poniedziałek, 23 lutego 2015

WYNIKI KONKURSU NA RECENZJĘ LUTEGO

W związku z tym, że w miesiącu lutym nadeszły tylko dwie recenzje konkursowe:

1. Recenzja książki "Ostatnie rozdanie" Wiesława Myśliwskiego, nadesłana przez Magdalenę Łatkowską

oraz

2. Recenzja książki  "Pierwsza na liście"- Magdaleny Witkiewicz, nadesłana przez Agnieszkę Krizel

zgodnie z regulaminem, sama wybrałam zwycięzcę, nie poddając recenzji pod głosowanie czytelników.

Zwyciężyła recenzja Magdaleny Łatkowskiej, serdecznie gratuluję i zapraszam do lektury:


Autor: Wiesław Myśliwski
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 9 września 2013
Ilość stron: 448








Porządki generalne w szafie, w notesie, w życiu. Co wyrzucić, kogo zostawić? Czym oznaczyć niewiadomą. Jaką hierarchię przyjąć? Naturalnie od początku, od spodu, od najdawniejszych wspomnień. Gdzie to A. ? Chyba tam w korytarzach sądu. Tam, gdzie ta mała, chuda dziewczynka ze śniącą lalką. Tylko oczy jej, jakby zbyt dorosłe. Nie wyszedł szczęściu naprzeciw. Matka miała żal. A może jednak? Tylko że inaczej nie można go dostrzec, jak tylko przez utratę, cierpienie. Szczęścia nie stać na półśrodki. Wysoką cenę każe płacić.
B., znów porządki, lawina nazwisk. Znam? Nie znam. Nie pamiętam. Może to ktoś z księgi gości matki, lub z notesu krawca. Kolejne etapy życia, ale gdzieś na skraju wciąż ta śniąca lalka. Kilka następnych lat, następnych liter w notesie i znów ona. Bez lalki.  Cała
w jasnych lokach. To moja przyszła żona! Oj, głupi, głupi.
Kolejne szkice. Zachwyt to surowy sędzia. Ogranicza wyobraźnię, zniewala. Szukał sposobów, jak. Jak wykrzesać to, co przyciągało. Nie na pierwszy rzut, ale to, co wypalało. Pierwszy niejasny ślad został tam, w korytarzach, z lalką w ramionach i tak też ostatecznie przetrwał na płótnie. Dziewczynka ze śniącą lalką. Podeszła na wernisażu. Nie rozpoznała. Piękny obraz, prawda? To pani lalka. To Ty. Dlaczego ja? Nie bawię się lalkami.  Miałaś żywą lalkę. Jak to żywą? Powiedziałaś, śpi i ma prześliczny sen.
Sen trwał. Urywał  się tylko czasem pomiędzy rzadkimi  przespanymi nocami. Pozostały jedynie tabletki i wciąż zmieniane adresy. Zawsze tak samo precyzyjnie dobrana papeteria. Zawsze ta sama pieczątka z tego samego miasta. Raz na kilka miesięcy, lat. Tylko w jedną stronę. Dlaczego miłość jest zawsze za młoda? Dlaczego, gdy chce się zadać to najważniejsze pytanie, zadaje się je sobie? W odpowiedzi na niedokończoną, bądź nie rozpoczętą jeszcze rozmowę.
Kolejne litery w notesie, nazwiska znane i zapomniane. Jej nawet nie  wpisał. Znał na pamięć ulicę, numer, kod. Jeszcze się nie obawiał, nie przypuszczał. No właśnie, że co? Że przyszła  za wcześnie.  Że przyszła?
Kolejne listy. Najpierw pełne niepokoju, potem już łagodniejsze. Milczące. Opisujące fakty. Fikcję? Zagadka. Bo nikt nie pamiętał doktorki. Czy można się przygotować? Będzie moją żoną! Oj, głupi, głupi...
Po  drodze całe życie. Samotne. Na życzenie. Proszę bardzo! Sztuka rysunku, e, nie wstrzelił się w wymagania. Zbyt niejednoznaczne. Krytyka boli, zwłaszcza młodość. Miał prawo, rozumiem. Subtelność przychodzi z wiekiem, z doświadczeniem.
Jeszcze tylko ten niedokończony obraz obdartych z człowieczeństwa zakładników życia, śmierci. Wypłakane oczodoły matek, żon, córek. Portret wdów.
Po drodze prucie cudzych żyć, łatanie niezałatwionych spraw, zaszywanie cudzych bolączek. Swoich. Własną nitką.
Kolejne litery. Wiele kobiet znanych tylko z łóżka. I ten mały chłopiec. Już zawsze tylko chłopiec.
Od czasu do czasu jeszcze poker, a choć nietrudna gra, jednak na cmentarzu,
w otwarte karty, gdy same grają za nas w uczciwej grze, zazwyczaj się jest przegranym.  Nie da się inaczej, gdy zamienia się  życie za śmierć. Miesza światy.  Ostatnia talia. Ostatnie rozdanie.
Życie marne, żałosne. Nie warte ani jednego słowa w żadnym jej liście.
Rozstać się ze swoim życiem. Podziękować za wszystko i nic. Ostatni list. A może jednak nie? Po nim jeszcze niedbałe kartki, wyrwane z zeszytu. Urywane emocje. Dziewczynka ze śniącą lalką. Jej sen. Oni, razem, przez jedną chwilę, wyczekaną. Pół godziny, kwadrans. Ze świata w świat. Poszarpane, niedokończone, niewiadome.
Każdy swoją historię ma do opowiedzenia. Wyspowiadania. Rozgrzeszenia. Oby się udało.
Wiedziałam, że będzie ciężko. Rozważania autora, język. Szczególnie piękny, choć trudny, filozoficzny. Niesłychanie wysublimowany. Myśliwski prowokuje, choć nie wprost, do zmierzenia się ze swoją przeszłością. Płynnie, delikatnie, subtelnie ukierunkowuje nasze myślenie. Akcentuje przeszłość, bo to z niej wyrasta piękny kwiat, lub chwast. Uczucia dojrzewają, rosną w siłę, pozwalają o sobie zapomnieć, ale gdy już są przeszłością, upominają się o należną im wartość, o dostrzeżenie, choć przez mgłę, tego co w nich doskonałe. Niewinne. Ale na to wtedy, jesteśmy zazwyczaj zbyt młodzi. Beztroscy. Przychodzą za wcześnie. Pęcznieją dopiero w swojej przeszłości. Wskrzeszane znaczeniem, które pojąć może jedynie człowiek z bagażem chaosu,  przypadków, w których po latach dopiero dostrzega regularność.
Są takie dzieła, obrazy, książki, których nie trzeba kończyć. Wybitne. Rozdanie. Ostatnie. Niedokończone. Dlatego kiedyś jeszcze raz.
Nie raz.

1 komentarz :