Autor: Anna Klejzerowicz
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 3 listopada 2015
Ilość stron: 320
Raz zdradzona tajemnica nie ginie nigdy, zaczyna żyć własnym życiem.
cyt.: "Dom Naszej Pani"- Anna Klejzerowicz
Pasja, to wartość sama w sobie. Wzbogaca nas wewnętrznie.
A jeśli ktoś potrafi dzielić się z innymi stanem swego umysłu i tym, co wypełnia jego duszę, to już jest wartość bezcenna.
Taką umiejętność posiada pisarka Anna Klejzerowicz.
Ciekawą fabułę, intrygę kryminalną, problemy ogólnoludzkie osadza w realiach historycznych, wtajemniczając czytelnika w, pasjonujące ją samą, arkana kultury, sztuki, archeologii, fotografii.
Swą pasją zaraża, hipnotyzuje, czaruje. Czytelnicy z wielkim entuzjazmem przyjmują wieści o każdej jej nowej książce. Podobnie było teraz, gdy w listopadzie ukazała się powieść "Dom Naszej Pani".
Wraz z książką pojawia się ponownie niezawodny detektyw Emil Żądło. Były policjant, obecnie dziennikarz śledczy, zasłynął dzięki swej nieprzeciętnej intuicji, charyzmie oraz pasji do wykonywanej pracy.
Praca zawsze była dla Emila ważna. Była i jest ratunkiem i satysfakcją w trudnych, wirujących momentach jego życia osobistego.
Wcześniej, w "Sądzie Ostatecznym", wykazał się prowadząc prywatne śledztwo w sprawie okrutnych morderstw związanych z gdańskim tryptykiem pochodzącym z II polowy XV wieku, autorstwa niderlandzkiego malarza Hansa Memlinga "Sąd Ostateczny". Następnie, w "Cieniu Gejszy" zgłębia tajemnicę kolejnych zbrodni i ich powiązanie z japońskimi drzeworytami. Tym razem ma do rozwiązania zagadkę kryminalną dotyczącą jednej z największych tajemnic starożytności. Zagadka tkwiąca głęboko, niczym Atlantyda, w głębinie oceanu. Albo Tartessos - starożytne El Dorado. Na wpół legendarne miasto - państwo, umiejscowione na ziemiach współczesnej Andaluzji. Słynęło z niezwykłej kultury, sztuki, przepychu. Dlaczego legło w gruzach? Gdzie się znajdowało? Ile było tych Atlantyd?
Cywilizacje sprzed tysięcy lat. Czy cokolwiek po nich pozostało? Każdy odnaleziony ślad mówi coś o tych, którzy go pozostawili. Każdy artefakt, to skarb, łup bezcenny, za który niejeden oddałby życie.
Fabuła powieści przenosi nas w lata dwudzieste ubiegłego stulecia, na wybrzeże Hiszpanii, do portu Huelva.
Podglądamy, z zapartym tchem, akcję przeładunku dużej skrzyni z barki na pokład niemieckiego statku. Zamorski statek SS "Bonifacio" pod gdańską banderą...
Co wspólnego z tamtym zagadkowym zdarzeniem mają współcześnie popełnione zbrodnie w Gdańsku i jego okolicy?
Ofiarami są naukowcy, pracownicy muzeów, pasjonujący się starożytnością. Że nie są to zbrodnie przypadkowe świadczy pozostawiony na miejscu zbrodni znak graficzny, przypominający hieroglif.
Kto kryje się za tym tajemniczym symbolem?
Seryjny morderca pracowników naukowych? Wariat mordujący muzealników?
Mnożą się domysły...
Emil nie może uwierzyć w podobne sugestie. Mocno angażuje się w śledztwo. Współpracuje z policją.
Boi się o swą ukochaną Martę. Ofiary, to jej współpracownicy po fachu, z tego samego środowiska zawodowego. Wciąż rodzą się nowe spekulacje... Psychopata? Mord rytualny? Mafia? Czarny rynek z handlem sztuką? I kim jest tajemniczy "Zet"? I co to jest "Obiekt"?
Zagadka rodzi zagadkę. Urasta do gigantycznych rozmiarów. Mnóstwo znaków zapytania. Gdzie szukać odpowiedzi?
Szuka policja, szuka Marta, Emil i nawet jego syn Bartek. Szukają w archiwach, w podziemiach lubickiego pałacu, w historii miasta Gdańska i jego okolic.
Nowe informacje, nowe konfiguracje, chwilowo jaśniej zarysowują obraz sprawy, by za chwilę znów stał się mglisty. Ślady "atlantologów", czy raczej"atlantomanów" prowadzą śledztwo aż do Hiszpanii, do Andaluzji.
Pozostawiany przy zwłokach tajemniczy znak, łączy wszystkie zbrodnie, wskazuje na powiązania z Tartessos i z masonami.
Masoni w Gdańsku? Cóż wspólnego z tym zamieszaniem mogą mieć wolnomularze? Gdzie jest jakieś logiczne wytłumaczenie?
Emil łapie trop. Prowadzony przez swą intuicję, idzie za jej głosem, nie zważając na niebezpieczeństwo. A ono czyha. Zagraża jemu i Marcie. Kto, w ogóle, mógł mieć podejrzenie, co do nich? Czyżby przecieki z policji?
Wciągająca, absorbująca akcja. Po nitce do... Domu Naszej Pani.
Co to za dom? Kim jest jego Pani? W czym tkwi jej moc? Czym wzbudza ona tak bezgraniczny podziw i uwielbienie? Przeradzające się w obsesje, obłęd, fanatyzm? Ale, czy to ona wymaga krwawych ofiar?
Koniecznie trzeba tam trafić, trzeba ją zobaczyć, poznać, by wyprostować mnóstwo znaków zapytania.
"Dom Naszej Pani", to fascynująca lektura, będąca zarazem podróżą w odległą nam, ale wciąż intrygującą starożytność, niekończące się artystyczne źródło inspiracji dla wielu.
Anna Klejzerowicz jest mistrzynią w gradacji napięcia. Wprowadza nas brawurowo w akcję, wtajemnicza w kulisy sprawy, nie szczędząc emocji i silnych wrażeń. Dozuje i nigdy nie odkrywa wszystkich kart. W ten sposób rozbudza naszą wyobraźnię i skłania do przemyśleń. Stopniowo i umiejętnie prowadząc do kulminacji, wiele wątpliwości wyjaśnia, ale i tak pozostawia nam przestrzeń na interpretację własną. Wyrażając tym samym szacunek do swojego czytelnika.
Oprócz ciekawej fabuły, wciągającej intrygi kryminalnej, wnikliwych, psychologicznych portretów wykreowanych przez siebie postaci, Anna Klejzerowicz w swoich książkach przekazuje coś więcej. Gdzieś pomiędzy wierszami, blisko jej bohaterów, w miejscach ukochanego miasta Gdańska i okolic, krąży niezwykła energia, poświata. Magicznie silna, że prawie namacalna. Bez względu, jak złe rzeczy dzieją się na kartach jej kryminalnych powieści, zawsze jest miejsce na przejaw afirmacji życia, z miłością do drugiego człowieka, do zwierząt, z docenianiem zwykłych, małych rzeczy. Wyłania się niekłamana filozofia codziennego życia, wielce daleka od szumu, zgiełku, oślepiającej "mamony", ogłupiającego zbytku tego świata.
Dostrzegam to w twórczości pisarki i bardzo cenię. Taka magia.
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/