Strony

środa, 2 lipca 2014

"Złocista dolina" Iwona Walczak - recenzja książki

Autor: Iwona Walczak
Wydawnictwo: Replika
Data wydania:  27 marca 2012
 Ilość stron: 415



          Każdy z nas zawsze jest pomiędzy tym, co było, a tym, co będzie...
                                           Cyt.: "Złocista Dolina"- autor: Iwona Walczak


Przyjaźń, to rzecz bardzo cenna. To wartość. Prawdziwa, raz zawiązana, potrafi przetrwać próby, którym jest po drodze poddawana. Czasem, jednak próba jest tak silna, że z mocnego węzła pozostanie zaledwie cienka nić, niczym pajęczyna... I wtedy potrzebna jest cała nasza siła, cała mądrość, staranie, by jej nie zerwać.
           Właśnie temat przyjaźni podjęła Iwona Walczak, aby uczynić go motywem przewodnim swej powieści "Złocista Dolina". Już z tego, co najmniej powodu, książka warta jest uwagi.
            Kasia, Dorota i Majka poznały się przed laty na uniwersytecie. Studiowały w Poznaniu geografię.Więzi między nimi zacieśniły się jeszcze bardziej podczas wspólnych wyjazdów na praktyki z geomorfologii do Sierakowa. Każda z nich miała swe młodzieńcze marzenia, cele, plany i wiarę w ich spełnienie. Wierzyły, że "będą pracować w branży turystycznej - prowadzić ekskluzywne hotele, albo zarabiać twardą walutę jako rezydentki w najbardziej malowniczych kurortach świata."
Po studiach utrzymywały z sobą kontakt, pomimo, że mieszkały w różnych miejscach Polski. Jeździły do siebie na wakacje. Były ciociami dla swych dzieci.
        Życie oddaliło je od marzeń, planów. Jak bardzo? Teraz, po kilkunastu latach, gdy poznajemy je bliżej, mają za sobą pewien etap zupełnie dorosłego już życia. Co je nadal łączy? Sentyment, tęsknota do wyidealizowanych wizji swojej przyszłości sprzed lat? Żal, rozczarowanie, że nie znalazły właściwej drogi do ich realizacji.  I co jeszcze? Ich drogi życiowe, w niektórych miejscach, przecinały się z sobą. Spotykały się w jednym punkcie. Ale nie tylko po to, by mogły wspólnie wypić kawę, lampkę wina, poplotkować i uśmiać się do łez. Ich poplątane losy, miały wzajemne na siebie oddziaływanie. Wówczas stawały przed trudnymi decyzjami, wyborami, nie unikając przy tym zadawania sobie przykrych, bolesnych ciosów. Czy dziś jeszcze boli? Czy potrafiły wybaczyć? Każda z nich jest inna. Tak, jak różny jest każdy z nas. Różnią się charakterami, osobowością, postrzeganiem otaczającego świata - ogólnie mówiąc. Na to, kim są dzisiaj, wpływ wywarły niewątpliwie ich przeżycia osobiste, "zwyczajna szamotanina życiowa, zmagania z szarą codziennością", ale również, w dużej mierze, relacje z najbliższymi. Pokładane w nich oczekiwania, wywierane presje. Bo, czyż przejawem miłości do dzieci mogą być nieustanne przestrogi, czarnowidztwo, upominanie z podkreślaniem swych racji? Czy, nawet matka, w trosce o rodzinę, ma prawo obarczyć któreś ze swych dzieci takim testamentem, odpowiedzialnością, misją, by "trzymać rodzinę razem"?
      Nie będę charakteryzować każdej z osobna, ani zarysowywać życiowego szkicu żadnej z nich. Bo idealnie dokonała tego pisarka na 415 stronach swojej powieści. Poprzez narratora Iwona Walczak wnika w głębokie przemyślenia swoich bohaterek, w ich wzajemne postrzeganie siebie, w próby oceniania swoich zachowań. Poznajemy, dzięki temu, trzy psychologiczne portrety. Ale nie tylko. Pisarka przedstawiając nam każdą z tych kobiet, ukazuje ją na tle środowiska, regionu, z którego pochodzi, z ich tożsamością. Tym sposobem, przybliża czytelnikowi tradycje, obyczaje, gwarę, stereotypy dotyczące Wielkopolski, okolic Częstochowy, Pojezierza Ełckiego. Po śladach Doroty, trafiamy także do Frankfurtu nad Menem i innych miejsc naszych sąsiadów, by poznać tamtejsze zwyczaje i siłę ich oddziaływania na tę bohaterkę i nie tylko na nią.
    Teraz, Kasię, Dorotę i Majkę jednoczy wspólny plan na przyszłość.Celem odmieniającym ich życie miało być stworzenie ośrodka integracyjnego dla grup zawodowych. Miejscem na rozwinięcie intratnego, w założeniach interesu, miał być dom rodzinny Doroty we wsi Mordki na Pojezierzu Ełckim. Połączone wielkim entuzjazmem, nowym duchem, chęcią działania, zamierzały sięgnąć po coś nowego, lepszego.
     Powstał ośrodek o nazwie "Złocista Dolina". Tak, jak postrzegała to miejsce Kasia, gdy przyjechała do Mordek pod koniec czerwca " Kiedy kwitł łubin. I potem, w połowie lata, gdy na polach zaczęły dominować płowe złociste zboża, uginające się od ciężaru kłosów z dojrzałym ziarnem."
Okolica była malownicza. Cicha, "senna wieś". Czy to idylliczne, magiczne miejsce odmieni ich życie na lepsze? Czy to po prostu miejsce, jak każde inne, gdzie toczy się życie, gdzie żyją ludzie? Może trochę ciszej, może trochę wolniej, ale, czy oszczędzeni przez los, pozbawieni są trosk?
      Narrator najbardziej wciela się w postać Kasi i choć nie mówi w jej imieniu, w pierwszej osobie, to za sprawą jej oczu widzimy więcej, za sprawą jej myśli, skłaniamy się do własnych przemyśleń, refleksji. Empatia Kasi nie pozwala pozostać jej obojętną na los tutejszej społeczności, a zwłaszcza na dolę starszej sąsiadki, babki Kondratowicz. Wieczorami intrygowały ją ciemne, bez światła okna w tym małym, dziwnym domku.Zastanawiała się nad życiem tej starej, samotnej kobiety, która miała prawdopodobnie dwie córki, ale mówiła, że "umarły"...(?) To dlaczego wciąż stała przy oknie, za firanką, patrzyła na drogę...? Jakby czekała...?
      Pisarka jest wnikliwą obserwatorką ludzkich zachowań, odczuć, badaczką ludzkiej psychiki. Potrafi umiejętnie, z losami swych bohaterek, połączyć wątki poboczne i uwrażliwić czytelnika na zawarte w nich problemy, wcale nie mniejszej wagi. Bo problemy natury egzystencjalnej, nad którymi warto się zatrzymać i pomyśleć...
    Iwona Walczak, jeśli stworzyła trzy portrety tak różnych kobiet, to może po to, by się im przyjrzeć. Może są to lustra, w których można się przejrzeć i dostrzec coś ważnego, coś swojego. Kogoś, a być może i siebie samą. Konstrukcja powieści na to pozwala. Bo to nie jest książka o kobietach, które marzą, pragną, pożądają i usilnie szukają jednej tylko miłości w postaci namiętnego kochanka. To jest książka o drogach do miłości w ogóle, w każdej jej odsłonie. Podpowiada, jak umiejętnie po nią sięgać i jak mądrze dawać ją tym, którzy oczekują jej od nas, pokładają w nas całe swoje nadzieje i całe swe zaufanie. I obojętnie, czy jesteś matką, córką, siostrą, żoną, czy przyjaciółką. A, gdy nawet nie jesteś jedną z nich, to człowiekiem jesteś na pewno...
    Polecam tę lekturę bardzo serdecznie. Czas temu sprzyja - polecam choćby niektórym - na wakacje, urlopy. Czyta się przyjemnie, choć lekką nie jest, z racji swej realistycznej treści. Warta uwagi i analizy.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

1 komentarz :

  1. Właśnie czytam, cudownie się czyta, a i łezka poleciała... no cóż, samo życie!

    OdpowiedzUsuń