Strony

piątek, 8 stycznia 2016

"Tajemna historia" Donna Tartt

Okładka książki Tajemna historiaAutor: Donna Tartt
Tytuł oryginalny: The Sekret History
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 5 października 2015
Ilość stron: 608


Czy w świecie poza literaturą istnieje coś takiego jak "skaza tragiczna", ta ostentacyjna ciemna rysa biegnąca przez środek życia?
         cyt.: "Tajemna historia" - Donna Tartt



"Tajemna historia" jest debiutem literackim amerykańskiej pisarki Donny Tartt. Pisała tę książkę długo, bo od 1983 roku do 1992, kiedy została wydana. Dwie kolejne powieści "Mały przyjaciel", jak i "Szczygieł"-nagrodzony Pulitzerem, powstawały w podobnie długim procesie twórczym.

"Nie umiem szybciej pisać książek. To jest moje tempo".

"Z każdą powieścią czuję się tak, jakbym malowała ogromny mural szczoteczką rozmiaru rzęsy. To powolna praca na niewielkich detalach".

   Okładka książki, z fragmentem starogreckich dionizji, zdradza po trosze tematykę powieści. Jest to jednak zaledwie uchylony rąbek tajemnicy, ujawniający jednocześnie pasję pisarki do sztuki i kultury antycznej.
Starożytna Grecja, wraz z całą spuścizną kulturową, jest niewątpliwie źródłem fascynacji oraz inspiracji dla pisarki, ale ona nie przytłacza nas swą niekwestionowaną erudycją. Maluje precyzyjnie tło do historii, która wydarzyła się współcześnie, z końcem ubiegłego stulecia.

  Hampden College, w stanie Vermont, na Wschodnim Wybrzeżu. Uniwersytet z tradycją i renomą.
Znalazł się tutaj Richard Papen, chłopak z północnej Kalifornii, z przeciętnej rodziny, gdzie na porządku dziennym były kłótnie o pieniądze i naukę. Chciał wyrwać się z tego miejsca za wszelką cenę, wbrew oczekiwaniom rodziców, iż będzie pomagał ojcu w prowadzeniu stacji benzynowej.
Rodzice nie byli dla niego zbyt inspirujący. Motywacją chłopaka do nauki była wielka chęć odmiany swego losu, poprzez zdobycie intratnego zawodu. Medycyna, którą zaczął studiować, przegrała jednak z filologią klasyczną. Nauka  greki nie sprawiała mu problemów, a dawała satysfakcję. Ostatecznie o jego wyborze zadecydowała pasja.

Próg dorosłości. Pierwsze poważne wybory, decyzje, często wpływające na całe życie. Nowe miejsca. Odczucie osamotnienia. Nowi przyjaciele i chęć integracji z nimi. Taki krótki szkic do historii, jakich wiele.
Tylko historia  Richarda, opowiedziana przez niego samego w pierwszej osobie, bowiem autorka mianowała go narratorem, nie jest historią jedną z wielu.
Fakt, że Richardowi bardzo zależało, by przynależeć do grupy studiującej literaturę grecką. Było w niej zaledwie pięciu studentów: Henry, Francis, Bunny oraz Charles i Camilla, którzy byli bliźniaczym rodzeństwem. Imponowali swoim wyglądem, sposobem bycia nie tylko jemu, ale i pozostałym studentom.
Uchodzili za erudytów, elitę. Tajemniczy i niedostępni, w okularach typu lenonki. Jakby z innego wymiaru.

Profesor Morrow przyjął Richarda do swojej grupy wybrańców.  Był dla studentów autorytetem i mentorem.To mocna, radykalna osobowość owiana nimbem tajemnicy.
  "Abyśmy żyli wiecznie", często wznosił taki toast. Ślepy na problemy natury osobistej, wymyślał dla nich życiowe role i specyficzne maski "z gładkim licem, miękką skórą, dobrym wykształceniem i fortuną".
Zarażając ich swoją pasją, przenosił ze świata materialnego tam, gdzie dzieją się "rzeczy wzniosłe", gdzie można poczuć się nieśmiertelnym, gdzie fascynacja graniczy z czymś pięknym i równie niebezpiecznym.
Na kogo kreował on swoich wychowanków? Czy jego wpływ był  intencjonalny, czy niezamierzony? Z pewnością był kolosalny.

"Piękno to trwoga. Jeśli nazywamy coś pięknym, drżymy przed tym. I co może być bardziej przerażające i piękne dla dusz takich jak greckie lub nasze niż całkowita utrata kontroli (...) ?
Piękno to trwoga...
Chcemy, by nas pochłonęło, chcemy się zatracić w tym ogniu, który nas uszlachetnia".

Pragnęli tej wzniosłości. Pragnęli ulec pokusie, by wyjść ze swego ciała i zatracić się. Tak, że wpadasz w niebyt i gubisz świadomość istnienia jakichkolwiek granic, zatracasz moment przekroczenia ich w miejscu, gdzie nic nie jest takie samo, gdzie miłość do siostry może przerodzić się w chorą zazdrość, a ta w perwersję. By przestać być sobą.
Alkohol, narkotyki, opary trucizn, modlitwy, post, były katalizatorem wprowadzającym ich w stan  kultowej czystości. Czystość ich śmiertelnej powłoki była istotą bachicznego misterium. Tylko wtedy mógł przebić się pierwiastek boski.
W tym pięknym duchowym zatraceniu, w tym "dionizyjskim szale" popełnili rzecz straszną. Zamordowali człowieka. Ich czworo: Henry, Francis, Charles i Camilla. Bunne'go i Richarda nie było z nimi. Z czasem, każdy z nich zaczął podejrzewać przyjaciół o udział w tym tajemniczym morderstwie.

Strach, trwoga ogarnęła czworo winowajców, by tajemnica pozostała tajemnicą. Bardziej, niż Richarda, obawiali się Bunne'go, choć był jednym z nich. Uczucie zagrożenia potęgowało się. 
Zbrodnia rodzi zbrodnię. Z premedytacją zaplanowali pozbyć się zagrożenia. 
Wcale nie zdradzam istoty sprawy. To nie spoiler odsłaniający rozwiązanie kluczowe. To tło do szukania innych kluczy, całego ich pęku.
Już Prolog zabrzmiał górnym "C". Wiemy co się stało, kto kogo zabił. Jak u Hitchcocka następuje trzęsienie ziemi, a potem to napięcie tylko rośnie. Podobnie jak u Dostojewskiego. Wiemy od początku, co zrobił Raskolnikow, student prawa.

"Tajemna historia" nie jest kryminałem z pokrętną intrygą, trzymającą w napięciu, z dochodzeniem prawdy kto zabił. Tutaj okropna zbrodnia, której konsekwencją była druga zbrodnia, jest tłem do ukazania człowieka. Złożoności jego natury. Jak ten straszny czyn wpływa na dalsze życie jednostki zdolnej do jego popełnienia? Co dzieje się w duszy człowieka, jakie rodzą się myśli w jego głowie? Niepokoje. Strach. Panika. Bezsenność. Dygot obezwładniający i somę, i psyche.
Jeśli jest to grupa, czy potrafi się zjednać, dźwigając tak mroczną tajemnicę, czy obwiniając się nawzajem, oddalają się od siebie jej członkowie, zrywając łączącą ich dotąd, wydawać by się mogło, silną nić? To wnikliwe studium psychologiczne.

Donna Tartt zgłębiając okaleczoną ludzką psychikę, kreśląc portrety swoich bohaterów, stworzyła arcydzieło uniwersalne. Zgotowała wykwintną ucztę i podała na sześciuset ośmiu stronach. Ucztowałam wolno, delektując się smakami, jakich na co dzień się nie kosztuje. Rarytas!
Nie, nie przesadzam. Cenię taką literaturę, która pochłania mnie bez reszty i budzi tak wielki podziw. Niczego mi nie brakowało, ani też nie było za dużo. Ze strony na stronę rósł mój zachwyt.
Pisarka tak konstruuje narrację, że pozostawia przestrzeń dla czytelnika. To jedna z cech powieści polifonicznej, ujawniającej dogłębnie charakterystyki bohaterów, z ich światopoglądem, lecz nie dająca jednoznacznych odpowiedzi. Zarówno bohaterowie, jak i czytelnik, próbują je odnaleźć. To cenny "wkład własny" w interpretację dzieła. Znalazłam i miejsce, i czas na delektowanie się pięknem i na strawienie trwogi.

Świat wewnętrzny każdego z bohaterów po mistrzowsku wkomponowany jest w świat zewnętrzny, z podkreśleniem szczegółów zdarzeń. Tutaj groza, trwoga, przeplata się z szumem liści, z cykaniem świerszcza, z odgłosami bezlitosnej codzienności, która okrutnie bezwzględnie głośno brzmi.
Piękne opisy i perfekcyjnie stworzona aura, oddziałują silnie na czytelnika. Jesteśmy tak blisko tych ludzi, zdarzeń, śledzimy ich wzajemne relacje. Spadły już maski pozorów, skończyła się beztroska. Potępiamy i współczujemy. Czujemy upływ czasu i zastanawiamy się, znając ciężar tajemnicy, czy czas ich wyzwoli, czy unicestwi?

Czy zbrodnia może ujść bezkarnie? Jak długo można uciekać przed strachem i gdzie się schronić przed samym sobą?
Wszelkie wątpliwości egzystencjalne są tutaj dodatkowo nasycone i wyeksponowane poprzez cytowanie francuskiego poety dziewiętnastowiecznego Arthura Rimbauda, którego krótkie życie, bo żył zaledwie 37 lat, urosło do rangi legendy, a nazwisko stało się symbolem obyczajowego buntu, taki przykład enfant terrible. Jego poezja, ze wskazaniem na "Statek pijany", wiodła przez aury piękna i fantazji. Główną ambicją twórczości, ulubiony przez pisarkę poeta, uczynił osobiste dążenie do poszukiwania granic każdego doświadczenia oraz rozszerzenie barier poznania zmysłów.  Tak, jakby był jednym z bohaterów powieści Donny Tartt.

                          "Lecz zbyt wiele płakałem!Jutrznie są bolesne,
                            Srogie - wszystkie księżyce, gorzkie - wszystkie zorze.
                            Cierpka miłość mi dała strętwienie przedwczesne.
                            O, niechaj dno me pęknie!Niech pójdę pod morze!"
                                           (cyt.: "Statek pijany" - Arthur Rimbaud)

Najważniejsze, że mam już "Szczygła" ! :)


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/


5 komentarzy :

  1. No i narobiłaś mi ochoty, żeby przeczytać ponownie "Tajemną historię" :) Ile to lat temu ją czytałam....ponad dziesięć. I nadal we mnie tkwi, podczas gdy wiele innych opowieści spłynęło bez śladu.
    Wiesz, podobny ślad zapisał we mnie "Mag" Fowlesa, chyba z powodu antycznej scenografii, odniesień do starożytności, do kolebki kultury, pomimo współczesnych czasów.
    Ciekawa jestem Twoich wrażeń z lektury "Szczygła", bo opinie są różne. Ale i różne są gusta czytelnicze :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najcenniejsze są właśnie opowieści zostawiające ślad na zawsze. Delektuję się "Szczygłem", każdym zdaniem, mistrzostwo w ukazaniu głębi ludzkiej duszy i jednocześnie tego wszystkiego,co dzieje się obok - tryby "świata równoległego", biegnącego dalej. A Twoje wskazanie na inną książkę, bardzo cenne. Zapisuję i z pewnością przeczytam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie poznam Twoje wrażenia po lekturze "Szczygła" oraz "Maga", jeśli zechcesz o nich napisać.
      Fowlesa możesz znać z "Kolekcjonera". Zazwyczaj wszyscy kojarzą film z lat '60, a nie książkę. O ile w filmie skupiono się wyłącznie na warstwie sensacyjnej, to książka mile zaskakuje pogłębieniem warstwy psychologicznej i analizą psychiki przestępcy. No, i jeszcze zachęcam do lektury "Kochanicy Francuza" tegoż autora, jak widać jestem jego fanką :) I książka i film z Meryl Streep oraz Jeremym Ironsem, dla mnie, doskonałe!
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  3. Dziękuję za ten komentarz! Adaptacje filmowe dzieł literackich- świetnie, że są- pisałam nawet z tego tematu maturę, nie oddadzą aury, jaka jest tylko na stronicach i pomiędzy. Teraz, czytając "Szczygła", nieodparcie nawiedza mnie myśl, że chciałabym, by został zekranizowany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa sprawa :)
      Zgadzam się, że ekranizacje bywają rozczarowaniem. Na przykład filmu "Nocny pociąg do Lizbony" nie uratował nawet Jeremy Irons. A książka jest jedną z tych, które pozostają, wzbudza mnóstwo refleksji i raczej widzę ją jako lekturę dla ludzi dojrzałych, którzy mają co podsumowywać w życiu, niż młodych, którzy dopiero zbierają doświadczenia.
      Film "Kochanica Francuza" jest świetny, podobnie jak książka. Nie wiem w jaki sposób udało się to reżyserowi, ale niekiedy tak bywa :) "Niebezpieczne związki" są chyba nawet lepsze niż powieść, ale nakręcony na podstawie tej samej lektury film "Valmont" przeszedł bez echa.
      Chodzę koło "Szczygła" na fincie, dobra cena, mam punkty....czytam recenzje, wiele osób uważa, że "Tajemna historia" była lepszą książką. I ten rozmiar! Bez umiaru piszą obecni autorzy, bez umiaru :)

      Usuń