Larissa często cytowała bohaterów Szekspira. Na pewno nie była niewinną Desdemoną, którą mąż niesłusznie podejrzewał o zdradę. Ale z pewnością bohaterka tej powieści jest postacią tragiczną. Rozdartą wewnętrznie. Skomplikowaną. Niejednoznaczną. Podobnie, jak szekspirowski bohater, Larissa jest jednostką wybitną, bynajmniej nie przeciętną, pierwotnie silną. Targana emocjami, staje się słaba, predestynowana na zgubę, zatracenie. Ale czy oczekuje, by coś ją ocaliło, by "potraktowało płonące serce chłodnym dotykiem rozsądku?" Czy to teatr, tak przez nią ukochany ułatwił jej postrzeganie iluzji za prawdziwe życie? I czego pragnie tak naprawdę? Co dzieli jej serce na dwie połowy?
             Powieść"Pieśń o poranku" jest źródłem psychologicznych rozważań, sprzecznych, niejednoznacznych przemyśleń na drodze do podejmowania trudnych decyzji i o dokonywania niemożliwych wręcz wyborów. Dostarcza dużo, z niczym niezrównanych, emocji. Polecam tę lekturę, która niewątpliwie stanie się tematem do rozmów, dyskusji, wymiany opinii, światopoglądów i porównywania systemów wartości nawet.
         Styl, jakim posługuje się pisarka, jej literacka fraza sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością, a jej objętość niepostrzeżenie topi się, niczym kostki lodu na słońcu.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

1 komentarz :

  1. Ta powieść to znakomity współczesny moralitet o istocie Dobra i Zła, przypowieść o Zdradzie, która jest uważana przez autorkę za grzech najcięższy z możliwych. Współczesna Anna Karenina, która w domu miała "Strach przed lataniem" Eriki Jong. Bardzo pobudzająca do dyskusji książka, bardzo! Przeczytałam z wypiekami na twarzy!

    OdpowiedzUsuń