Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 16 maja 2017
Ilość stron: 367
Są takie okresy w życiu, że trzeba odejść parę kroków,
by zobaczyć więcej.
cyt.: "Śniadanie na skale" Iwona Walczak
Kimkolwiek jesteś, skądkolwiek pochodzisz, dokądkolwiek zmierzasz, idzie za tobą twoja historia i od ciebie zależy, co z nią zrobisz.
Tak można sparafrazować motto z klimatycznej okładki najnowszej powieści Iwony Walczak "Śniadanie na skale", wydanej przez Wydawnictwo Replika.
To właśnie napotkani na życiowej ścieżce ludzie, ich historie, oprócz własnych doświadczeń, są najczęściej inspiracją twórczą dla autorki.
I miejsca. Miejsca są bardzo ważne. Determinują nasze życie. Miejsca są "niemymi bohaterami" w powieściach Iwony Walczak. Zarówno te pierwotne, rodzime, które nas kształtują, w pewien sposób naznaczają, jak i te nowe, będące swoistą cezurą. Granicą dzielącą naszą drogę na to co było dotąd i na to, co będzie.
Strona za stroną, rozdział za rozdziałem migają migawki z życia siedmiorga osób, zupełnie przypadkowych, zupełnie sobie obcych. Każdy osobny, jak szkiełka w kalejdoskopie, mienią się własnym kolorytem, układają w różnych konfiguracjach, by niespodziewanie, ku naszemu zaskoczeniu, scalić się w tym samym punkcie, by stworzyć spójną, jednolitą kompozycję, współistniejących, współzależnych elementów.
To opowieść o ludziach, którzy doszli już do pewnego miejsca na swej życiowej drodze i zwątpili, czy chcą dalej nią podążać?
Zakręt? Rozdroże? Ściana?
Taka perspektywa..., z której wszystko co było dotąd jakby wyraźniej widać.
Taki dystans..., za mocą którego, niczym przez szkło powiększające widzisz wyraźniej samego siebie, swoją wspinaczkę do miejsca, w którym jesteś. Widać stąd nawet to, co się zgubiło. Czy warto po to wracać? Czy może zostawić coś jeszcze, niepotrzebny balast...? A co zabrać i iść dalej...?
Poznajemy siedem osób, których życie biegnie osobnym torem. Wyznaczają sobie cele, robią karierę, osiągają sukcesy. Uodparniają się na przeciwności losu, tworząc bezpieczny kokon, nakładając maski pozorów. By było łatwiej.
"Są młodzi, piękni, wykształceni i bogaci, pozornie mają wszystko, a jednak..."
A jednak czegoś brakuje każdemu z nich, by poczuć się szczęśliwym. Co ich rozczarowuje, za czym tęsknią, dlaczego są osamotnieni?
Za sprawą anonsu w prasie wszyscy trafiają w to samo miejsce, ustronne, ciche, zwane "Rajem". Gdzieś w górach, z dala od miejskiego szumu, gdzie można będzie wsłuchać się we własne myśli, nabrać dystansu i spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy.
Pisarka, podobnie jak jeden z jej bohaterów (Wiktor, piszący swą powieść)," stara się zwieść swego czytelnika na manowce". Kreuje ludzi sukcesu, którym można tylko pozazdrościć, by za moment odebrać nam ten zachwyt. Co daje w zamian...?
Tu, w "Raju" wychodzą ze swych skorupek, zdejmują maski skrywające ich słabości, kompleksy, lęki, tajemnice. Nagle stają się bardzo podobni do nas, ujawniają się wraz ze swoimi wątpliwościami, zagubieni, niepewni, budzący empatię, czasem współczucie.
Taka konfrontacja... Pisarka stwarza nam możliwość przejrzenia się, niczym w lustrze, w portretach swych bohaterów, dostrzec siebie, swoje "tu i teraz", zobaczyć, że nasze problemy, często stanowiące o naszym końcu świata, wcale nim nie są. Że nie jesteśmy bezludną wyspą, a wokół są inni ludzie, umieć się przed nimi otworzyć, jednocześnie wsłuchać się w nich.
"Raj" to miejsce jak każde inne, "rajem" jest tylko z nazwy, ale to nie miejsce jest tu ważne, a ludzie i to, co może wydarzyć się za sprawą wzajemnego dostrzeżenia się i zrozumienia.
Bohaterowie zawiązują przyjaźnie, odkrywają swój pozornie idealny świat, w którym tkwią stare żale, zadry, tajemnice, powodujące ból, udrękę, niepokój.
Zaufać, zwierzyć się, próbować zmienić bieg zdarzeń jest z pewnością trudniejsze od ucieczki w złudne schrony takie jak przygodne romanse, pracoholizm, uzależnienia, nawet od zabiegów medycyny estetycznej. Bo czy można uciec od samego siebie?
To mądra, dojrzała, refleksyjna proza. podobnie jak bohaterowie, każdy w jakiejś części, utożsamiający się z prasowym anonsem, za sprawą którego znaleźli się w jednym miejscu, tak i czytelnik zatrzymuje się, by spojrzeć przez ramię za siebie, by dostrzec, przemyśleć; docenić i iść dalej lub zweryfikować i zmienić. Kto z nich spróbuje, komu się uda...? Szansa jest nadzieją.
W życiu, jak w kalejdoskopie..., bo wziął w ręce ktoś kalejdoskop naszych dni i obraca nim jak chce... Ważne, by czasami wziąć kalejdoskop we własne ręce.
Wydawnictwu Replika dziękuję za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/