poniedziałek, 25 lipca 2016

"Niepokorne. Judyta." Agnieszka Wojdowicz

  Autor: Agnieszka Wojdowicz
  Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
   Data wydania: 22 czerwca 2016
   Ilość stron: 432


Popatrz, ile trzeba doświadczyć i przez co przejść, żeby ustalić sobie hierarchię i się jej podporządkować, rezygnując z tego, co mało ważne.

                      cyt.: "Niepokorne. Judyta" Agnieszka Wojdowicz




Niepokorne, idące pod prąd, pod wiatr, przeszywający konwenansami, utartymi normami, konserwatyzmem. Muszą być silne i zdeterminowane, brnąc uparcie do wyznaczonego celu.


Powieść Agnieszki Wojdowicz "Niepokorne. Judyta" jest ostatnią częścią trylogii splatającej ze sobą losy trzech wyjątkowych kobiet: Elizy Pohoreckiej, Klary Stonowskiej i Judyty Schraiber.
Każdą z nich poznajemy wcześniej z "Niepokorne. Eliza" oraz "Niepokorne. Klara". Spotykają się i zaprzyjaźniają w momencie, kiedy przekraczają próg dorosłości, z nadzieją spełnienia swych marzeń i zrealizowania planów. Na przekór wszystkim i wszystkiemu.
Był to schyłek dziewiętnastego wieku, epoka wyznaczająca sztywne ramy, określające miejsce i rolę ówczesnych kobiet.  W ich kobiecym, ciasnym świecie nie było miejsca na pragnienia, racje, poglądy. Wszelkie próby wyzwolenia się z niego, w pogoni za swoimi ideami, swobodą myśli, niezależnością, okupione są wysoką ceną.

Judyta, Żydówka z Krakowskiego Kazimierza, miała poślubić tego odpowiedniego, co jej rodzice, z pomocą swatki, rają i wieść spokojne, wygodne życie. Co sobotę zapalać świecę i celebrować Szabat, jak każda żydowska rodzina. Szanowała swą wiarę i tradycję, lecz nie uszanowała woli rodziców.
Marzyła, by zostać malarką. Marzyła o wielkiej romantycznej miłości, dla której gotowa byłaby na wszystko.

 Dla Szymona Hellera, którego wybrało jej serce, uciekła z domu. Poświęcając wiele.
Oczarował ją swą malarską pasją, talentem, elokwencją, by ostatecznie okazać się podłym draniem.
Pokochała ponownie. Maurycy, brat Klary, też był malarzem. Ta miłość również ją oszukała i zdradziła.

Każda jej miłość "kończy się klęską, albo się wypala." Postanawia uciec przed miłością i przed wspomnieniami.
Czy tą ucieczką był Wiedeń? Czy był nią związek z Maxem Hennebergiem? Czy może projektowanie tkanin batikowych, haftowanie szali, połączone z pasją?
Czy tak naprawdę można uciec przed sobą samym i tym, co wewnątrz boli i nie da się uśmierzyć?

Mijały kolejne lata. Lata rozłąki między przyjaciółkami. Ta część opowieści o "Niepokornych" rozpoczyna się rokiem 1905.

Judyta mieszka z Maxem w Wiedniu, choć w głębi duszy czuje, że nie jest to jej miejsce na ziemi. Wychowują wspólnie córeczkę Hanię i to jej dobro liczyło się nade wszystko.
Pomimo wielkiej dobroci Maxa i ich przyjaźni, którą Judyta wielce ceni, nie potrafi odwzajemnić jego uczucia do niej. Nie potrafi pokochać.

Możliwe, że robiąc wewnętrzny rachunek sumienia, uważa, że nie zasługuje na miłość tak zacnego człowieka. Może wadzi jej ciężar przeszłości, której nie potrafi mu wyznać?
Dostatek..., bezpieczeństwo..., spokój..., czy to gwarancja, by Judyta mogła odczuć pełnię szczęścia, komfort życia?

Znużyła już ją "powtarzalność dni" i jak "oślepiona słońcem", zmaga się z chaosem własnych myśli. Porządkuje je, analizuje i zastanawia się, co już bezpowrotnie przebrzmiało, a co jest prawdziwym uczuciem, którego wciąż pragnęła?

Czy ta tląca się jeszcze iskra, pozostała po uczuciu do Maurycego, roznieci płomień?

Judyta, po latach niewidzenia się z przyjaciółkami, korzysta z zaproszenia Edyty i jedzie do Krakowa, ukochanego Krakowa. Podczas ich wspólnego wypadu do Zakopanego, spotyka Maurycego, nie trudno było to przewidzieć, jest on bratem Klary. Czy to, co dojdzie do głosu będzie prawdziwym uczuciem, czy nie zwiodą jej tylko wspomnienia i tęsknota do tamtych niezapomnianych chwil?

Dumna i silna Judyta zmagała się już z wieloma przeciwnościami losu. Dręczyła się brakiem kontaktu z rodzinnym domem, dręczyły niepokoje związane ze śmiercią ojca, obwiniała się za nią. Znosiła upokorzenia i brak akceptacji ze strony rodziny Maxa, wynikające z jej żydowskiego pochodzenia. I wciąż nadciągały czarne, demoniczne chmury przeszłości.

"To, co najgorsze, tkwi w człowieku głęboko i bez względu na dalszy tok życia."

A jaki będzie ten dalszy tok? Czy Judyta będzie dość silna, by podjąć najtrudniejszą w życiu decyzję?
Czy cena nie będzie za wysoka?

To, że zatrzymałam się przy osobie Judyty, usprawiedliwia tytuł powieści, jej właśnie poświęcony, ale nie tylko. Trudno ocenić, czy jest najciekawszą postacią. Eliza i Klara są równie silne i niezłomne w swym postępowaniu. Każda inna, a jednak wszystkie tak samo intrygujące, tak samo niepokorne.

Judyta jest przykładem bohaterki literackiej, która wywołać może ambiwalentne uczucia do niej, może prowokować do oceny jej postępowania, nawet krytyki. Ale czy można ją oceniać?
 Nie trzeba koniecznie utożsamiać się z bohaterem, by próbować go zrozumieć, jeśli nie współczuć, to może akceptować.

Dramaturgię stanu jej duszy kojarzę z Anną Kareniną, która, wydawać by się mogło, miała wszystko i niczego więcej do pełni szczęścia nie powinna pragnąć...
Podobnie jak bohaterka powieści Paulliny Simons "Pieśń o poranku".

A "miłość - to dziwna mieszanina namiętności i leku, pokory i szaleństwa" - (felietony Romy Ligockiej "Wszystko z miłości")

To bez znaczenia w jakich czasach historycznych, w jakiej epoce żyje kobieta, jakie stroje na siebie nakłada i jakim środkiem lokomocji się przemieszcza; "Chce dojść do sedna miłości (...) zrozumieć, co w niej jest takiego (...) chce wznieść się w chmury, dotrzeć do granic, ulecieć".

Wracając do "Niepokornych" i do ich szczęścia w poszukiwaniu prawdziwie głębokiego uczucia, los najbardziej sprzyjał Elizie. Wyszła za mąż z miłości i założyła szczęśliwą  rodzinę z Antonem Wiebrachtem, austriackim porucznikiem cesarsko królewskiej żandarmerii. To ten sam, który od przyjazdu Elizy do Krakowa, otoczył ją opieką. Był to dramat dla jej rodziny, szczególnie nie mogła pogodzić się z tym babcia Elżbieta Orzechowska. Jak można pokochać zaborcę...!?
Eliza zrealizowała swoje cele edukacyjne, zdobywając tytuł magistra farmacji, co na owe czasy było poczytane za wielkie ociągnięcie, była przecież kobietą.

Klara Stojnowska uparcie idzie własną drogą, naprzeciw nowym wyzwaniom, nowym celom, płacąc cenę braku porozumienia z konserwatywnym ojcem. Jej dziennikarska działalność społeczno polityczna, jak i wybór życia w wolnym związku z Andrzejem Odrzywolskim sprawiły, że była "solą w oku" swego rodzica.
A Klarę z Andrzejem "łączyło coś więcej niż przysięga." On, jako lekarz pomagał ludziom, miał swoją pasję i misję, dobrze więc rozumiał misję, jaką miała do spełnienia Klara. Choć konspiracyjna działalność i jej częste wyjazdy do Warszawy były śmiertelnie niebezpieczne.

Pisarka poznała nas ze swoimi bohaterkami w niezwykle urokliwej scenerii Krakowa, bo gdzie byśmy nie podążali za nimi, czy to za Klarą do Berlina, czy za Judytą do Wiednia, to i tak tęsknimy za Krakowem i do niego wracamy. Malownicze opisy sprawiają, że przenosimy się w inną epokę, jesteśmy w całej tej magii dziewiętnastowiecznego wolniejszego życia. Przyglądamy się jak obok przejeżdżają tramwaje konne, dorożki, fiakry.
 Język i styl Agnieszki Wojdowicz urzekł mnie swym pięknem. Jest to narzędzie, którym umiejętnie włada, oddając wiernie klimat, urok, ale też i realia dawnej epoki.

Tłem dla obyczajów przełomu wieków XIX i XX są realia historyczne, wydarzenia nadające kształt ówczesnej Polsce. W kraju słychać reperkusje wojny Rosji z Japonią, a klęska Rosji ma ogromny wpływ na sprawę polską. Naród budzi się z letargu i zrywa do walk narodowo wyzwoleńczych. W Warszawie trwają strajki robotników, mają miejsce branki polskich mężczyzn do carskiej armii, rozwija się działalność konspiracyjna. Bardzo niebezpieczna. "Nawet za bibułę groziła Syberia." Nie mówiąc, jak narażały życie "dromaderki", kursujące z Galicji do Kongresówki z zakamuflowaną amunicją, dynamitem za pasem.

Trylogia o "Niepokornych" Agnieszki Wojdowicz dostarczyła mi niezapomnianych literackich doznań, wspaniałych wrażeń i emocji. Obcowanie z pięknem polskiego języka, to wielka przyjemność dla czytelnika. Tutaj można uraczyć się każdym słowem, zdaniem, opisem, tutaj słychać muzykę towarzyszącą tańczącym płatkom śniegu, spadającym kroplom deszczu, szeleszczącym liściom.
Piękne opisy, język oddający realia epoki, fraza, to wszystko stanowi klimat literatury, jaką tworzy, chciałoby się powiedzieć maluje słowem, Agnieszka Wojdowicz. Z każdej strony wyłania się pasja, zainteresowanie historią Krakowa, widać doskonały warsztat pisarski i poszanowanie czytelnika.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem















                     
                                                       

wtorek, 19 lipca 2016

"Małe życie" Hanya Yanagihara

  Autor: Hanya Yanagihara
  Wydawnictwo: W.A.B.
   Tłumaczenie: Jolanta Kozak
   Data wydania: 27 kwietnia 2016
   Ilość stron: 816


Hanya Yanagihara (ur. w 1975 w Los Angeles) - pochodząca z Hawajów amerykańska pisarka i dziennikarka, od lat mieszka w Nowym Jorku.

Wydane w 2015 roku "Małe życie" stało się bestsellerem, przyniosło pisarce nominacje do najważniejszych nagród literackich w Stanach Zjednoczonych i Anglii.

Ciekawostką jest, iż książka, z języka angielskiego,w pierwszej kolejności, została przetłumaczona na język polski.
Dzięki tłumaczeniu Jolanty Kozak jest już na naszym rynku, ku zadowoleniu czytelników.


                                                       Co boli bardziej..., dusza, czy ciało...?


                                                 Książkę otrzymałam w prezencie. Zupełnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po jej lekturze. Zdałam się na intuicję darczyńców, mając w pamięci inne otrzymane książki, że wspomnę "Tajemną historię" i "Szczygła" Donny Tartt. Porównuję nie tylko ze względu na podobną objętość ( 816 stron), ale na poruszane tematy, głębokie studium psychologiczne bohaterów i to, że z pewnością zostały zdjęte z najwyższej półki.

Powieść "Małe życie" Hanyi Yanagihary intryguje już swym tytułem. "Małe", to wartość względna, podobnie jak "Mała Zagłada" Anny Janko. Taka zamierzona przewrotność, sprzeczność, oksymoron.
W powieści, niejednokrotnie, bohaterowie określają wartość życia swoją miarą, uwzględniając je nawet jako pojęcie filozoficzne z wartością matematyczną. W myśl przekonania, że musi istnieć nicość, wartość zerowa, "życie jest aksjomatem pustego zbioru. Zaczyna się od zera i kończy zerem". Tylko nie ma na to dowodu...

Jest to opowieść o czterech chłopakach, którzy zaprzyjaźniają się podczas nauki w colleg'u. 
Po skończonych studiach cała czwórka: Malcolm - architekt, JB - artysta malarz, Willem - ambitny aktor i Jude - utalentowany matematycznie obiecujący prawnik, wraz ze swoimi planami, marzeniami, wkraczając w swoje dorosłe życie, wyrusza na podbój Nowego Jorku, na podbój obiecującej przyszłości.
Początek zapowiada historię o dorastaniu, o niełatwym życiu w wielkim mieście, o konfrontacji marzeń z rzeczywistością. Z czasem domyślamy się, że chodzi o coś więcej.
Pisarka z zamysłem stosuje kilka przemyślanych zabiegów, żeby nam to uzmysłowić.

I wcale nie ma znaczenia, że opowieść osadzona jest w Nowym Jorku, równie dobrze mogłaby zaistnieć w każdym innym miejscu na świecie. Fabuła pozbawiona jest określonego czasu historycznego, nie ma tutaj istotnych zdarzeń społeczno politycznych, które by miały znaczenie i wpływ na ukształtowanie bohaterów.
Historia zawieszona w czasie, co nadaje fabule charakter współczesnej baśni.
Zamysłem jest, by w centrum uwagi pozostał człowiek i jego wnętrze oraz to, by nawiązała się jak najbliższa relacja między bohaterem a czytelnikiem. Wsłuchujemy się w monologi wewnętrzne bohaterów, dajemy się "uwięzić", by wysłuchać opowieści. Tylko dziwi, aż  zatrważa nadmiar nieszczęść , spadających na głównego bohatera.

Codzienność głównych bohaterów to młodzieńczy entuzjazm związany z urządzaniem się w nowym miejscu, poszukiwaniem mieszkań, wspólne posiłki, rozmowy, szukanie własnych perspektyw.
 W tę przestrzeń o jasnej tonacji, wkrada się mrok, niepokój, troska. Od spraw egzystencjalnych wchodzimy w sferę uczuć i emocji. 
Jeden z nich, Jude ma poważne problemy zdrowotne. Jest w pewnym stopniu niepełnosprawny. Przez okres studiów podpierał się laską. Nerwobóle targały jego ciałem, aż do konwulsji, do utraty przytomności. Nawet w upał nosił długie rękawy. Nikt nie znał przyczyn jego cierpienia, bo mało mówił o sobie, o swojej przeszłości. Sam, gdyby tylko mógł, wymazałby pierwsze piętnaście lat swego życia. 
Nie pozwala nakłonić się do zwierzeń.
Jego tajemnica, stając się niejako jednym z bohaterów tej książki, wysuwa się wraz z Jud'e na plan pierwszy.
Tajemniczą przeszłość Jud'e zgłębiamy przez kilkadziesiąt lat jego życia, przez kilkaset stron powieści. 
Pisarka dozuje nam stopniowo przyczyny jego boleści, tych dużych i tych małych. Tok narracji, ze swoimi długimi rozdziałami, etapami do prawdy, pochłania nas totalnie. Przyglądamy się tej niesamowitej historii z różnych perspektyw, przez pryzmat poszczególnych bohaterów, co daje światło na wzajemne relacje, ich uczucia i głębokie emocje.
Są chwile, że zostajemy sam na sam z bohaterem ( i z narratorem - narracja trzecioosobowa), z cierpieniem, niezbywalną częścią egzystencji. Przysłuchując się mu uważnie, poznając złowieszczo brzmiące imiona jego niezatartych wspomnień, staramy się go"chwycić za rękę i razem oddychać".
Brniemy przez stopniowanie napięcia, gradację cierpienia, bólu, bezradności, nienawiści do przyczyny zła. Wypatrujemy jakiegoś wyjścia, światełka, ale coraz trudniej je dostrzec. Jesteśmy sparaliżowani. Nie mamy dokąd uciec. Nie chcemy.

Zadajemy sobie pytania, na które brakuje odpowiedzi. Dane nam poznanie jest głębokie, łącznie z bólem i cierpieniem. Jude zatraca się w bólu, a jednak nie chce przyjąć pomocy, odtrąca ją.
Jak pomóc komuś, kto nie chce żyć? Pozwolić mu odejść? Czy można? Czy jesteśmy za to odpowiedzialni? Co jest głośniejsze, jego cierpienie, czy głos naszego sumienia? Co jest ważniejsze?
Dopada nas bolesne przekonanie, że "człowiek nie może uratować człowieka przed nim samym".
Przyjaźń, nawet największa, jak mówi autorka książki, to nie szereg prób zmiany kogoś, to nie osiąganie efektów, rezultatów, dla lepszego samopoczucia, tutaj chodzi o to, by być z kimś. To daje szczęście.

Najbliżej z Jud'e pozostaje Willem. Chce mu pomóc, ale czy potrafi? 
W pewnym momencie przyjaźń przeradza się w miłość, w uczucie nacechowane erotycznym pociągiem, poczuciem zazdrości. Potem, nie to jest podstawą ich relacji, a przywiązanie, odpowiedzialność, współodczuwanie.
Oddziaływanie literatury takiego formatu jest bezsprzeczne. W nas też budzą się emocje, uczucia do bohatera, tak okrutnie potraktowanego przez los. Współczujemy w jednej chwili, a w drugiej, nie potrafiąc go zrozumieć, złościmy się na niego. Nasze uczucia są niejednoznaczne, ambiwalentne, z pewnością, nie można pozostać obojętnym. Oprócz emocji, refleksji, rodzi się nowe, jaśniejsze spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, zwane odkrywaniem tabu, zwane tolerancją...

"Małe życie" to powieść o godności. 
Jude milczy. Czuje wstyd. Czuje wstręt do siebie. Odczuwa "lęk przed wszystkimi i nienawiść do siebie samego". A jeśli poznają prawdę, poczują odrazę i ich straci? Taka pobudka, może być odczytana jako egoistyczna. Druga, możliwe, że wynika z troski o przyjaciół; dlaczego miałby obarczać swoim ciężarem tych, których kocha? Trudne! Im dłużej więzi tajemnice, tym trudniej mu je wyznać. Chociaż mógłby poczuć ulgę.
Wspomnienia krzyczą, bolą, tkwią w środku jak zwierzę, podnoszące łeb, wystawiające szpony.
Jak ma je stłumić? Jak zabić?
Nie ma nad tym kontroli. Ma wpływ na swoje ciało...


"Małe życie" to powieść o przyjaźni. Silna męska przyjaźń, jest "hołdem", złożonym przez pisarkę pewnemu stylowi życia, z podkreśleniem znaczenia wieloletnich przyjaźni, zawieranych z własnego wyboru.
Bohaterowie tworzą więź, która jest wartością odznaczającą się wieloma cechami, jak: ufność, szczerość, zobowiązanie, odpowiedzialność. Współodczuwają swoje udręki, ale też radości, "chwile doskonałe", kiedy mniej boli codzienność.

W powieści dokonuje się trudnych wyborów, o zarysie moralnym, podyktowanych lękiem przed niewygodą, nędzą, samotnością.
Jest to też powieść o formach władzy. Silnej, bezwzględnej, odbijającej piętno na zawsze. O tym, jak wszechmogący dorośli sprawują władzę nad dziećmi, władzę zmieniającą się w przemoc, zdolną odmienić i naznaczyć całe przyszłe życie.


Zdołałam oddać zaledwie część swoich emocji i przekaz, jaki do mnie dotarł. Zachęcam wszystkich wymagających czytelników do poznania treści tej niezwykle fascynującej, głębokiej opowieści.
 Przejdźcie, wspólnie z autorką i jej bohaterami drogę do ich dorosłości, sukcesów, porażek, pięknie wzbogaconą uczuciem przyjaźni, która jest wyrazem szczęścia w bolesnym świecie.

To powieść totalna. Uniwersalna. Taka literatura nas naznacza. Trudno się z nią rozstać. Zapomnieć...? 
To niemożliwe!


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem





środa, 6 lipca 2016

WYNIKI WAKACYJNEGO KONKURSU!

Serdecznie dziękuję wszystkim uczestniczkom za udział w Wakacyjnym  Konkursie oraz za Wasze cudowne przepisy na zmaganie się z przeciwnościami losu. Rady bardzo cenne, z pewnością skuteczne, warte naśladowania. Wybrać trzeba jednak tę zwycięską. Dzięki szczodrości Wydawnictwa Lucky mogę nagrodzić dwie odpowiedzi, co mnie niezmiernie cieszy.














Ogłaszam zwyciężczynie:

Pani Jolanta Prusakowska
Pani Kasia Katarzyna


Gratuluję wygranej i już teraz życzę miłej lektury. Pozdrawiam wakacyjnie i uprzejmie proszę o nadesłanie adresów korespondencyjnych na adres mailowy: myslirzezbioneslowem@gmail.com, abym mogła wysłać nagrodę w postaci książki autorstwa Anny Szczęsnej pt. "GANG różowych KAPELUSZY", którą ufundowało Wydawnictwo Lucky Wydawnictwo Lucky - logo