poniedziałek, 27 października 2014

"Białe róże dla Matyldy"- Magdalena Zimniak

Autor: Magdalena Zimniak
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 23 października
Ilość stron: 296



       Śmierć i życie mieszają się ze sobą...Ból i euforia nadają smak naszej wędrówce na ziemi (...) Cierpienia są nieuniknione(...) razem przez to przejdziemy. Wspólny ból nas wzmocni, scementuje naszą rodzinę...
                      Cyt.: "Białe róże dla Matyldy"- Magdalena Zimniak
                   
"Białe róże dla Matyldy", to książka , na którą czekałam z wyjątkowym utęsknieniem i ciekawością. Widząc wielokrotnie piękną, subtelną szatę graficzną okładki, zwiastującą jej premierę, szatę tajemniczą,  romantyczną, zastanawiałam się, co ona skrywa? Bo, jeśli ktoś przeczytał choć jedną  powieść Magdaleny Zimniak, ten wie, że pod tak delikatną mgiełką, kryć musi się coś więcej. Podejrzewać by można, że okładka jest celowym woalem, który trzeba uchylić, by odkryć głęboką fabułę. Intrygowało mnie kim jest Matylda, jaką jest kobietą, co będzie chciała o sobie opowiedzieć? Dlatego właśnie zaczęłam recenzję od jej osoby. Tak, jak można było przewidzieć, Matylda kocha białe róże, lubi słuchać poezji śpiewanej, pragnie miłości, jak każda kobieta. Tyle mówi sama okładka książki, a każda kolejna strona pozwala nam poznać najskrytsze zakamarki jej duszy. Wzniosła piosenka, raczej pieśń "Ocalić od zapomnienia", staje się motywem przewodnim po jej życiu. Jakie ono było, co chciała ocalić od zapomnienia? Dziś jest już starszą panią. Wiele w życiu straciła. Wszystko. Pochowała dwoje swoich małych  dzieci, najpierw synka Janka, później córeczkę Kasię. Fatum nie mija. Pochowała męża, a teraz w wypadku samochodowym ginie jej jedyna siostra Anna i jej mąż Robert. Została sama, tak jak i została sama osierocona przez nich córka Beata. Zbliżą się teraz do siebie we wspólnym bólu, cierpieniu, żałobie. Matylda miała taką nadzieję.
        Beata nie została zupełnie sama, ma męża Konrada i jego wsparcie. Czy może dać jej siłę człowiek,który sam skrywa swą mroczną przeszłość przed swoją żoną? Czy Beata zna człowieka, którego pokochała i z którym dzieli życie?
         Śmierć rodziców. Pogrzeb. Rozpacz. A tu policja oznajmia, że nowe okoliczności  wskazują, iż prawdopodobnie nie był to wypadek. Zatem komu mogło zależeć na śmierci jej rodziców? I te rutynowe pytania: "Kto oprócz pani dziedziczy?", "komu i czym rodzice mogli się narazić?" Śledztwo utknęło w martwym punkcie. Pytania, wątpliwości i coraz to nowe podejrzenia rodziły się w głowie Beaty. Gdy na pogrzebie rodziców ciotka Matylda zasłabła i trafiła do szpitala, zwróciła się do siostrzenicy z prośbą o dokarmianie jej dwóch kotów, które pozostały same w dużym, pustym domu. Dom Matyldy, to miejsce niezwykle tajemnicze. Beata natrafia na pamiętnik ciotki. Zaczęła zagłębiać się w jego treść z nadzieją, że znajdzie tu jakiś ślad, wyjaśnienie tego, co jest dla niej jedną wielką zagadką. Zapiski wspomnień Matyldy przeobrażały się w obrazy z przeszłości naświetlające wydarzenia, relacje rodzinne z dawnych lat. Z pamiętnika wyłaniają się zupełnie nowe twarze najbliższych jej osób. Jej rodziców, jakich nie znała, ciotki Matyldy z jej mrocznymi tajemnicami, nawet Konrada, jej męża. I nawet ona sama była już kimś zupełnie innym. Beata nie dowierza. Czy to może być prawdą? Czy to tylko fikcja literacka? Może ciotka Matylda ma skłonności do pisania horrorów? Co Beata zrobi z tą nową wiedzą?
   Wątki z życia teraźniejszego, przemyślenia, decyzje i działania Beaty, przeplatają się z zapiskami pamiętników Matyldy. Emocje rosną, nakręca się spirala grozy.
    Pisarka Magdalena Zimniak stawia przed sobą niemałe wyzwania. Wgłębia się w psychikę człowieka tak daleko, aż do granicy, poza którą istnieje już tylko, no właśnie, co? Zrozumienie, czy może jeszcze większy chaos? W swojej powieści o niewinnym, subtelnym tytule "Białe róże dla Matyldy", zmierza się z okaleczoną psychiką na skutek braku miłości.                                                 Zespól Munchhausena...- Do czego zdolny jest człowiek "chory na miłość", odczuwający ciągły jej brak? Jak osiąga swój cel, by być zauważonym, ważnym, kochanym, by usłyszeć - "kocham cię". by dostać bukiet ulubionych kwiatów? - Czy można kogoś kochać i ranić jednocześnie? Pragnąć odczuwać w jednym momencie i euforię i ból?
    Co czuje Beata, co przeżywa w chwili, gdy wszystko, w co wierzyła, rozsypało się w gruzy?
Moje emocje obijają się o dwa przeciwległe bieguny. Ambiwalencja. Raz czuję wściekłość, raz współczucie. Nie wiem, czy mam do czynienia z szaleństwem, chorobą, czy fantazją? Wczytuję się razem z Beatą w pamiętnik Matyldy i nie mogę oderwać się od tej lektury, choć jest późna noc i oczy się zamykają.
  Jak wielki może być ciężar tajemnicy poznanej przez Beatę? Ile jest w stanie udźwignąć? Czy prawda o śmierci rodziców znajdzie swe wyjaśnienie w tych wstrząsających zapiskach Matyldy, rzucających podejrzenia coraz to na inną osobę? Wiele nasuwa się pytań. Każdy ludzki krok, każdy błąd ma z reguły swoje przyczyny. Czy wszystko jest wytłumaczalne i zrozumiałe? Zachęcam gorąco do tej lektury i do szukania własnych odpowiedzi...

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

środa, 22 października 2014

"Podróż po miłość"- Maria

Autor: Dorota Ponińska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 20 maja 2014
Ilość stron: 384


       - Rumi, ulubiony poeta twojego ojca, i mój także, mówił, że wszyscy ludzie są jak fale jednego oceanu. Tylko się im wydaje, że różnią się od siebie tak bardzo, a tak naprawdę są jednym.

                     cyt.: "Podróż po miłość - Maria"- autor: Dorota Ponińska

    "Fale jednego oceanu"? Maria zastanawiała się nad często cytowanymi przez jej matkę słowami XIII wiecznego poety sufickiego, mistyka perskiego- Rumiego. Ale Maria nie chciała być jedną z tych, niczym nie odróżniających się od siebie fal. Wiedziała, że "każdy ma własną opowieść". Tylko jej historia była owiana nimbem tajemniczości. Kim naprawdę była? Rosjanką. Polką, Francuzką? A jeszcze nie wiedziała, że jej ojciec był Turkiem. Dlaczego Emilia nie powiedziała córce jakie było pochodzenie jej ojca? Jakie miała ku temu powody, przecież była szczęśliwa z Zakirem, kochała go?
       Pisarka Dorota Ponińska zabiera nas w podróż do miejsc niezwykłych, odległych, tajemniczych i magicznych. W sobie tylko wiadomy sposób zaraża swego czytelnika swą ogromną pasją, jaką jest kultura orientalna. "Różnorodność cywilizacji kultur i obyczajów uważa za największe bogactwo świata, szczególnie ciekawy wydaje jej się Wschód."Losy swoich bohaterów opisuje na tle XIX wiecznych wydarzeń historycznych, mających miejsce na Krymie, w Rosji, w Polsce, a także za oceanem, w Ameryce. Na swej drodze spotykają oni autentyczne postaci, żyjące w tym czasie, zapisane w historii. To sprawia, że fabuła staje się przypisana tym wydarzeniom i bardzo realistyczna.
           Wątki z życia Marii, opowiadane przez nią samą, w pierwszej osobie, przeplatają się z tymi opowiadanymi przez narratora, a dotyczącymi wcześniejszych wydarzeń z życia jej matki Emilii.
Bo to właśnie Emilia, jako pierwsza wybrała się w tę niezwykłą "podróż". W momencie, gdy po Powstaniu Listopadowym pojmano jej ojca, a ich majątek został  skonfiskowany, jej młode życie uległo ogromnej zmianie. Pozostały same-ona i jej matka. Mogły liczyć na pomoc krewnych. Po śmierci matki, Emilia znalazła się w szkole klasztornej, która zapewnić miała jej wykształcenie i spokój na resztę życia. Los chciał inaczej. Doszła ją tutaj wieść, że jej ojciec żyje, znalazł się w niewoli tureckiej i trzeba pospiesznie go z niej wykupić. Córka powstańca wyrusza w drogę z Wilna do Turcji, by zdążyć. Jak ta podróż odmieni jej życie? Wcześniej nie śniła nawet, że po dziesięciu latach życia w klasztornych murach, trafi do tureckiego haremu w Stambule i zostanie żoną muzułmanina Zakira, politycznego doradcy sułtana. Byli razem szczęśliwi. Wychowywali syna Kemala. I znów ich szczęśliwe życie determinuje wojna. Wybucha wojna krymska pomiędzy imperium osmańskim a Rosją. Emilia nie może znieść tej rozłąki. Na wieść, że na froncie są też kobiety, sanitariuszki pomagające rannym żołnierzom, gotowa rozstać się z synkiem, wyrusza w podróż na Krym, gdzie jej mąż uczestniczy w oblężeniu Sewastopola. Zakir jednak już stamtąd nie wrócił.Padł ofiarą straszliwej zarazy, jaką była wówczas cholera. A ona? Nie powróciła do haremu, do teściów, do ukochanego synka." Bez Zakira nie będzie w stanie spełnić wymogów tureckiego życia." Tylko jak odzyskać syna? Jak przełamać silne tradycje, ustanowione wewnątrz tureckich rodów, zwłaszcza, gdy chodzi o wychowanie synów? Emilia podejmuje niełatwą decyzję, za którą zapłaci ogromną cenę.
   Następnym etapem życiowej  podróży Emilii staje się spokojne nadmorskie miasto na Krymie o nazwie Teodozja. Z pomocą przychodzi jej znany rosyjski malarz marynista Iwan Ajwazowski. Emilia prowadzi pensjonat, do którego zjeżdżają goście malarza. Tutaj przychodzi na świat jej córka Maria. Córka jej i Zakira. Umierając, nie wiedział nawet, że w tak cudowny sposób zaowocują wspólnie spędzone chwile z żoną, w tej trudnej wojennej rzeczywistości.
  Maria, urodzona na rosyjskiej ziemi, wychowywana przez polską emigrantkę i ciocię Nadirę, mówiącą po francusku, wzrastała wraz z wątpliwościami, co do swej tożsamości, przynależności narodowej. Wciąż powracały myśli, kim tak naprawdę była? Dlaczego dzieci, z którymi się bawiła, nazywały ją "polską buntowniczką i Judaszem"? Nie rozumiała. Tymczasem ucieczki szuka w malarstwie. Swój talent rozwija pod auspicjami przyjaciela rodziny, swego mentora Iwana Ajwazowskiego. "Język sztuki (...) do wszystkich przemawia tak samo- narodowość i religia nie miały znaczenia przy oglądaniu pięknych obrazów." Maria miała też świadomość, że jej matka robi wszystko, by "z uporem żywić jej polską duszę". I chociaż Polski nie było na mapie świata, to w duszy każdego Polaka, wciąż żyła. Wokół słychać było o zrywach narodowych-"polskim buncie"- jak mawiali Rosjanie.
       Bohaterki "Podróży po miłość" to silne kobiety, odważne w swych decyzjach i poczynaniach, łamiące konwenanse ówczesnych czasów. Eliza, wbrew wszelkim zasadom, obowiązującym w tureckim haremie, jedzie za mężem w miejsce, gdzie trwają działania wojenne. Maria zaś, jako kobieta, staje się prekursorką w rosyjskim malarstwie. Tak, że problem wielokulturowej tożsamości Marii, to nie jedyny poruszony przez pisarkę. Losy swych bohaterów nakreśliła nie tylko na tle konfliktu krymskiego, również w kontekście nastrojów procarskich i rewolucyjnych w Rosji i ich wpływu na kształtowanie myśli, przekonań, światopoglądu. Przez pryzmat polskiej emigracji daleko za oceanem, kieruje nasze spojrzenie na wojnę secesyjną. W świetle wydarzeń, mocno osadzonych w realiach historycznych, uczula czytelnika na problem choroby żołnierskiej, a głównie na całe okrucieństwo, grozę wojny. W tych ciężkich egzystencjalnych momentach, zastanowić się też można, jaką rolę odgrywać powinna sztuka? Za pomocą jakich środków trafić ma do zniewolonego ludu- pięknem, czy realizmem? Odbywamy wspólnie z Marią jej podróż. Podróż po tożsamość, po miłość, po uczucia swego brata Kemala, który dopiero co przestał być dla niej kolejną tajemnicą. Towarzyszymy jej w podróży i rozglądamy się z zachwytem wokół. Przenosimy się w ten odległy, orientalny, ciekawy kawałek świata, którego piękno opiewał nasz wieszcz Adam Mickiewicz w swych sonetach krymskich. Czytając powieść Doroty Ponińskiej, poznając zawiłą i burzliwą historię Krymu, gdzie mieszkali  Tatarzy, Turcy, Rosjanie, Ukraińcy, Ormianie, mamy tę świadomość, że tutaj, tak, jak w każdym zakątku świata, żyli też Polacy. Bo, gdy trwała wojna krymska w latach 1853-1856 między Rosją, a Francją, Anglią i Turcją z drugiej strony, w Sewastopolu na reducie bitwy z 1855 roku wybudowano cerkiew, w której znajdują się liczne groby Polaków poległych w tej wojnie . Polacy chcieli wykorzystać wojnę do odzyskania niepodległości. Za zgodą sułtana próbowali budować wojsko polskie na terenie Turcji. Michał Czajkowski ( Sedyk Pasza) utworzył oddziały Kozaków osmańskich, a Władysław Zamoyski polską Dywizję Kozaków Sułtańskich.
          To jeszcze nie koniec tej fascynującej podróży, w jaką zabrała nas Dorota Ponińska.  "Podróż po miłość- Maria" jest kontynuacją I części sagi - "Podróż po miłość- Emilia". Następnym jej etapem będzie "Podróż po miłość- Lilianna", na którą czekam z niecierpliwością. Kto zdecyduje się na podróż z Dorotą Ponińską i jej bohaterami, ten z pewnością nudzić się nie ma prawa.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

wtorek, 14 października 2014

"Lektor"- Bernhard Schlink- recenzja

Autor: Bernhard Schlink
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2009
Ilość stron: 166


           Warstwy naszego życia leżą tak gęsto jedna na drugiej, 
że w tym, co później stale nas spotyka, jest coś, co było wcześniej, i co nie jest zakończone i załatwione, ale współczesne i nadal żywotne...


                           cyt.: "Lektor"- Bernhard Schlink



                        Michael Berg, jako piętnastoletni chłopak zachorował. W przypadkowej sytuacji, gdy nagle poczuł się źle, przyszła mu z pomocą przypadkowa kobieta. Zwykły ludzki gest, odruch, ale, gdy poczuł się lepiej, postanowił ją odnaleźć i podziękować. Tak zaczęła się znajomość z Hanną Schmitz, kobietą starszą od niego o dwadzieścia lat. Hanna pracowała jako konduktorka w komunikacji miejskiej, a po pracy czuła się bardzo samotna. Chłopak zaglądał do niej coraz częściej. Jej uroda, wdzięk, kobiecość zawładnęły każdym jego zmysłem. Każdy jej gest, każda mina, każde słowo, rozbudzały młodzieńcze pożądanie. Zakochał się w niej bezgranicznie. Ale, czy Hanna kochała tego kilkunastoletniego "chłopczyka", jak go nazywała? Lubiła, gdy jej czytał. Chłonęła wszystko z ogromnym zainteresowaniem, każde słowo swojego wrażliwego lektora. Rytuał ich częstych spotkań obejmował "czytanie, kąpiel i miłość".
         Narrator snując swą opowieść, oddaje się wspomnieniom. Przytacza w swej pamięci obrazy z tamtych chwil "niezmienione, nienaruszone przez czas"- pamięta wszystkie jej gesty, miny, słowa, jej zapach i smak. Hanna dawała mu tyle z siebie, ile chciała dać. Już wówczas, będąc chłopcem, zastanawiał się, co robiła Hanna, gdy nie byli ze sobą. Była tajemnicza, powściągliwa w okazywaniu uczuć, twarda, wyniosła, momentami agresywna. Nagle zniknęła. Wyjechała bez słowa. Dlaczego? Czy chciała go ukarać? Za to, że się jej wyparł? Wtedy na basenie, w obecności swoich kolegów i koleżanek, gdy się nagle pojawiła, a on nie podszedł do niej? Czy to była zdrada z jego strony?

       Minęło osiem lat. Nieprzewidywalny los. Spotkali się znów przypadkowo, jak wówczas przed laty. Teraz są na sali sądowej. On, Michael Berg, student prawa, obecny na seminarium w sprawie dotyczącej obozów koncentracyjnych, w sprawie rozliczenia się z przeszłością. Ona, Hanna Schmitz, jako oskarżona aufzejerka z różnych obozów koncentracyjnych, uczestnicząca w eksterminacji Żydów. W 1943 roku wstąpiła do SS. Czy dobrowolnie? Dlaczego nie przyjęła awansu brygadzistki, pracując w Berlinie u Simensa?. A takiego dokonała wyboru?
Na sali sądowej były też w charakterze świadków dwie kobiety- matka z córką, które przeżyły piekło obozów, tych samych, w których pracowała Hanna, i Auschwitz i tego małego obozu pod Krakowem. Córka była autorką książki, dokumentującej to wszystko, czego wówczas doświadczyły.
     Bernhard Schlink, niemiecki pisarz, poruszył w swej powieści "Lektor", wydanej w Niemczech w 1995 roku, bolesny temat Holokaustu i postawił naród niemiecki przed koniecznością zmierzenia się z przeszłością. Nawiązuje on tutaj do wydarzeń rewolucji 1968 roku, w której młodzi ludzie wytoczyli swoje oskarżenie w kierunku pokolenia swych ojców o współodpowiedzialność za nazistowskie zbrodnie. Zmiatali "kurz, któremu społeczeństwo pozwoliło osiąść na okropieństwach przeszłości."
   "Przed sądem stanęło pokolenie, które wysługiwało się wartownikami i oprawcami w obozach koncentracyjnych, które w tym nie przeszkodziło, które przynajmniej po 1945 roku mogłoby wykluczyć ich ze społeczeństwa, ale nie wykluczyło, a my, studenci uczestniczący w tym seminarium, rozliczając przeszłość, skazywaliśmy je na zawstydzenie."
    Co tak naprawdę czuł Michael?- Odrętwienie. Otępienie.
Wracał do chwil dawnych, spędzonych z Hanną. I była mu tak samo bliska, jak i daleka?
Błądząc po swej pamięci, kojarząc fakty, odkrył istotną myśl, wyciągnął wnioski. Tak, to dotyczyło Hanny, jej życiowych wyborów, postępowań, i również jej przyszłości. Odgadł jej największą tajemnicę, którą skrywała, by uniknąć kompromitacji. Co było jej wstydem większym, niż popełnione, okrutne zbrodnie? Co zdeterminowało jej życie, popychając do takich, a nie innych wyborów?
    Słuchał tego wszystkiego młody student i chciał "zrozumieć", chciał się z tym "uporać", ale, czy mógł "potępić"? Bo, czy kochając kogoś, nie wikłamy się w jego winy?
   Hanna została skazana na 18 lat więzienia. A Michael? Jak ułożył sobie życie? Czym był dla nich obu ten czas? Czy mógł wyzwolić się od Hanny na zawsze, od samej myśli o niej? Czy minął gniew? A pytania straciły ważność?
  Tak to już jest, gdy oglądamy się wstecz, rozliczamy przeszłość, stawiamy wówczas jej i sobie wiele pytań. Szukamy na nie odpowiedzi - ale, czy znajdujemy wszystkie?


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem




czwartek, 9 października 2014

"Autorka"- Jacek Skowroński, Maria Ulatowska

Autor: Jacek Skowroński, Maria Ulatowska
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Data wydania: 5 sierpnia 2014
Ilość stron: 424


       Jeśli prawdą jest, że trzepotanie skrzydeł motyla potrafi wywołać huragan, to jakie żywioły może wyzwolić krzywda doznawana w dzieciństwie...?


                            Cyt.: "Autorka"- Jacek Skowroński, Maria Ulatowska



                 Justyna Sobolewska, 32 letnia lekarz stomatolog, ze swej wewnętrznej pasji, oddała się pisaniu powieści. Odnosiła spore sukcesy i miała coraz większe grono czytelników. Fakt ten był dla niej źródłem osobistej satysfakcji, jak i poczucia spełnienia i szczęścia o wiele większego niż życie osobiste, dzielone z mężem Januszem, pisarzem podróżnikiem. W pewnym momencie jego, dotychczas poukładane życie, zmieniło się diametralnie, za sprawą jednego telefonu. Niespodziewanie, zupełnie tak, jak dzieje się w powieści, czy w filmie. Nagle dowiedział się, że ma córkę, która leży po wypadku w szpitalu i czeka na operację. O niczym nie powiedział żonie. Ta, obserwując jego dziwnie zachowanie, podejrzewa go o zdradę.
Oddalają się od siebie coraz bardziej, aż dochodzi do rozwodu. O nic nie toczyli takiej wojny, jak o ich wspólny prezent. Był to obraz namalowany przez malarza Marka Cyglera, przyjaciela Janusza. Dla niej ta pamiątka miała wartość sentymentalną. Mąż nie ustaje w bojach o cenną dla niego rzecz. Jak cenną? Co lub kto podbija jego wartość? Jedno jest pewne, musi odzyskać ten obraz. Justyna zmienia zamki w drzwiach, a ostatecznie wywozi obraz z mieszkania, by przechować go u swojej przyjaciółki. Po rozstaniu z mężem, po swej życiowej porażce, kobieta szuka zapomnienia w pisaniu. Jednak radość płynąca z tej pasji, szybko zostaje zmącona. Pasmo dowodów uznania i sympatii przerywają dziwne wpisy internetowe tajemniczego Maksa Barona : "Dziękuję za to, co było. Za każdą niezapomnianą chwilę. I za to, co jeszcze przed nami, o czym wiemy tylko jedno. Że stać się musi." Na spotkaniach autorskich spotyka się z zarzutami, jako, że jest "apologetką nieetycznych zachowań, bo w jej książkach jest aborcja, i miłość pozamałżeńska, i rozwody..." Zatrważa ją jeszcze korespondencja, jaka dotarła drogą pocztową. Są to mrożące krew w żyłach zwierzenia z pobytu w domu dziecka, spisane na kartkach pamiętnika. Kogo one dotyczyły? Były prawdziwe, czy ktoś podsuwał jej pomysły do kolejnej powieści?
Na domiar złego, z jej osobą policja łączy serię morderstw, dokonanych ostatnio na kobietach. Ustalono, że wszystkie ofiary są jej czytelniczkami, były na spotkaniu z nią, mają jej książkę z dedykacją. Dlaczego ginęły jej czytelniczki? Jaki jest w tym sens? Policyjna psycholog, profilerka Ewelina Zaczeska zagłębia się w sprawę, by nakreślić psychologiczny portret seryjnego zabójcy.

            Mamy więc w tej powieści połączenie wątku obyczajowego z kryminalnym.  Zabieg przeprowadzony umiejętnie przez dwoje pisarzy. Biegun obyczajowy należy do Marii Ulatowskiej, znanej z takich powieści, jak: "Pensjonat Sosnówka", "Sosnowe dziedzictwo", " Domek nad morzem", czy "Całkiem nowe życie". Biegun kryminalny, to rewir Jacka Skowrońskiego, autora powieści kryminalnych "Był sobie złodziej", "Mucha", "Maski", "Zabić, zniknąć, zapomnieć" i inne, których był współautorem. Dwa bieguny, dwa przeciwne ładunki potrzebne do asocjacji, do stworzenia pewnej energii. Dwa bieguny, a pomiędzy- jeden świat. Ciekawy, różnorodny. Taką właśnie kompozycję stworzyli autorzy "Autorki". W moim odczuciu, to idealny mariaż.

                                                                         Od lektury nie mogłam się oderwać. Z ciekawością wczytywałam się w kolejne strony, wytężając swoją wyobraźnię, kojarząc fakty. Ale inteligentny psychopata wodzi policję za nos, dla zmylenia tropu, zmienia narzędzia zbrodni, nie działa schematycznie. I nic już nie wiadomo...! Ale może na następnej stronie...?
     Zabójca zostawia przy każdej z ofiar papierową łódeczkę, złożoną z kartki książki. Taki znak, ślad zostawiony na miejscu zbrodni. Ale któż nie składał kiedyś papierowych łódeczek? Jest zaskakująco. Łódeczki składa sobie również psycholog Ewelina. Ba, nawet u samej pisarki Justyny, na półce za szklaną witryną leżą na boku papierowe stateczki. Śledztwo prowadzone przez komisarza Zawadę zatacza coraz większy krąg, błądząc po zawiłych meandrach tej sprawy.
     Narracja powieści jest zróżnicowana, prowadzona w trzeciej osobie, za wyjątkiem osoby pisarki. Ona sama wypowiada się w pierwszej osobie. Jest przez to wyróżniona. Tytułowa "autorka". Jest postacią kluczową w tej sprawie. A może jest punktem docelowym psychopaty? A wszystkie inne ofiary są przypadkowe, dla zmylenia tropu? Co i dla kogo mogło być motywem? Ktoś zazdrościł sukcesu pisarce? Pokusa dziedziczenia finansowego przez męża? Ktoś mógł poczuć się zraniony  przez pisarkę? A może kogoś opętała obsesja? Jakimi drogami podążają chore umysły? Bo każdy kiedyś ucieka w swoje drugie ja, każdy skrywa w swej duszy swoje tajniki...
           Niezmiernie zaciekawiła mnie psychologia tworzenia portretu zabójcy. Są tutaj bardzo ciekawie omówione cechy osobowości seryjnego mordercy, mechanizm wybierania przez niego swojej ofiary, umiejętność zakładania różnych masek przez psychopatę. Jak dobrze trzeba znać mentalność przestępcy, by skutecznie znaleźć klucz do wewnętrznej drogi każdej myśli jego chorego umysłu. Sprawcą może być każdy "kogo mija się na ulicy bez najmniejszych podejrzeń, kto może mieć normalną pracę i rodzinę, a jego drugie ja potrafi drobiazgowo zaplanować, a potem  wykonać zbrodniczy plan. I wrócić do pospolitego życia, póki głęboko skrzywione żądze znów nie zaczną się domagać zaspokojenia..."
     Polecam lekturę "Autorki", gdzie nic nie jest przewidywalne, tak, jak nieprzewidywalna jest ludzka psychika.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

niedziela, 5 października 2014

" Wszystko z miłości"

Autor: Roma Ligocka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2007
Ilość stron: 162


       (...) Szczęście bierzemy sobie sami, odnajdujemy je w sobie i pewnie tak być musi- bo szczęście utkane jest z cieniutkiej, "motylej " tkaniny (...)
Na pewno więc szczęściem nie jest miłość...
Miłość?! (...) Pomówmy jeszcze raz o miłości, jak różne ma imiona, twarze, odcienie...

                               cyt.: "Wszystko z miłości"- Roma Ligocka

                          Roma Ligocka, krakowska pisarka, malarka, scenografka, kostiumolog, artystka, która ma w ręku różne narzędzia do wyrażenia swych uczuć, emocji. Literacko debiutowała powieścią "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku", którą to ona sama była. Przeżyła Holokaust, ocalała, by nam o tym opowiedzieć...
Później poznajemy pisarkę jako "Kobietę w podróży", "Dobre dziecko", "Tylko ja sama", " Znajomą z lustra". W każdej ze swych książek przekonuje nas, że "Życie może być piękne nawet dla kogoś, kto przeszedł piekło...W rozmowie z czytelnikiem, bo to jest swoisty dialog, zwierza się: "Mnie moje życie kiedyś podarowali, a potem sama je sobie podarowałam." Wszystkie jej książki serdecznie polecam, zachęcam do szczerej rozmowy z Romą Ligocką, w której przekona Ciebie, że tak, jak Ty, ma swoje radości, szczęścia,  smuteczki, smutki, lęki.
          A sama Roma Ligocka, względem swych ulubionych książek ma taką zasadę, "że nigdy nikomu nie polecam moich ulubionych książek. Wiem, że między książką, autorem a czytelnikiem musi się wytworzyć specjalna, intymna więź- i nikt nie może służyć tu za pośrednika. Swoją książkę trzeba samemu znaleźć. pokochać, wykorzystać ją do cna, a potem porzucić..."
     Jednak kiedy myśli o miłości... odstępuje od tej zasady. I wszystkim dziewczynom, kobietom, które jadą dziś tym szybkim Pendolino, od stacji dom do stacji przedszkole, szkoła, zakupy, praca i z powrotem, kiedy już z niego wysiądą, a "chciałyby przeczytać choćby tylko jedną książkę, gdyby zechciały z niej dowiedzieć się wszystkiego o sobie, kobiecie, miłości"- poleciłaby "Annę Kareninę" Tołstoja. To bez znaczenia, że żyła w połowie dziewiętnastego wieku i ubrana w krynolinę jeździła powozem, a nie samochodem...- "Chce dojść do sedna miłości (...) zrozumieć, co w niej jest takiego (...) Chce wznieść się w chmury, dotrzeć do granic, ulecieć... Czyż dzisiejsza kobieta nie chce tego samego?
       Taką twarz miłości,  "miłość - ta dziwna mieszanina namiętności i lęku, pokory i szaleństwa" odkrywa przed nami tytułowy felieton "Wszystko z miłości". Tak właśnie zatytułowana jest mała niepozorna książeczka, na którą składają się 24 króciutkie felietony.
W pozostałych felietonach "Wszystko z miłości" Roma Ligocka odsłania inne oblicza tego najwyższego z uczuć. 
 W tych miniaturowych formach opisuje przeróżne historie, zawierające całą istotę, głębię miłości, w szerokim pojęciu, w wielu aspektach. Na tej ogromnej palecie widnieje koloryt miłości...platonicznej, do przyjaciela, do dziecka, miłości do miejsc, przedmiotów, zwierząt, do rodziców, wiele odcieni miłości, która z czasem dojrzewa i staje się bardzo intensywna. I wreszcie, w centrum palety, to miłość do siebie samego, istotna, bardzo ważna, to fundament, by móc pokochać kogoś drugiego.
         Pisarka posiada taki dar przekazywania swoich przeżyć, emocji, swą wrażliwość przeplata z naszą, swój los plącze z losem swych bohaterów, ludzi, których spotyka, ich odczuwanie łączy ze swoim, a my siłą tego zabiegu utożsamiamy się z tymi odczuciami. Czujemy podobnie, czujemy, że jesteśmy tacy sami...A może chcielibyśmy być...? Ze swej szczerości i empatii, którą przenika każdego człowieka, potrafi utkać niewidzialną, lecz nierozerwalną nić, wiążącą siebie z czytelnikiem. Kto przeczytał chociaż jedną jej książkę, to wie o czym mówię.
       Człowiek jest inspiracją dla Romy Ligockiej, ten przypadkowo spotkany na ulicy, w kawiarni, w podróży. Czy to w Krakowie, Rzymie, Wiedniu, Monachium, na Manhattanie, wszędzie tam intryguje ją ich wiek, pasja, ich radości, smutki, ich lęki i obawy i codzienność. Każdy ma swoją codzienność.
"Codzienność to nie tylko błahość, przeciętność, nuda. Codzienność to także bezpieczeństwo, urok zwyczajności, znajoma melodia. Odliczone kroki na ścieżce."
    To prawda, że Roma Ligocka zabiera nas ze sobą w swoje podróże, odległe, egzotyczne miejsca na świecie, do kawiarenek, do hoteli, ale nie po to, byśmy jej zazdrościli....."ciągłych zmian miejsc, przeprowadzek, wiecznej tułaczki, pakowania za dużo i za ciężko- najwięcej ważą wspomnienia i strach, że będzie obco, smutno." Wspominając człowieka  spotkanego w Lucernie, filozofa i pisarza, mieszkającego z dziada pradziada w swoim starym domu, pisarka przytacza jego słowa: "Czytałem pani książki - i zazdroszczę, bo pani miała naprawdę ciekawe życie. A my tylko tutaj. Zawsze tylko tutaj."
     Tyle tematów, tyle pomysłów, krążących po głowie, musiały stworzyć spory natłok. Dla uspokojenia myśli, dla odpoczynku, pisarka rysuje. Jej rysunki przedstawiają postaci ludzi wyciszonych, spokojnych, spacerujących. Rysunek spacerującej rodziny to "melodia przewodnia", to melodia do egzystencjalnych opowieści, podziwiamy je co kilka stron. Zapewniam, że w tej małej książeczce jest jeszcze wiele ciekawych treści, o których nie wspomniałam. Jest to przewodnik po uczuciach, emocjach pisarki, ale też naszych. Warto się z nim zapoznać, po to, by kiedyś tam, nie powtarzać po Winstonie Churchillu, że:
"Ze wszystkich zmartwień, którymi trapiłem się w przeszłości ponad dziewięćdziesiąt procent było niepotrzebnych"i po to, by nigdy nie być "małym żołnierzykiem, który boi się zbliżyć do ognia, bo wie, że jest tylko papierowy." Bo, jak już żołnierzykiem być, to tylko ołowianym. 

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem
     

środa, 1 października 2014

"Stulecie Winnych"- Ałbena Grabowska- recenzja

Autor: Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 10 września 2014
Ilość stron: 356



         Umarłych pogrzebiemy...
Ci, którzy przeżyli, niech idą do domu.- Usłyszała głos księdza proboszcza.
- Ci, którzy przeżyli, niech idą do domu...
- Ci, którzy przeżyli...powtórzyła Ania zbielałymi wargami.
                                       - Ci, którzy przeżyli...

                                                                               Cyt.: : Stulecie Winnych"- Ałbena Grabowska

                "Stulecie Winnych" to epicka powieść Ałbeny Grabowskiej o losach polskiej rodziny na tle wydarzeń dwóch wojen światowych. Książka jest jeszcze gorąca od druku, tym bardziej cieszy mnie fakt, że mogłam ją przeczytać. Autorka jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, ma już spory dorobek literacki. Po tej lekturze, rozbudzony mój apetyt, muszę zasycić, sięgając po jej wcześniejsze książki. Niewątpliwie świadczy to o talencie pisarskim, a on rodzi się w duszy człowieka, bez względu na jego profesję i preferencje zawodowe.


              Dzieje rodziny Winnych poznajemy z chwilą narodzin bliźniaczek Marii i Anny, w czerwcu 1914 roku. Niestety, Katarzyna, wydając córki na świat, oddała swe młode życie. Jej mąż Stanisław całkiem się załamał. Mieli już dwóch synków Tadzika i Wacka, dla którym powinien być silnym. Z pomocą i wielkim wsparciem przyszła cała rodzina. Zamieszkali z nim jego rodzice Bronisława i Antoni. Przy chłopcach pomagała kuzynka zmarłej, Andzia, która trafiła już do nich wcześniej. Wzięli ją do siebie z dobrego serca, by to jej pomóc. Mamka Helka karmiła bliźniaczki, bo tak zalecił lekarz. Niewskazane było mleko krowie, czy kozie. Jakaś część Stanisława umarła, odeszła z ukochaną Kasią na zawsze. I tylko ubolewał: "Czemu ja trzech nie obiecałem"-powtarzał, jak mantrę. Modląc się o szczęśliwe rozwiązanie, obiecał Panu Bogu, że zrobi, jako, że był stolarzem, dwa konfesjonały do kościoła. Jeden za życie żony, drugi za życie dziecka. -"Czemu tylko dwa? Czemu dwa...?
       Ania, o kilka godzin młodsza z sióstr, dostała w darze nadprzyrodzone zdolności prorocze. Znajdowano w jej łóżeczku złowróżbne pióra, szerszenie, kulki, a nawet popiół. Ciężka kulka w paluszkach Ani była wróżbą wręcz kasandryczną, przepowiadającą wydarzenie z dnia  28 czerwca 1914 roku w Sarajewie, gdzie strzelono do arcyksięcia Ferdynanda i jego żony Zofii. Zamach ten był zarzewiem I Wojny Światowej.
      Znaki, symbole, wróżby, starodawne wierzenia. Łączono pewne fakty, interpretowano po swojemu i przywiązywano do tego szczególną wagę. Ale nie zdolności mediumiczne są istotą tej powieści. Owszem, to mentalność ludzi tamtych czasów. W świetle późniejszych zdarzeń, przekułabym te wszystkie wierzenia w metaforyczną zdolność przewidywania tego, co ma nastąpić, w wyostrzoną intuicję wyczulonych zmysłów. Ale, czy możliwe było do przewidzenia, co los szykował mieszkańcom podwarszawskiego Brwinowa, Podkowy Leśnej, Warszawy, całego kraju?
     Wojna stała się już faktem, zewsząd słychać było jej odgłosy. Zjednoczeni ze sobą członkowie rodziny Winnych, jak również inni, mieli nadzieję, że front ominie ich kryjówki. Bezlitosne macki dosięgły każdego. Wojna, jak również epidemia grypy hiszpanki boleśnie dotykają rodzinę Winnych.
     Tak, jak wcześniej toczyło się w Brwinowie zwyczajne życie, tak teraz wszystko się zmieniło, by już nigdy nie było takie samo. Codzienne czynności zostały przerwane padającymi wokół hasłami: "wojna, bitwa, strzelanie, zabrali, zranili, zastrzelili..."
     Rodzina Winnych stara trzymać się razem. Troszczą się o siebie nawzajem. Z tej troski, ukrywają przed sobą bolesne prawdy. Wcześniej sami nie wiedzieli, do czego będą zdolni, co mogliby zrobić, by chronić rodzinę i siebie samych. Mają swoje tajemnice...
"Czarny dym, jaki spowijał Antoniego od czasu tego dnia, kiedy Ruskich w piecu spopielił (...) nigdy się nie rozwiał." Tragiczne przeżycia Antoniego i innych z rodziny, "Jak demony urosły w umyśle, uniemożliwiając normalne życie."
      Ałmena Grabowska losy swych bohaterów umiejscowiła w prawdziwych realiach, które są tłem do życia, zmagań z nim, zwyczajnych ludzi. Nakreśliła ich wyraziste portrety, uwzględniając język, jakim się wówczas posługiwali, ich mentalność, postrzeganie rzeczywistości. Zrobiła to z takim kunsztem, tak realistycznie, że potrafiła przenieść mnie, czytelnika w tamten czas, w tamte miejsca. Musiałam to podkreślić szczególnie, ponieważ taka myśl, takie wrażenie, towarzyszyły mi  podczas czytania książki, strona za stroną.
      Historia, jaką poznajemy dzięki Ałmenie Grabowskiej uzmysławia nam, że podobny los dzielili też inni. Wszystkie trudne decyzje, jakie musieli podjąć, trudne wybory, do jakich zmuszała ich bezwzględna rzeczywistość, okropne przeżycia, jakich doświadczyli, wszystko to determinowała wojna. Okres międzywojenny wniósł dużo zmian w życie Winnych, dużo nadziei. Bliźniaczki Maria i Anna to już dorosłe, piękne, wyedukowane kobiety. Czy jest coś, co mogłoby je podzielić...? Nad wszystkimi wciąż czuwa babcia Bronisława. Wyjaśniają się pewne zaszłe mgłą tajemnice. Ale, czy wszystkie...?
   Jest tutaj ciekawy wątek z życia kobiety, która urodziła dziecko i oddaje na wychowanie siostrom zakonnym. Dziewczynka trafia do sierocińca prowadzonego przez siostry Franciszkanki. Dlaczego tutaj trafiła? Jakie będą jej dalsze losy? I w jaki sposób ten wątek splecie się z losem rodziny Winnych? To jest niebywała opowieść.
     Intrygował mnie tytuł i nazwisko bohaterów. Czy Winni są tak dosłownie, nomen omen, "winni"? Jak tak, to czemu...? Zadałam takie pytanie pisarce w konkursowych siedmiu pytaniach do autora, na blogu "Pisaninka" o metaforyczny wydźwięk tego nazwiska.
   -  " Nazwisko Winni nie jest przypadkowe. "Stulecie Winnych"- tytuł powstał jako pierwszy. Dopiero potem wymyśliłam fabułę. Potrzebowałam tytułu, który będzie wieloznaczny. (...) Winni... Oni na kartach powieści dokonują pewnych wyborów, nie zawsze moralnych, a na pewno w wielu przypadkach sprzecznych z prawem. To nie są ludzie jednoznacznie dobrzy, ale przez to są bardziej namacalni, prawdziwi.(...) z krwi i kości."- wyjaśniła pisarka.

   Bohaterowie też odpowiadają sobie na te wątpliwości, co do winy, tłumaczą sobie:
"Nie ma winnych synku, kiedy jest wojna..."


           Pierwszy tom sagi kończy się w momencie, gdy w życie Winnych wkracza, z wielkim impetem, z całym swym okrucieństwem II Wojna Światowa. Jest dzień 1 września 1939 roku. To ten dzień odbiera narodowi niepodległość i wolność, którą jeszcze nie zdążono się nacieszyć. A zapanował strach....

          Nie wiem, czy muszę jeszcze coś dodać, by specjalnie polecić tę lekturę? Ja nie będę mogła doczekać się dalszych losów rodziny Winnych.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem