Strony

poniedziałek, 26 września 2016

"Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska

Okładka książki Beksińscy. Portret podwójny  Autor: Magdalena Grzebałkowska
  Wydawnictwo: Znak
  Data wydania: 30 października 2016
  Pierwsze wydanie: luty 2014
  Ilość stron: 480



   Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy dla czego warto było żyć.
(...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...), (...).
Wszystkie te chwile przepadną w czasie jak łzy w deszczu. Pora umierać.
       ( z ostatniego felietonu Tomasza Beksińskiego, w którym wymienił największe swoje fascynacje)
 cyt.: "Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska



                   Pamiętam tę dramatyczną wiadomość sprzed jedenastu lat, dotyczącą śmierci znanego polskiego malarza. Zdzisław Beksiński został zamordowany w swoim warszawskim mieszkaniu, a zwłoki znaleziono na balkonie. Dopiero co skończył malować swój kolejny, jednocześnie ostatni obraz.
Malarz był typem samotnika, żył w "twierdzy" z pancernymi drzwiami i z wideokamerą przed nimi, były inne zabezpieczenia. 
Artysta znał chłopaka, dlatego wszedł bez trudu. Paweł K. był synem pana Kazimierza K. (w książce nazwisko fikcyjne Handler), złotej rączki, który pomagał mu przy różnych domowych naprawach, żona jego sprzątała mieszkanie malarza. Chłopak potrzebował pieniędzy na swoje długi. Chciał ukryć swoje problemy przed ojcem. Czy chciał zabić...?

Zdzisław Beksiński pod koniec swego życia żył w swojej twierdzy samotnie. Tak jak zawsze marzył, wiódł żywot "idealny"; śniadanie, sztalugi, obiad, sztalugi, kolacja, film... Porcelanę i srebrne sztućce powydawał, bo uznał je za zbędne, zastąpił  zastawą jednorazowego użytku. Odwiedzali go nieliczni. Nie cierpiał być nigdzie zapraszanym. Nie uczestniczył w wystawach, wernisażach. Wolność !

Ukochana żona Zosia zmarła nagle na tętniaka aorty. Syn Tomasz, w wieku czterdziestu jeden lat, rzuca się w ramiona, prześladującej go całe życie, śmierci. Śmierć była jego fascynacją, namiętnością, wybawieniem.

"Nie widziałem siebie w XXI wieku i czułem, że urodziłem się sto lat za późno, więc po prostu postanowiłem wyrównać rachunki. To dziwne, ale naprawdę czuję, jakby nie było jutra. Tak jakby droga tutaj się kończyła. Boję się, bardzo się boję".
Odszedł w wigilię świąt bożonarodzeniowych 24 grudnia 1999 roku. Rok po śmierci matki; nie mógł jej tego zrobić. Podobno obiecał to, że nie odejdzie przed nią, choć wciąż straszył rodziców, zapowiadał, szantażował, no i kilkakrotnie ( ok. 8-11 razy) podejmował próby samobójcze.

Takie historie poruszają nas dogłębnie, paraliżują, zatrzymują nas na dłuższą chwilę, byśmy szukali odpowiedzi na pojawiające się pytania. Są jednak pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi.
Stwierdzenie, że ojciec Zdzisław Beksiński nigdy nie przytulił swojego syna Tomka, nie jest jednoznacznym wytłumaczeniem ich skomplikowanych relacji, ich rodzinnego dramatu. Ani razu też go nie uderzył ( w ogóle nie cierpiał dotyku). Spełniał wszystkie zachcianki, kaprysy, kolejne "bziki" syna (kurki, papużki), dbał, by niczego mu nie brakowało. Razem z żoną truchleli ze strachu o syna. Dorosły Tomek mieszkał w bloku naprzeciw rodziców, by mieć go pod obserwacją (ojciec za pomocą lornetki sprawdzał, czy pali się światło, czy daje znak życia).
 

Fatum...? Czy było jakieś fatum? Czy silna fascynacja śmiercią może spowodować samounicestwienie?
Czy można sprowokować śmierć?
Zdzisław Beksiński był artystą wielu talentów, wcześniej rzeźbił, fotografował, rysował. W twórczości wyrażał swoje niepokoje, wewnętrzne szaleństwa. Snuł fantasmagoryczne wizje, które przenosił na płytę pilśniową, bo to głównie był materiał, na który wylewał stan swojej duszy.
Potwór, czy fenomen?
Interpretacje obrazów, nawet przez krytyków malarstwa, często były zaskoczeniem dla malarza.
Śmierć. Mrok. Unicestwienie. Zagłada. Samotność.
Co było inspiracją dla artysty? Czy temat pracy odzwierciedlał stan jego umysłu, stan jego duszy? Jakim był człowiekiem, mężem, ojcem, przyjacielem?
Otoczkę tajemniczości wokół rodziny Beksińskich próbuje przeniknąć Magdalena Grzebałkowska. Wybitna reportażystka. Nie znam biografii księdza Jana Twardowskiego "Ksiądz Paradoks"(do pilnego nadrobienia), ale czytałam "1945. Wojna i Pokój", to wybitna, nagradzana książka z górnej półki.


Reporterski zmysł i niekwestionowany talent kieruje pisarkę do Sanoka, skąd Beksińscy pochodzą ( dopiero później wyjeżdżają do Warszawy). Teraz to już inne miasto, z muzeum obrazów artysty, z dumą i chlubą po uznanym malarzu. (Tomek dopiero w Warszawie rozwinął skrzydła, pracując w radiowej trójce) Mieszkańcy dawnego Sanoka nie szanowali Beksińskich, była to rodzina odstająca od przeciętnej, "inna", "dziwna". Sam Zdzisław też nie lubił tego prowincjonalnego miasta.
Magdalena Grzebałkowska, niczym malarz farby, zbiera skrupulatnie materiały, by jak najwierniej stworzyć portret głównych bohaterów, Zdzisława i Tomasza Beksińskich. Z pewnością, nie jest to obraz biało czarny.

Autorka miała w zamyśle ukazać "portret potrójny", uwzględniając postać Zofii, żony i matki. Kobieta była bardzo ważna w ich życiu, tak jakby jedną swą rękę podawała mężowi, drugą zaś synowi. Znaczące, niezbędne ogniwo, by obaj mogli w ogóle funkcjonować. Zofia pozostawała w cieniu tych dwojga niezwykle inteligentnych, utalentowanych mężczyzn, związanych ze sobą wspólnymi mrocznymi fascynacjami, muzyką, filmami, sztuką. Sama skrywała się wraz ze swymi marzeniami, ambicjami. Nie ujawniała się ze swymi niepokojami, dygotami, lękami. Z pewnością miała takowe, bo jest mowa o lekach psychotropowych.
Zofia, znając diagnozę późniejszej jej choroby (tętniak aorty), martwiła się jak sobie poradzą bez niej.Udzielała rad w najbardziej prozaicznych czynnościach, jak zmiana pościeli, bielizny, sposób prania, przechowywanie produktów w lodówce. (Zdzisław wszystko to skrzętnie notował).
Łączyło ich, z pewnością, silne, głębokie uczucie. Kochali się wzajemnie, nawet bardzo, trudną do pojęcia miłością.

Magdalena Grzebałkowska opisuje losy tej nieprzeciętnej rodziny, wzajemne relacje jej członków, łącząc ze sobą wypowiedzi ludzi z ich kręgu, przyjaciół, krewnych, w oryginalną reporterską fabułę,by poprowadzić nas po śladach do kariery i sławy swych bohaterów. Dołącza do tego wypowiedzi własne bohaterów, udokumentowane w dziennikach fonicznych, czy w filmikach, robionych kamerą video. Te autorskie nagrania swej codzienności, otwierają nam drzwi do ich domu.
Ogrom pracy (około półtora roku) nad książką, składa się na rzetelny, wiarygodny obraz.  Nie są to suche fakty, a jednolita konstrukcja, z której wyłania się człowiek z krwi i kości, z mrocznym labiryntem swego umysłu i z zakamarkami zranionej duszy. To niebywała sztuka.
Ojciec i syn. Który portret jest bardziej smutny? Czy w ogóle można ich rozdzielać? Obaj wyrażali się cali w tym, co tworzyli, ojciec w malarstwie, syn w dziennikarstwie muzycznym. Tam byli sobą. Bezpieczni w świecie fikcji. Który częściej musiał nakładać  maskę pozoru, by móc funkcjonować w realnym świecie?

Zdzisław mówił o sobie: "Ja nie mam skłonności samobójczych. Jestem z gatunku tych, którzy nawet znalazłszy się na samym dnie, od razu zaczynam się zastanawiać, jak by się tu urządzić."
Natomiast on (Tomek), zsunąwszy się zaledwie o jeden szczebel w dół, uważał, że nie ma już po co żyć".

Podczas jednej ze swych rozmów, Zdzisław opowiada Tomkowi historyjkę: "jak to człowiek płynie łódką
w kierunku wodospadu, który ją i jego pochłonie, a w łódce jet do wyboru kaktus i fotel. Czy ma sens- mówiłem - by w oczekiwaniu na nieuchronny koniec siedzieć przez cały czas na kaktusie zamiast na fotelu? Odpowiedział mi wtedy, że on nie widzi w ogóle sensu w beznadziejnym oczekiwaniu i wyskoczy z łódki".

Gorąco polecam tę książkę, o której ostatnio znów głośno. Bowiem 30 września 2016 roku będzie miał swoją polską premierę film "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego.
Podczas tegorocznego 41 Festiwalu Filmowego w Gdyni, film został uznany za najlepszy w tegorocznym konkursie i tym samym otrzymał najważniejszą nagrodę Złote Lwy, jak również nagrodę dziennikarzy i nagrodę publiczności.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/







wtorek, 6 września 2016

"Zaginione miasto" Anna Klejzerowicz

  Autor: Anna Klejzerowicz
  Wydawnictwo: Replika
  Data wydania: 30 sierpnia 2016
  Ilość stron: 320


   "Odnajdź to, co ukryte. Pójdź, szukaj za gór pasmami,
Coś kryje się za górami. Zgubione - czeka cię!"

              (R. Kipling, The Explorer)
 cyt. : "Zaginione miasto" Anna Klejzerowicz




  Cykl powieści Anny Klejzerowicz, z Emilem Żądło w roli głównej, wzbogacił się o kolejną, czwartą część "Zaginione miasto".

W każdej kolejnej książce, niezmiernie intrygujący jest dla mnie prolog, który, niczym wysoko brzmiące preludium, wprowadza mnie w coraz wyższe tony. Zastanawiam się, w jak odległe czasy, w jak dalekie miejsca przeniesie mnie pisarka?

Tym razem cofamy się do roku 1937 minionego stulecia i błądzimy w gęstej amazońskiej dżungli, w poszukiwaniu tajemniczego, prahistorycznego miasta.
Inspiracją do powstania tej niezwykłej opowieści była książka "Śladami Inków" ("Exploration Fawcett"), opracowana na podstawie oryginalnych dzienników angielskiego podróżnika Percy'ego Harisona Fawcetta, którą pisarka dostała, po długich poszukiwaniach, od swojego ojca.

Podróżnik w 1925 roku udał się w kolejną już wyprawę, niestety z niej nie powrócił. Wiodła go pasja odkrywcy, fascynacja zgłębiania tajemnic historii ludzkości, głównie dla celów poznawczych.
Byli też inni, zarówno długo przed nim i jeszcze po nim. Towarzyszyła im często desperacka chęć odkrycia bogatego El Dorado. Mało kto był wizjonerem, jak Fawcett, kierowała nimi głównie chęć zdobycia, zagarnięcia, wzbogacenia się. Chciwość, zachłanność i żądza posiadania oślepia,  demaskuje naturę człowieka, odsłaniała całą prawdę o nim. Fascynacja połączona z pasją, często rodzi obsesję, a ona bywa niebezpieczna i nieprzewidywalna.

Pisarka po mistrzowsku łączy ze sobą dwa różne światy: historyczną przeszłość z literacką fikcją w konstruktywną, wielowątkową fabułę, z frapującym, rozwiniętym na szeroką skalę wątkiem kryminalnym.

Z dzikiej dżungli wracamy, drogą trochę krętą, przez Gdańsk czasów drugiej wojny światowej do Gdańska współczesnego, miasta, które niewątpliwie jest tutaj jednym z bohaterów, podobnie jak w pozostałych częściach serii z Emilem Żądło i innych powieściach autorki. Po raz kolejny, konsekwentnie, Anna Klejzerowicz dowodzi, jak zdarzenia z przeszłości kreują współczesną rzeczywistość. Przeszłości nie da się zakopać, zamknąć w sejfie, w depozycie na wieczność. Dziwnym zrządzeniem losu i tak "wypłynie".

W Gdańsku dzieją się rzeczy  tajemne, mroczne, tragiczne. Emerytowany nauczyciel historii, czując się mocno zagrożonym, powiadamia o tym Emila Żądło. Za późno, aby doszło do ich spotkania, pasjonat prahistorii zostaje zamordowany.  Emil nie poznał tajemniczych rewelacji, jakie denat chciał jemu właśnie zdradzić. Kolejną ofiarą jest przyjaciel nauczyciela, mieszkający piętro wyżej oraz dwudziestoletni bezdomny. W obu przypadkach są wątpliwości, że to samobójstwo. Zagadka goni zagadkę. Mnożą się zbiegi okoliczności, komplikujące śledztwo.

Emil Żądło, wraz ze swą niezawodną dziennikarską intuicją, snując własne "wizje", rozjaśniające policyjne, logiczne śledztwo, oparte na procedurach, przystępuje do rozwikłania niełatwej zagadki.
Tajemnica powodująca ciąg tragicznych zdarzeń okazuje się mieć ścisły związek z tajemnicą zaginionego miasta.Co może być łącznikiem Gdańska z prastarym miastem, zaginionym w amazońskiej dżungli?

W czym tkwi klucz do tej fascynującej, kryminalnej sprawy?

Anna Klejzerowicz stworzyła powieść wielogatunkową; elementy popularno-naukowe z tłem historycznym,  przenikając się z pełną zawirowań, zwrotów akcji, kryminalną intrygą, wnikają w sferę obyczajową, oddając emocje targające bohaterami, rysując jednocześnie ich wyraźne portrety psychologiczne.

Wątek obyczajowy odsłania dokuczliwą samotność i pustkę w życiu Emila i Marty Zabłockiej, co jest konsekwencją rozstania się tych dwojga, zdawać by się mogło, stworzonych dla siebie ludzi.
Świetnie uzupełniali się w roli detektywów, on jako dziennikarz śledczy, ona muzealniczka, konserwator zabytków, z imponującą wiedzą o sztuce.

I tym razem pomoc Marty okazała się nieoceniona. Jej pasja poszukiwania archiwalnych informacji jest zbawienna dla śledztwa i bardzo pouczająca dla czytelnika. Chwilami, kiedy Marta snuje swoje opowieści, odnoszę wrażenie, że siedzę nieopodal, czuję aromat herbaty, głaszczę Kota Bolero, który zdradza mi swój misterny plan, swoją misję. Cenię sobie wielce obcowanie z twórczością Anny Klejzerowicz, za budowanie nastroju właśnie, za emocje, za pasję, którą potrafi zarażać, za erudycję, którą umiejętnie nam przekazuje. Tutaj podkreślić chcę subtelne wyczucie pisarki, która nie epatuje przesadnie, nienaturalnie wiedzą, a w uzasadnionym momencie pozwala zabłysnąć nią swoim bohaterom, wzbogacając ich w kompetencję, co w moim odczuciu stanowi wielki walor w kreowaniu postaci, jak i cenny pierwiastek edukacyjny.

Ludzi od wieków, po dzień dzisiejszy ekscytuje poszukiwanie skarbów, odkrywanie tajemnych miejsc. Napotykając artefakty, utwierdzają się w celowości swych poszukiwań.

Atlantyna. El Dorado. Bursztynowa komnata. Współczesny "Złoty pociąg". Inne miejsca nieeksplorowane, niepoznane, budzą fascynację. Stają się inspiracją rozbudzającą wyobraźnię poszukiwaczy skarbów, odkrywców, no i pisarzy.
A co, jeśli marzenia desperackich poszukiwaczy spełniłyby się? Czy starczyłoby dóbr dla całej żarłocznej reszty świata?

Czy kwitłaby dziś Orchidea Cattleya, królowa orchidei? Gdyby angielski przyrodnik William Swainson ujawnił miejsce swojego odkrycia, rzeczywiste miejsce jej występowania? Kwiat ten pojawia się kilkakrotnie w powieści, owiany nimbem tajemniczości. Zachęcam gorąco do tej lektury, a woal tajemniczej mgły opadnie.

Nie ocenia się książki po okładce. Jednak po przeczytaniu..., nie mogę nie podkreślić jej uroku i tego, że piękna szata graficzna nie tylko zdobi, ale komponuje się zwięźle i stanowi z treścią  oryginalną całość. Już okładka odsłania nam rąbek tajemnicy, zapowiada prastare dzieje zatopione we mgle. I ta różowa tajemnicza orchidea. Nie znając jeszcze treści, gdy tylko otrzymałam egzemplarz, zrobiłam zdjęcie wśród swoich storczyków, przeczuwając, że ten kwiat odegra tutaj swoją rolę. Intuicja mnie nie zawiodła...



Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki Wydawnictwu Replika.
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo replika logo

 
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem
                                                              






czwartek, 1 września 2016

"Odwrócone życie" Urszula Jaksik

  Autor: Urszula Jaksik
  Wydawnictwo: Pascal
  Data wydania: 17 sierpnia 2016
  Ilość stron: 336



                             Nic za darmo na tym świecie...

                               cyt.: "Odwrócone życie" Urszula Jaksik


Czy mamy tak wielką siłę w sobie, by zmienić diametralnie swoje życie? Zaplanować wszystko od nowa? Odciąć się od tego, co było? Zapomnieć?

Aldona wierzyła, że jej się uda. Z maturą w kieszeni, z matrycą na lepsze życie, z błogosławieństwem matki, opuściła dom. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia, wyjechała ze Śląska na Teneryfę. Tutaj miał być jej raj, azyl, bezpieczny świat, bez pijackich awantur, bicia, poniżania kogokolwiek. Tutaj nie zazna zimna, nie dostrzeże żadnego odcienia dawnej, ponurej szarości.
Książę, może nie na białym koniu, ale na żelaznym ptaku, przyleciał na urlop właśnie tutaj i to prosto z jej rodzimego kraju. Po powrocie do Polski, do swojej pracy naukowca, przez kolejne osiemnaście lat żył w nieświadomości, że ma syna. 

Aldona, dzięki swojej pracowitości zdobywała kolejne szczeble zawodowej kariery, aż do menedżera hotelu, w którym pracowała od kilku lat. Odniosła niekwestionowany sukces. 
Nieprzewidywalny los wtargnął w jej zorganizowaną codzienność. Niczym była niesubordynacja dorastającego syna w zderzeniu z jego ciężką chorobą serca. Ratunkiem był jedynie przeszczep.
Koniecznością zaś, powrót do przeszłości; odszukanie ojca chłopaka, powrót do kraju, do śląskiej kliniki z kardiologami światowej sławy.
"Nie wolno ci się poddawać, nie możesz przestać walczyć! Trzeba działać! Nagle zrozumiała, że tyle razy powtarzane słowa już nie pomagały. Jej syn zaakceptował śmierć."

Każde życie toczy się własnym torem, zupełnie niezależnie od drugiego.
Niezależnie...? Zupełnie...?
Gdzieś tam, po drodze, nieoczekiwanie, drogowskazy wyznaczają każdej z dróg nowe kierunki. Nigdy nie wiadomo, która z którą przetnie się i w jakim miejscu.
Czy rządzi tym przypadek?
A może: "Nic na świecie nie dzieje się przypadkiem", jak mówi motto zamieszczone na okładce książki?

Drugim, równolegle biegnącym wątkiem jest życie Ewy. Siedemnastoletnia Ewa, tyle ma wspólnego z Aldoną, że też wychowuje się na Śląsku. Nie wiedzą nic o swoim istnieniu. To zupełnie inna historia. Kilka lat wcześniej umiera jej czteroletni braciszek Staś, a wraz z jego odejściem, znika nagle matka. Ślad po niej zaginął. Nie zabrała ze sobą niczego, tak, jakby miała zaraz wrócić. Minęło osiem lat i nie wróciła.
Ewa nie mogła pogodzić się z tym, że tak odeszła  od niej bez słowa pożegnania.

"To było tak bolesne, takie nie do przyjęcia, że omijała ten temat, spychała go gdzieś poza świadomość. Ból był nie do zniesienia.Jak mama mogła wstać, wyjść z domu i zniknąć?"

Ojciec ułożył sobie życie z Marleną i oczekują narodzin ich dziecka. Ewa, walcząc z samotnością i poczuciem odrzucenia, oddaje się swojej pasji: bieganiu.Bieganie nadawało sens jej życiu, a sukcesy w olimpiadach sportowych, wiele satysfakcji. Pełnię szczęścia dopełniło odwzajemnione uczucie do Roberta. Cóż może spotkać Ewa innego na swej drodze, jak nie kolejne sukcesy...?

Życie Aldony i życie Ewy, to dwa różne światy. Poznając je, każdy z osobna, zastanawiamy się kiedy i za sprawą jakich zdarzeń mogłyby przeniknąć się nawzajem, bo mamy podejrzenie , że tak właśnie się stanie?

Pisarka kreując postaci swoich bohaterów, wyposaża je w realistyczną ludzką powłokę, bez zbędnych masek pozorów, stają się nam bliscy, jesteśmy w stanie współodczuwać z nimi, nasiąkamy ich emocjami, w żadnym razie, nie pozostajemy obojętni.
Tocząc walkę z przeciwnościami losu, walkę o swoje marzenia, zmierzają się także, a może przede wszystkim, ze swoimi słabościami, lękami, dotykają granic zwątpienia, niepewności, aż do bezradności.

Autorka "Odwróconego życia", poprzez swych bohaterów, śle przesłanie, że nigdy nie należy się zniechęcać, poddawać, bo nawet wtedy, zwłaszcza wtedy, gdy nic już nie możemy zrobić, nie mamy wpływu na to, co będzie, nieoczekiwanie los się odmienia. Ku naszemu zaskoczeniu... daje..., coś wcześniej nieosiągalnego. Albo zabiera... Bywa tak, że wszystko wydaje się być..., na wyciągnięcie ręki. Blisko. Przybliżasz się, a to się od ciebie oddala. Znika...

Książkę czyta się lekko, z przyjemnością. Kilku wątkowa fabuła podzielona jest na krótkie rozdziały (42). Narrator, ilustrujący przeżycia Ewy, Aldony i ich rodzin, w naprzemiennych wątkach, przerywa opowieść w najciekawszym miejscu i każe czekać na dalszy ciąg. Ten, z pewnością, zamierzony zabieg, rozbudza naszą ciekawość.

Urszula Jaksik pisze prostym, ładnym, przystępnym językiem o sprawach wcale nieprostych. Jak sama mówi o swoich książkach: "łatwe w odbiorze, ale bynajmniej niełatwe w treści". Pisarka porusza ważne problemy egzystencjalne: alkoholizm, odejście bliskich, walka z ciężką chorobą, transplantacja, wola życia, uczucie osamotnienia, odrzucenia. Emocje bohaterów stają się naszymi, co sprawia, że pochłania nas bez reszty ich świat.

Motto pisarki: "Przegrasz, gdy przestaniesz próbować", znajduje tutaj swoje odzwierciedlenie i utwierdza nas w przekonaniu, że "na realizację marzeń nigdy nie jest za późno."


Życie i tradycje Śląska są tu jak żywe. Bowiem Urszula Jaksik urodziła się na Górnym Śląsku.
Od zawsze towarzyszyła jej radość pisania i cieszyła "możliwość utrwalania", dodatkowo poprzez fotografowanie. Jej wcześniejsze publikacje, opowiadania, mające często swą genezę w pisanych przez pisarkę dziennikach, były zauważane i nagradzane.

Debiutowała w 1981 roku opowiadaniem dla nastolatków pt. : "Z zapisków młodszego brata".
W 1998 roku zdobyła trzecią nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim "Miesiąc z życia kobiety", ogłoszony przez czasopismo "Twój Styl", praca umieszczona została w książce "Historie prawdziwe".

W 2004 roku przyznano pisarce główną nagrodę "Złote Pióro"w Ogólnokrajowym Konkursie Literackim, za opowiadanie "Zakopany topór". "Literacka Przepustka Zwierciadła" - to wyróżnienie w konkursie literackim na dziennik "Dzień po dniu", zorganizowanym przez czasopismo "Zwierciadło". Literacki debiut pisarki to powieść "Sobotnie popołudnie".Inne powieści: "Zaułek szczęścia" (2012), "Dom and brzegiem oceanu" (2014).

Nie wiem, kto "zakopał topór"? Topory trzeba zakopywać. Dobrze się stało, że pisarka nie zakopała swojego talentu, tylko go przez lata pielęgnowała, rozwijała, doskonaliła. Zakopać talent, dać mu zginąć, to niepowetowana strata i żal. Gratuluję Urszuli Jaksik realizacji swoich marzeń i samej siebie.

Książkę "Odwrócone życie" zrecenzowałam dzięki Wydawnictwu Pascal, za co serdecznie dziękuję.


                                                                        Logo


Zaprasza na mój fanpage na facebooku:  https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/