piątek, 22 kwietnia 2016

"Dzieci kartografa" Sarah McCoy

Okładka książki Dzieci kartografa
 Autor: Sarah McCoy
 Wydawnictwo: Świat Książki
  Data wydania: 17 lutego 2016
  Ilość stron: 416




            Życia nie da się zmusić, żeby było takie jak chcemy, wtedy gdy chcemy.

Nie można zmienić dnia wczorajszego ani, kontrolować jutra. Możemy żyć tylko dzisiaj najlepiej jak potrafimy, co czasem okazuje się lepsze niż myśleliśmy
                                            cyt.: "Dzieci kartografa" Sarah McCoy



 "Dzieci Kartografa" Sarah McCoy to perełka wyłowiona z literackiego oceanu. Tak szczęśliwą rękę i niezawodną intuicję posiada moja córka Marta, która uwielbia robić mi tego typu niespodzianki. Trudno po takiej lekturze powrócić do rzeczywistości.

Jak powstają tak głębokie, wielowarstwowe, bogate tematycznie powieści? Zamyśliłam się nad genezą tej fascynującej historii. Co było iskrą dla pisarki, rozniecającą jej twórczy zapał?
Myśl? Postać? Miejsce? Zdarzenie?
Gdybyśmy zapytali autorkę o pomysł na tę fabułę, odpowiedziałaby, że było to jedno zasłyszane przez nią zdanie. Nasycone trwogą, bólem, bezradnością słowa, wykrzyczane przez pewną kobietę z ganku domu na Apple Hill. 

Kobiecy głos: "Pies to nie dziecko...", powracający jak mantra, stał się dla pisarki zarysem pomysłu. Twarde, wymowne słowa wwiercały się w mózg, niczym klucz w zamek potężnych drzwi do powieści.
Para bohaterów, utożsamiana z tym zdaniem, miała już swe dane osobowe. Byli nimi Eden i Jack Andersonowie.
Ukształtowane postaci tych dwojga, same przyszły do pisarki. 
Andersonowie przeprowadzają się do starego domu na  przedmieściach, by wieść dobre, spokojne życie, integrują się ze społecznością, mają plany, marzenia, całą przyszłość przed sobą. Beztroska kończy się wraz ze spadającym na nich ciosem, że marzenie o dziecku pozostanie tylko marzeniem.
Mogłaby to być, z powodzeniem, (z pewnością jednak nie większym, niż jest w rzeczywistości), samoistna historia o młodych ludziach, których życie, w całości, zostało zdominowane mozolną walką o upragnione potomstwo.
Problem bezpłodności jest obecny w literaturze. Wzbudza tyle samo dobrych, dających nadzieję, emocji, co kontrowersji. 
Są pustki, których niczym nie da się wypełnić. Nie ma alternatywy, bo każda jest tylko substytutem.
Pomimo, że problem jest bolesny, spędzający sen z powiek młodym małżonkom, to nawiążę do przedmiotowego zdania z psem, bowiem pies odegra w ich życiu istotną rolę...

 "Życia nie da się zmusić, żeby było takie jak chcemy, wtedy gdy chcemy.
Nie można zmienić dnia wczorajszego ani, kontrolować jutra. Możemy żyć tylko dzisiaj najlepiej jak potrafimy, co czasem okazuje się lepsze niż myśleliśmy."

To zdanie jest mottem, dającym doskonale wkomponować się w wiele miejsc tej wielowarstwowej powieści, adekwatnym do wielu zaistniałych w fabule sytuacji, dotyczących różnych bohaterów (może nawet wszystkich), różnych czasów, miejsc, okoliczności.

Pisarka Sarah McCoy precyzyjnie buduje konstrukcję swej powieści, dbając o każdy detal.
Kiedy znalazła miejsce na życie dla swych współczesnych bohaterów Eden i Jack'a, w dzisiejszym miasteczku New Charlestown, w Zachodniej Wirginii, zaczęła dokładnie przyglądać się temu miejscu. Zgłębiała historię okolic pełnych domków z epoki królowej Anny, z werandami, kolumienkami, spadzistymi dachami.
Stary, z XIX wieczną fasadą, teraz wyremontowany dom przy Applle Hill Land, mógłby opowiedzieć niejedną historię.
I ta tajemnicza porcelanowa głowa lalki, znaleziona przez Eden w piwnicy jej domu. Czy była tylko zwykłą zabawką...?

Dom... Adres... Historia...
Na skutek pieczołowitych poszukiwań pisarki, z archiwalnych źródeł wyłoniła się autentyczna postać Johna Browna, wraz z jego tragiczną historią. Jego heroizm w walce o zniesienie niewolnictwa, działalność w podziemiu abolicyjnym, przynależność do wyzwoleńczego ruchu Kolei Podziemnej, uczyniła z niego bohatera, znanego całemu światu.
Za bohaterstwo nie zawsze dostaje się honory, medale. John Brown dostał celę więzienną, strażnika i w końcu szubienicę. To skazanie było jedną z przyczyn wojny secesyjnej.
Tragiczna śmierć, a właściwie to już wcześniej wydany wyrok, był natchnieniem do złożenia poetyckiego hołdu temu człowiekowi przez Cypriana Kamila Norwida w utworze "Do obywatela Johna Brown": 
    "Przez oceanu ruchome płaszczyzny Pieśń Ci, jak mewę posyłam, o! Janie..."

Po śmierci Johna Browna, dzięki swej wrodzonej odwadze, sile charakteru, jego dzieło kontynuuje jedna z jego czterech córek Sarah Brown. Została obdarowana talentem artystycznym, dzięki któremu była w stanie pomóc w ratowaniu życia niewolnikom uciekającym na Północ. W swoich obrazach kreśli zakamuflowane mapy dla wyzwoleńczego ruchu Kolei Podziemnej. Pogodziwszy się z bolesnym faktem, że nie może mieć dzieci, postanowiła pomagać ludziom, jak tylko będzie potrafiła. Ukrywa ścigane rodziny. Maluje obrazy z ukrytymi mapami, a także główki lalek, za pomocą których przekazuje wiadomości walczącym.
Poznajemy wiele faktów z życia Sarah. Podziwiamy jej intelekt, pasje, zdolności, konsekwencje w podejmowaniu trudnych decyzji, gotowość do dźwigania, często bolesnych skutków swych działań. Przeżywamy razem z nią silne emocje związane z tragiczną miłością do przyjaciela, oddanego na zawsze, ale poślubionego przez inną,  Freddy'ego. Jaka siła pozwala jej to wszystko udźwignąć, zachowując dobroć, szlachetność i zdolność dzielenia się tymi wartościami?
Historia pięknej Sarah, niezapomnianej kobiety z przeszłości, nie zdominowała fabuły, by stać się biografią  bohaterki. Tutaj kolejny ukłon w stronę Sarah McCoy, która z równie wielkim talentem, jak jej bohaterka, imienniczka z resztą, kreśląca mapy i wskazówki dla uciekających z Południa niewolników, tak ona sama, jako pisarka, kreśli swą mapę dla czytelnika.

Autorka wcześniejszej powieści "Córka piekarza", w swej kolejnej książce "Dzieci kartografa", umiejętnie łączy ze sobą dwie różne epoki: współczesność przeplata się z przeszłością. Dwie czasoprzestrzenie, odległe od siebie o sto pięćdziesiąt lat. Łącznikiem są dwie bohaterki; współczesna Eden i zostawiająca po sobie ślady do przeszłości, Sarah. Spotkanie i konfrontacja epok, a także ich przedstawicielek, okazują się możliwe, dzięki temu, że przeszłość nie pozostaje niebytem, gdyż pozostawia po sobie cenne artefakty, wskazówki dla potomnych.
Te dwie postacie odbijają się w sobie, jak w symbolicznym lustrze. Łączy je  silne, niespełnione kobiece marzenie posiadania dziecka, problem jak sobie z tym poradzić, jak zachować kobiecość i w czym znaleźć życiowy sens i cel oraz siłę w dążeniu do nich. Sarah i Eden tworzą wspólną opowieść o tym, że nie zawsze dostajemy od losu to, czego oczekujemy, że czasem do głosu dochodzi przeznaczenie, niespodziewanie dostajemy coś, czego wcześniej nie przewidywaliśmy, coś, co pozwoli nam odnaleźć siebie na nowo.
Dwie różne historie niepostrzeżenie łączą się w jedną fascynującą opowieść, dowodzącą tego, że "nasze drogi, losy, decyzje, dzieje, przeznaczenia, łączą się i krzyżują na jednej gigantycznej mapie świata."


Żaden, z poruszonych w powieści tematów, nie dominuje nad innym, a każdy pozostaje równie ważny. Abolicjonizm, Wojna Secesyjna są historycznym tłem, na którym odbijają się wyraziste portrety bohaterów i bohaterek wraz z ich wyborami, decyzjami, marzeniami, wzajemnymi relacjami.
Kobiety zajmują w tych poważnych, historycznych sprawach swoje stanowisko, mówią donośnym, zdecydowanym głosem. Aktywnością, działaniem udowadniają swą odwagę i siłę. 
Że przywołam inną książkę, podobną tematycznie "Czarne skrzydła" Sue Monk Kidd, gdzie poznałam siostry Sarę i Angelinę Grimke z Charlestonu z Karoliny Południowej, pierwsze w historii działaczki na rzecz abolicji i prekursorki amerykańskiej myśli feministycznej, istotnej w walce o prawa kobiet.

W "Dzieciach Kartografa", pisarka Sarah McCoy, jeszcze raz daje świadectwo, jak silne i zdeterminowane potrafią być kobiety, gotowe iść pod prąd, na przekór prawu, utartym normom, zapłacić wielką cenę, by osiągnąć wyznaczony sobie cel.

Nawiązując do tytułu "Dzieci kartografa", warto wspomnieć, że oprócz niezwykłej Sarah, którą mogliśmy poznać, John Braun miał jeszcze trzy córki i czterech synów. Synowie walczyli wraz z ojcem w słusznej sprawie. Jeden z synów zginął w ataku na arsenał w Harpers Ferry, drugi został ranny. Najwięcej wiemy na temat Sarah.
Za tę akcję w 1859 roku, kiedy to John Braun usiłował wywołać powstanie niewolników na południu Stanów Zjednoczonych, atakując wspomniany arsenał w stanie Wirginia, został skazany na śmierć przez powieszenie, bez możliwości do ułaskawienia.

Sarah McCoy, tworząc postaci swoich bohaterów, tych fikcyjnych i tych historycznych, zabiera nas ze sobą w niezwykle emocjonalną podróż. Każdy z jej bohaterów rozwija się, usamodzielnia, nabiera siły, która, w jakiś magiczny sposób, emanuje na nas. Autorka postarała się bardzo, by nie powstała książka stricte historyczna, czy biograficzna, a zasygnalizowane tematy, problemy rozbudziły naszą ciekawość, skłoniły do głębszych przemyśleń i pomogły każdemu z nas docenić zwykłą naszą codzienność i to, co ona nam daje, czerpać radość z tego, co możemy dobrego zrobić dla bliskich i dla każdego drugiego człowieka. Odnaleźć w tym sens.

Okładkę książki, każdy widzi już przed jej lekturą, ale, gdy jest tak adekwatna, jak ta, to po zamknięciu książki, wciąż wpatrujemy się w okładkę i trudno jest, tak po prostu, odłożyć książkę na półkę.
Piękna grafika nawiązuje do przeszłości, która nie odejdzie w zapomnienie, bo czuwa nad nią dobry duch, Sarah Braun. Inteligentna, subtelna twarz kobiety z klasą, to twarz silnej i dumnej Sarah, spoglądającej w dół, niczym anioł, czuwający nad swoim starym, pełnym wspomnień i tajemnic domem, nad Zachodnią Wirginią, nad tym, co udało się jej ocalić.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/


wtorek, 5 kwietnia 2016

"Wróżenie z wnętrzności" Wit Szostak

Okładka książki Wróżenie z wnętrznościAutor : Wit Szostak
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 21października 2015
Ilość stron: 264


  Wtedy zrozumiałem, że nie wszystkie wspomnienia da się wygładzić, że niektóre krążą pomiędzy wnętrznościami, raniąc je ostrymi krawędziami.
                                     cyt.: "Wróżenie z wnętrzności" Wit Szostak

Gdy przeczytam książkę tego formatu, co "Wróżenie z wnętrzności" Wita Szostaka, jeszcze długo potem, słowa drążą mój mózg i rzeźbią moje myśli, które nie dają się okiełznać, by przekazać je dalej.
Tytuł jest intrygujący i mocno oddziałuje na wyobraźnię.
Nie jest to jednak kryminał z Kubą Rozpruwaczem. Nikt nikogo nie rozpruwa, by pastwić się nad czyimiś wnętrznościami i wróżyć z nich, jak z fusów po kawie.

To powieść głęboko psychologiczna, analizująca człowieka, jego byt egzystencjalny. Poprzez jego wnętrze, przez okaleczone ostrymi wspomnieniami wnętrzności do stanu jego umysłu, jego świadomości.
To książka o życiu, o koniecznej do odbycia drodze, wiodącej pomiędzy prywatnymi Troją i Itaką.
Podczas tej wędrówki powstają, wzbudzające podziw, mity, niczym niezniszczalne monumenty i takie, które z czasem kruszą się i zamieniają w gruzy, w szary pył.

W życiu każdego następują zmiany. "Zmiany małe, jak kapanie kropli, które łatwo przegapić, bo dokonują się niezauważalnie." Są też "duże zmiany", niczym "potop", który rozpętał Mateusz i który zmienił oblicze świata." Zmiany wpływające na decyzje typu: pozostać na zatracenie, czy uciekać w nieznane?
I nie tylko życie Mateusza, podzieliło się na to sprzed potopu i na to po nim.

Dwaj bracia bliźniacy Mateusz i Błażej przeglądali się w sobie jak w lustrze, byli jak jeden. Mieli swoje marzenia i plany na przyszłość, bezkresną beztroskę dwudziestolatków. Oboje studiowali i mieli równe szanse na start w dorosłe życie.
Nagle wszystko się zmieniło. 
"Lustro pęka." 
Już nie są lustrzanym odbiciem. Są bardzo różni. Za jaką przyczyną? Co, tak nagle, wykreowało mądrego Mateusza i głupiego Błażeja?
"Jestem głupim bratem mojego mądrego brata, on ma wszystko, a ja nic i tak jest dobrze."
 Tak ocenia siebie i brata Błażej, który jest narratorem tej fascynującej opowieści.

I teraz nic nie będzie już takie samo.
Opowiadający tę historię czterdziestoletni Błażej, od dwudziestu lat pozostaje zamknięty w swoim wnętrzu i nie nawiązuje kontaktu ze światem zewnętrznym ani jednym słowem. "Słowa trzeba oszczędzać na czarną godzinę, być może komuś uratują życie." szepcze tak do siebie, do środka i pisze tę opowieść. 
Błażej obserwując teraźniejszość, wraca myślami do minionego świata, pełnego wspomnień. Dobrze, że są, choć pochodzą z szarego świata. Niektóre jednak bardzo ranią. Okaleczają jego wnętrzności, z których bardzo trudno wywróżyć dobrą przyszłość.

Wraz z Mateuszem i jego dobrą, piękną żoną Martą, zostawili dawny świat i zamieszkali na nieczynnym od lat dworcu kolejowym, w samym sercu Bieszczad, w Poświatowie.
Dlaczego mądry Mateusz pozostawił wszystko, co składało się na jego karierę zawodową, sukcesy, światowe wystawy jego rzeźb, dostatnie życie i zaszył się w głuchym lesie? Co go zawiodło? Kto zranił?
Do Poświatowa trafiają ludzie z dawnego świata, przyjaciele Mateusza, próbują  namówić go do powrotu. Wówczas on ucieka w głąb lasu. Bo, czy możliwe są powroty do światów, z których się uciekało?
Błażeja, "tylko Błażeja", nikt nie namawia. On zajmuje pozycję nieistniejącego w przestrzeni. 
Ucieczka! Pustka! Samotność! Cisza!

Kiedy w ogóle doszło do rozłamu między braćmi? Czy jest jedno miejsce? Czy jest konkretny czas?
Czy to ich wspólny wyjazd do Włoch, do Toskanii był decydujący?
W Toskanii właśnie Błażej uzmysłowił sobie wiele rzeczy, które, możliwe, że wcześniej w nim kiełkowały.
Tutaj jednak przestał rozumieć Mateusza. Całkowicie.
Bo jak można zakochać się w obcych, nieznanych miejscach, w "jednorazowości", jaką była Toskania?
Nie można"życia tkać z przelotności." Podziw? - tak. Miłość? - nie.
Błażej kochał miłością prawdziwą, kochał kobietę z krwi i kości. Co stało się z tą miłością?

Jakim echem odbiło się ich spotkanie z ojcem? Ojciec, bohater narodowy, potrafiący wróżyć z historii, wyjechał nagle, bez pożegnania, uciekając przez kilka obcych granic przed bezlitosnym systemem.
I teraz ta bolesna konfrontacja. Nie spotkali "tytana, wyrzeźbionego niczym Dawid, a szarego człowieka." (...) "Tata szary niebohaterski, zmęczony człowiek, który ucieka wzrokiem." (...)
"Pamiętasz Mateuszu, co się wydarzyło, albo co się nie wydarzyło? Bo ja nie."

Błażej pozostał sam, "głupi i osobny."
Teraz tylko jedno jest pewne, znalazł nowe słowo swojej matki, bo to pierwsze bezpowrotnie zgubił.
"Teraz byłem kochanym urwisem mojej mamy, byłem głupiutki, nie głupi. Mama potrafiła zaczarować nawet najczarniejszą noc syna."
Matka, bez pomocy ich ojca, radziła sobie sama. "Przekuwała porażkę w zwycięstwo."
" Wypruwała sobie żyły", by zapewnić synom dostatnie życie.
Błażej zgubił to pierwsze słowo, jakim go matka obdarowywała, zapomniał, ale wciąż dobrze pamiętał, jak dumna była z Mateusza, jak wycinała z gazet każdy jego sukces, każdą wystawę, każdy medal.
A potem schowała się w to ostateczne ukrycie i "była schowana, bezpieczna, chroniona przed światem i ludźmi."

Błażej nie chciał trafić do domu dla "zmęczonych dusz", gdzie już kiedyś był i czego w tej chwili najbardziej się obawiał. Mateusz z Martą zabrali go ze sobą do Poświatowa. Do świata poza światami.
Dworzec i poczekalnia, to miejsce gdzie zamieszkali. Miejsce pozwalające na zapomnienie, na "zabijanie światów." Miejsce dobre na przeczekanie, pełne nadziei na małe i duże zmiany, na lepszą przyszłość.
Ale to "tu i teraz" jest najważniejsze.

Wit Szostak poruszył temat eskapizmu, temat od zawsze aktualny, co spowodowało wprowadzenie mitologizacji pewnych fraz. Ucieczka, zazwyczaj determinowana jest strachem. Ucieczka przed bezlitosnym systemem, przed aresztowaniem, przed dotychczasowym życiem, pełnym rozczarowań, pełnym presji i wielkich oczekiwań.
Uciekał ojciec, uciekał Mateusz, uciekał Błażej... Każda próba ucieczki, kończy się fiaskiem. Nie da się uciec od życia, od siebie samego.
Pisarz podjął problematykę uniwersalną, ponadczasową i zrobił to po mistrzowsku. Mocną stroną jest tutaj styl paraboliczny, mieszanka dosłowności z alegorią i symboliką. Jak również język, którym relacjonuje nam swą opowieść narrator. Pewien chaos, powtarzalność, cykliczność sformułowań, to zamierzony i trafiony zabieg. Uzyskana w ten sposób rytmika, odzwierciedla stan umysłu narratora. Prawdziwy majstersztyk.

Narrator szepcze do siebie, do środka i pisze tę opowieść. To przekaz z głębi, z trzewi, z zakamarków labiryntu poplątanych myśli, gdzieś z miejsca, gdzie łączy się świat rzeczywisty z magią. To przekaz z nurtu realizmu magicznego, fantasy, wymagających od czytelnika zatrzymania się dla zadumy, dla refleksji. Jestem zwolenniczką takiej literatury, zgłębiającą, wciąż  do końca niezbadaną, ludzką psychikę.

Książka ukazała się w serii Kontrapunkty Wydawnictwa Powergraph. Nagrodzona tytułem Książki Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Fantastyka, fantasy. Od niej zaczęłam odkrywanie talentu literackiego Wita Szostaka. Koniecznie muszę nadrobić. 
Ostatnia z jego powieści "Sto dni bez słońca", nominowana była do Paszportów Polityki 2014; przedostatnią "Fugę", nominowano do Nagrody Nike 2013.

Namawiam gorąco do tej lektury, bowiem każdy ma swoje "wczoraj" i wspomnienia, które pomimo, że nie zawsze dadzą się "wygładzić", to zawsze można kolejny raz je przemyśleć, by mniej raniły, by mniej bolały. 
By zapełnić pustkę, by przerwać ciszę...


Wydawnictwu Powergraph serdecznie dziękuję za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
        
                                
                                      http://www.powergraph.pl/wp-content/themes/graylagoon-01/images/powergraph_header.png

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/