sobota, 29 marca 2014

"Pod Mocnym Aniołem" - recenzja książki



    
Autor: Jerzy Pilch

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2000 (data przybliżona)
stron: 264
Nagroda Literacka Nike 2001


             
"Po co się budzić, skoro na jawie jest jeszcze gorzej?
Jawa jest jednym wielkim powodem do picia."

cyt. "Pod Mocnym Aniołem" Jerzy Pilch



                         Jerzy Pilch w książce pt. "Pod Mocnym Aniołem" wprowadza nas w życie swojego bohatera w momencie - kiedy zaciera się granica pomiędzy jawą a snem. Poznajemy człowieka     o imieniu Juruś, który, w konsekwencji nałogu alkoholowego, stracił wszystko, co miał najcenniejszego. Odeszły od niego kolejno dwie żony. Stracił swą życiową stabilizację, poczucie czasu i rzeczywistości. Stracił przyjemność smakowania potraw. Tak niedocenianą wcześniej zwykłą codzienność. Został sam. Z nałogiem, który swą niepokonaną siłą odbierał mu siebie samego. Sam ze swymi myślami miotał się. Czy przepił tylko pieniądze na wszystkie pralki świata, czy już życie przepił?
"Jaką duszę ma człowiek, który wie, że przepił wszystkie pralki świata? (...) duszę uskrzydloną, a myśl jego wiruje jak bęben w ostatniej fazie wirowania."
                           Nie opuszcza go jeszcze tylko tęsknota za "przedśmiertną miłością". Czy ta tęsknota, przerodzi się w uczucie, na tyle silne, dla którego podjąłby walkę z nałogiem? Czy zawalczy o siebie?
                         Juruś walczy. Wraz ze swoimi towarzyszami z oddziału delirycznego są "żołnierzami pokonanej i oblężonej samozwańczej armii." Osiemnaście razy przebywał na oddziale, gdzie terapeuci wraz z doktorem Granadą pomagali mu "stanąć na nogi". Po to, by pierwsze kroki skierował prosto do gospody "Pod Mocnym Aniołem" i "w celu uporządkowania doznań" wypijał cztery pięćdziesiątki, by załagodzić "typowy stres wyjścia". Potem odwiedzał pobliski sklep monopolowy, "zaglądał w paszczę fundamentalnej flaszce i zastygał w butelce jak owad w bursztynie."
                    Kim był Juruś, ten strudzony bezskuteczną walką weteran? Juruś był cenionym powieściopisarzem. Opisując swoje mieszkanie, podkreśla obecność w nim książek i stosów gazet.
Oddając obraz swego alkoholowego upojenia, pijackiego bełkotu, totalnego upadku, upodlenia, unicestwienia wręcz, posługuje się finezyjną frazą, powieściowym dialogiem, poetycznym aforyzmem, teatralną kwestią:

     "Mój złakniony wyższości, a może nawet nieśmiertelności, język rządził mną."

                  Narrator poprzez język, literackie ozdobniki, próbuje nadać swemu marnemu życiu pozory godności. Może nawet czuje się on lepszym od współtowarzyszy niedoli. Ubolewał bowiem nad utratą swej wykwintnej frazy, pisząc  konfesje, dzienniczki uczuć w ich imieniu. Jego terapią jest słowo.

    "Słowo jest moją używką, moim narkotykiem. Rozsmakowałem się w przedawkowaniu."
                "Z rozpaczliwym uporem utrzymuje się przy życiu dzięki myśleniu całymi zdaniami."

                 Temat nałogu pijaństwa, choroby alkoholowej jest trudny do przekazania. Całą powagę pisarz łagodzi poprzez groteskowy, humorystyczny sposób narracji. Ten stylistyczny zabieg zagłusza mrok opowieści o ludzkim upadku, wykluczeniu. Niemniej, nie pomniejsza wagi problemu.
              Narrator, w przebłyskach swej świadomości odczuwa nicość, samotność, bezsilność i wtedy "dla przelotnej, fałszywej ulgi" sięga nie po "Czarodziejską górę", ani żadną inną książkę, które są w zasięgu ręki, ale po butelkę.

              -"Dlaczego pijesz?"- Pytała go Alberta Lulaj- niedoceniona poetka.
            -"Nie wiem. Nie wiem." A po chwili wymienia całe mnóstwo powodów: "piję, bo piję", "piję, bo lubię". "piję, bo się boję", "pije,bo jestem zbyt spokojny i chcę się ożywić", "piję, bo jestem nerwowy i chcę ukoić nerwy", piję, bo jestem obciążony genetycznie, piję, kiedy jestem szczęśliwie zakochany, piję z tęsknoty za kimś...." i jeszcze wiele  innych. 

Przytłaczający ogrom problemu oraz sprzeczności samych w sobie powodów, stanowią o złożoności tematu, beznadziei, inercji wobec przyczyn popadania w alkoholizm. Bo każdy ma swój bezsporny powód, jako usprawiedliwienie i "logiczną" odpowiedź na pytanie- dlaczego pijesz?
             Juruś w tej totalnej beznadziei, pisząc swoją historię, wciąż wierzył w siłę uczucia, paradoksalnie żył nadzieją, że  miłość go zbawi i, że nałóg z niego "zejdzie jak z węża schodzi skóra."
         "Bo choćbym pić przestał, a miłości bym nie miał, byłbym jak miedź brzęcząca, jako cymbał brzmiący."
            Dokąd można jeszcze uciec z nałogu? Co stanie się z jego towarzyszami delirykami...?
"Deliryk prędzej ucieknie w śmierć, niż przyzna się do bezsilności wobec gorzały."
             Czy z gwiazdozbioru Mocnego Anioła zstąpi dobry Anioł i poprowadzi uduchowionego Jurusia wprost w objęcia jego wymarzonej miłości? Czy pozostanie ona tylko mirażem?
             Bohater w szczerości swej narracji obnaża swą duszę. Z całej konsekwencji ukazania słabości, upadku, zatracenia, wyłania się godność, duma i chęć podniesienia się. Nie ma tutaj czapki niewitki, ani Midasowego turbanu, przykrywającego ośle uszy. Jest prawda, szczerość, spowiedź do granic ekshibicjonizmu. Bo "tyle w tobie choroby, ile tajemnicy."
           A pisarz? Czy też obnażył swą duszę? Na ile jest to historia prawdziwa, autobiograficzna? Czy Jerzy Pilch jest pierwowzorem swego bohatera, czy jest to literacka kreacja?- Zastanawiają się recenzenci. Przewidział to pisarz i już na stronicach książki odpowiada wszystkim doszukującym się alter ego autora w postaci Jurusia: "Autor to nie jest narrator i narrator to nie jest autor." "Jeśli ja konstruuję postać i nawet jeśli jest to postać wzorowana na mnie samym, jeśli nawet tak jak ja pije i jeśli nawet ma na imię Juruś, to i tak ta postać nie jest mną, na Boga."
         Bo w czym tkwi tutaj istota sprawy? W tych dywagacjach?
         Książka "Pod Mocnym Aniołem" składa się z 25 felietonów, anegdot, które poprzez osobę narratora, inne postaci i ich wspólny problem, autor połączył w całość, w jeden spójny cykl picia, upadku i próby podniesienia się  człowieka z nałogu alkoholowego.
         Jerzy Pilch wykazał się odwagą poruszając tak ważny społecznie temat, jakim jest choroba alkoholowa. Czy o to chodzi, żeby oceniać, potępiać bohatera, czy samego pisarza? A może raczej, by z pokorą odczytać przesłanie, jako znak ostrzegawczy, że uzależnienie, w każdej swej postaci, może dotknąć każdego. By dostrzec sprawczą rolę literatury i nie pozostać obojętnym. Gdyby nawet tak było, jak sugerują dociekliwi, to uważam, że właśnie za to i właśnie dlatego, książka Jerzego Pilcha została słusznie uhonorowana nagrodą Nike 2001. Właśnie z tej przyczyny polecam tę lekturę wszystkim. Ku przestrodze... i na przekór  wszelkiej hipokryzji.


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

2 komentarze :