środa, 19 lutego 2014

PO CO? NA CO? DLACZEGO?

Myśli, tak jak małe, żywotne dzieci czasami trudno okiełznać. Biegają rozproszone, tak strasznie niesubordynowane po głowie i nie sposób tak dużej gromadki utrzymać w ryzach. Zwłaszcza, jak nam na tym zależy. Właśnie chcę je połapać, ładnie, składnie poustawiać w pary, w piękne słowa, w mądre treści. Chcę wyrzeźbić z nich swoją postać, charakterystykę, jakiś mądry światopogląd. A tu nic-Tabula rasa... Ale nic na siłę. Może z czasem się zapisze i powiem coś mądrego sobie, Wam i światu. A w tym momencie pojawiają się w mojej głowie pytania: Po co? Na co? Dlaczego? Pytam sama siebie. Po co mi ten blog? Przecież się nie nudzę. Mam co robić. Jestem cały dzień na pełnych obrotach. Czasami brakuje czasu, żeby usiąść i spokojnie wypić kawę. Piję ją, jak to się mówi -w biegu. Najbliżsi mówią, że mam niezdiagnozowane ADHD.
No cóż. Hit et nunc. TU i TERAZ zobowiązuje!? Stwierdzam i jednocześnie zadaję pytanie. Często w samym pytaniu zawiera się odpowiedz. Jeżeli już zastanawiamy się nad czymś, nad sensem tego, co chcemy zrobić, to może w tych wątpliwościach kryje się sam sens? Zabrzmiało nieco filozoficznie, zupełnie niepotrzebnie. Po co zatem? Może po to, aby sporządzone statystyki, badania naukowe, ankiety nie zostały bez pokrycia. Nie, nie chodzi mi o badania typu-kto pisze bloga, w jakim jest wieku i w jakim celu to robi. Chociaż może i takie są i pośrednio mówią o tym -też dobrze. Ale pisząc bloga, daję dowód(mówię o sobie) na to, iż istnieje współzależność pokoleń. I w tym kierunku właśnie już dawno poczyniono badania naukowe. Otóż Margaret Mead-amerykańska antropolożka kulturowa mówi o kulturze prefiguratywnej, gdzie zmienia się kierunek przekazu wartości. Młodsze pokolenie, lepiej radzące sobie ze zmianami technologicznymi, narzuca starszemu pokoleniu określony system wartości, wzorów kulturowych i norm. Jak z tej treści wynika, a do czego się przyznaję bez bicia-to dzieci nakłoniły mnie do założenia bloga. Oczywiście, jak łatwo można się domyśleć, pomogły mi od strony technicznej. I wiem, że pokładają we mnie swoje nadzieje. Dalej muszę radzić sobie sama.

 Jeszcze jedno-rozmawiając z dziećmi (pozdrawiam moje kochane studenciaki) przyjęłam cenną sugestię, żeby nie kreować się na kogoś, kim się nie jest. Być sobą. Być szczerą. Myśli moje niesforne uspokoiły się znacznie. Patrzę w nie i widzę, niczym w kalejdoskopie-ułożyły się w słowo SZCZEROŚĆ...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz