środa, 28 maja 2014

"Wyspa z mgły i kamienia"- recenzja książki

Autor: Magdalena Kawka
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Data wydania; 31 lipca 2013
Ilość stron: 288


          Opoka, skała matka, na której opiera się istnienie rodziny,
a która w głębi duszy chciałaby być wiatrem, co przyleci znad gór... 

              Cyt. "Wyspa z mgły i kamienia"- Magdalena Kawka


      


                 Codzienność Julii była określona tymi samymi ścieżkami, prowadzącymi ją z domu do pracy, z pracy do domu, do obowiązków i do życia jej dorosłych już córek. Poukładana i przewidywalna, jak ona sama. "Jest za mało spontaniczna, nie miewa zwariowanych pomysłów i jest przewidywalna do bólu"- właśnie to jej zarzucał na odchodne Paweł, z którym dzieliła kilka ładnych lat życia. Wcześniej, przez lata, gdy zostawił ją mąż "zaślepiona przerażeniem, że nie udźwignie samotnego rodzicielstwa, miotała się jak ptak w klatce". Wypracowała w sobie model polegający na nieustającej trosce o innych, na zaspakajaniu ich potrzeb. Wychowując dwie córki, zapewniła im staranne wykształcenie i dbała, by niczego im nie brakowało. Było to możliwe dzięki kamienicom, jakie dostała w spadku po matce. Środki za wynajem lokali inwestowała w ich studia, wakacje, ich plany życiowe. Julia pracowała w szpitalu jako lekarz anestezjolog. Męczyło ją już " bycie pod ogromnym naciskiem i w ogromnym stresie. Szybkie decyzje, od których zależało życie chorego, zbyt częste oglądanie ludzkiej śmierci..."I na chwilę przed emeryturą, mając 54 lata, zrezygnowała z pracy.
         A teraz jeszcze to rozstanie z Pawłem....
"Miała dwa wyjścia: albo popatrzeć na swoje życie jak na porażkę, albo spróbować odnaleźć w sobie tamtą dziewczynę, którą wypędziła, kiedy została sama z dwójką małych dzieci i długami do spłacenia."
        Julia, kobieta zahartowana przez swoje zmagania z losem, zaskoczyła wszystkich swoją decyzją.
Kolegów z pracy, swoje egoistyczne córki, a w jakiejś mierze i siebie samą. Sprzedała trzy kamienice odziedziczone po matce i postanowiła wyjechać w poszukiwaniu tego wszystkiego, z czego dotąd musiała rezygnować.
       Oto pokrótce historia Julii, głównej bohaterki powieści Magdaleny Kawki "Wyspa z mgły i kamienia".
Historia, jakich wiele, pewien zamknięty rozdział życia i co dalej? Ale to jest dopiero preludium do intrygującej fabuły tej powieści.
        Julia, realizując swoje marzenia, wyjechała na Kretę. Od dawna fascynowała ją Grecja. Zaczytywała się w dziele brytyjskiego archeologa Arthura Evansa, który zgłębiał wiele tajemnic minojskiej cywilizacji. Zawsze chciała zobaczyć pewne miejsca, ciche, "nie zadeptane przez turystów", ciekawe pod względem archeologicznym i podziwiać ich uroki.
       Kupując dom w urokliwej małej wiosce Falasarnie, z dala od turystycznych szlaków, chciała zagwarantować sobie spokój, możliwość przeczytania zaległych książek, hodowania kwiatów, napawania się wszechogarniającą ciszą. Tam, gdzie się znajdzie, czeka na nią dużo nowych doznań, przygód, niebezpiecznych nawet. Sama nie jest w stanie przewidzieć, z czym przyjdzie jej się zmierzyć.
        W tym momencie, pragnę wyrazić podziw dla pisarki Magdaleny Kawki za interesującą konstrukcję fabuły. Losy swej bohaterki splotła z życiem kreteńskiej ludności, z jej mentalnością, troską, z jaką chroniła swoje miejsce na ziemi przed "żarłocznymi paszczami turystów"i przed zamianą tutejszego raju w piekło. To właśnie było bardzo cenne dla Julii także. Wierzyła, że właśnie tutaj znalazła miejsce, gdzie czas się zatrzymał. Często słyszała od Greków :"Wy macie zegarki, my mamy czas". Pisarka umożliwia czytelnikowi, by wraz z jej bohaterką podziwiał fascynujące, wyłaniające się z mgły, widoki, krajobrazy- pięknie opisane miejsca, gdzie "zgiełk świata nie dociera, tylko góry śpiewają". Przenosimy się w te krainy, gdzie nikt nie mieszka, jak Rodopos, czy półwysep Gramvousy. Gdzie "nie ma nic, tylko bezkres wody i za plecami monumentalne szczyty, o które rozrywają się chmury. Tak musiał wyglądać świat, zanim ludzie wzięli go we władanie..."
            Bardzo sobie cenię tego typu literaturę, która obok wątków obyczajowych, wnosi walory poznawcze, cenne informacje dotyczące konkretnych miejsc na mapie, z ich historią, zamierzchłą tajemnicą. Bo gdzieś wśród kamieni i pośród mgły pokutują demony przeszłości rozsiewając animozje narodowościowe. Tłem do wyjaśnienia współczesnych zagadkowych zdarzeń są czasy II Wojny Światowej i późniejsze represje na mieszkańcach wyspy. Przypomniana jest tutaj masakra w Kandanos z 1941 roku, jako odwet Niemców za akcje partyzanckie, podczas której wymordowano wszystkich mieszkańców wioski, głównie kobiety i dzieci, a wioskę zrównano z ziemią.
         Magdalena Kawka potrafi nawet swojego czytelnika wdrożyć w ekipę poszukiwaczy, by mógł "ramię w ramię z przeszłością, opętany archeologią" uczestniczyć w niecodziennych odkryciach takich miejsc jak pałac w Knossos z mitycznym labiryntem zbudowanym przez Dedala dla króla Minosa i innych badaniach nad cywilizacją epoki brązu stanowiących przełom w historii kultury minojskiej. I w to wszystko wkomponowane są postaci pozostałych, dość tajemniczych bohaterów powieści. W jaki sposób będzie z nimi związana Julia? I jak relacje z nowo poznanymi ludźmi wpłyną na jej dalsze losy? Po czyich śladach, z zapartym tchem będzie podążała? I dokąd ją, niczym detektywa, zaprowadzą? Czy uda jej się rozwiązać pokutującą na wyspie od lat zagadkę i tym samym rozwiać demony przeszłości?
        Tak, jak Julia, poznając na wyspie nowych ludzi, prostych, zwyczajnych, fascynując się ich wiedzą, zainteresowaniami, utwierdzała się w przekonaniu "iż nie powinno się sądzić ludzi po pozorach", tak i jej historia, kobiety dojrzałej, pragnącej odmienić swoje życie na nowe, wcale nie jest taka oczywista.
I bynajmniej, nie jest ckliwą i banalną droga Julii do swojego nowego "ja", do wolności, nowych doznań, do spełniania marzeń i do miłości takiej, która uzmysłowić może, że jest jedną z tych kobiet "które noszą w sobie tajemnicę, dla których poznania brakuje życia i zawsze będzie się odczuwać niedosyt(...) Po prostu rozkwitłą..."


Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem



                                   

poniedziałek, 26 maja 2014

"Masz słońca twarz"
















Popatrz Mamo w słońca twarz,
jak w źródło życia, które zsyła nam
Spójrz wokół jak rozkwita świat
Jak zieleni się maj
Jak radośnie śpiewa ptak

W Tobie tyle samo ciepła jest
Każdy z nas w sercu ma
Twych gorących promyków garść

Dziękuję, że możemy je brać
Sami ogrzać się
I drugim trochę ciepła dać
Kocham Cię Mamo jak umiem najczulej
za mądrość Twą, dobroć, serce gorące
Jesteś dla nas jedyną przystanią
Jesteś życia naszego słońcem
ZAWSZE...


Autor obrazka: Konabish Greg Bishop

Źródło obrazka: Flickr.com

Rodzaj licencji: CC-BY-NC-SA 2.0

poniedziałek, 19 maja 2014

Cytat na dziś


"Kto wyłączy mój mózg ?"- recenzja książki

Autor: Joanna Opiat- Bojarska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i S- ka
Data wydania: 11 października 2011
Ilość stron: 380



Moje bezwładne ciało, niczym zwiędły kwiat, upada na podłogę...


                    Cyt.: "Kto wyłączy mój mózg?"- Joanna Opiat- Bojarska


       Joanna, współczesna, trzydziestoletnia kobieta, mknie z niemałą  prędkością po swej autostradzie życia. Wyznacza sobie wciąż nowe, ambitne cele, do których pośpiesznie dąży. Posiada też marzenia i entuzjazm, pozwalający wierzyć w ich realizację. Kariera zawodowa, kochający mąż, dwuletnia córeczka i zwykła codzienność, tworzą jej szczęśliwą stabilizację. A energia, przebojowość i wrodzony optymizm dają jej poczucie, że "cały świat leżał w zasięgu mojej ręki". Na nic więc nie ma za dużo czasu, a już na pewno nie na to, żeby chorować.
      "Wszyscy gonimy za pieniądzem, za sukcesem, byle szybciej, byle więcej."
    Rozprawiła się zatem z infekcją, zwykłym wydawałoby się przeziębieniem, w dwa dni, by wrócić do pracy, by zatroszczyć się o męża i córeczkę, którzy też w tym czasie chorowali.
       Plany, plany, plany...
Czy wszystko jesteśmy w stanie zaplanować? Czy jesteśmy zdolni przewidzieć, że coś może nasze plany zmienić?
       Joanna z powieści, to sama autorka, to Joanna Opiat- Bojarska- odpowiada nam na te pytania.
Musiała zatrzymać się, bo na jej autostradzie szybkiego ruchu, niczym kłoda, pojawił się dziwny obiekt. Zespół Guillaina- Barrego(GBS). Choroba z każdą chwilą odbierała jej kontrolę nad własnym ciałem, uniemożliwiając chodzenie, wykonanie najprostszego ruchu, ostatecznie przykuwając na długi czas do szpitalnego łóżka. Bardzo rzadka choroba. "Układ immunologiczny zaszalał i potraktował własne komórki jak intruzów".
"Co zrobiłam źle?"
"Ale jak długo?"
"A kiedy wyjdę do domu?"
       W jednym momencie Joanna musiała przewartościować swoje ambicje, plany, marzenia.
I choć nie może sama przewrócić się z boku na bok i jest przerażona swoją niemocą, dzielnie zmaga się z wciąż postępującą chorobą. Jest wzorcową pacjentką, słucha z uwagą swoich rehabilitantów i walczy sama ze sobą, z nieposłusznymi mięśniami, ze swoim mózgiem. Walczy o każdy swój samodzielny, precyzyjny ruch, o każdy samodzielny krok.
          Co jest źródłem jej determinacji? Joanna na szczęście nie została sama. Miłość i przyjaźń, te wszystkomogące siły, wspierały ją w dramatycznych chwilach. Ona sama chce jak najszybciej wrócić do domu, do najbliższych. Musi zatańczyć na ślubie swojej najlepszej przyjaciółki Moniki.
        Los niezwykle ciężko doświadczył Joannę. Zwykłe codzienne czynności stały się ciężarem, którego sama nie była w stanie dźwignąć. A jednak...Nie daje za wygraną. "Oswaja zastaną rzeczywistość".Mocuje się. "Teraz najważniejsze to znokautować przeciwnika". Z humorem i dystansem relacjonuje swój pobyt w szpitalu, ukazując jednocześnie dzisiejsze realia służby zdrowia.
        Książka Joanny Opiat- Bojarskiej jest wielowątkowa. Pisarka, ze swej nowej perspektywy, analizuje wcześniejsze wydarzenia ze swojego życia. Istotne, dużo dla niej znaczące. Relacje z bliskimi, próba, której została poddana przyjaźń, pięknie rodząca się miłość, macierzyństwo- te emocjonujące przeżycia stanowią o tym, jakim człowiekiem jest Joanna dziś. Są też motorem napędzającym  do podjęcia się tak trudnego wyzwania, jakim jest ta nieprzewidywalna choroba. Z uporem i nadzieją pokonywała dystanse, nie tylko te mierzone w metrach, w ilościach kroków, a raczej szurnięć nogami, ale i te, które trudniej wymierzyć. Usilnie chce powrócić na swoją autostradę i nadrobić stracony czas.
"Z ogromnym lękiem patrzę na poruszających się ludzi. Wszyscy poruszają się z ogromną prędkością. Nie wiem, czy przypadkiem nie wpadnę im pod koła". 
          Joanna, swą niezwykłą siłą ducha, udowadnia, że nigdy nie należy rezygnować, że nigdy nie można się poddawać. Niewątpliwie pokonała bardzo wyboistą drogę. Cierpiała...Bolało...Chwilami chciała być nieświadoma tego wszystkiego. Na szczęście- nikt nie wyłączył jej mózgu.On wszystko "odnotowywał", rejestrował i dzięki "odzyskiwaniu danych", możliwym stał się ich przekaz najpierw Joannie, a następnie nam czytelnikom. Ta lektura jest pouczającą lekcją pokory - przede wszystkim. To, czego dokonała Joanna wcześniej dla samej siebie, teraz ma niezwykłą moc sprawczą i jest wsparciem dla innych, w podobnych sytuacjach.
           Joanna Opiat- Bojarska, nie tracąc poczucia humoru, uważa, że książka, którą napisała jest skutkiem ubocznym, powikłaniem, po przebytej dziwnej, dotąd nieznanej jej chorobie, jaką jest (GBS). Książka "Kto wyłączy mój mózg?" jest debiutem literackim pisarki. Jest więc początkiem jej silnego uzależnienia, jakim jest pisanie w ogóle. A ona wcale nie podejmuje walki z tym nałogiem. A ja trzymam kciuki, by jak najdłużej w nim trwała.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

wtorek, 13 maja 2014

"Dziewczynka w czerwonym płaszczyku"- recenzja







                                                                                       




















 Autor: Roma Ligocka
 Tłumaczenie: Katarzyna Zimmerer                     
 Wydawnictwo: Znak
 Data wydania: 2001
 Ilość stron: 351




        Całe życie walczyłam ze wspomnieniami.

Pogrzebałam swój smutek głęboko w ciemnej komorze mego serca

                                                               cyt. "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Roma Ligocka


Strach, ból, cierpienie, towarzyszące każdej chwili w walce o przeżycie, stały się stygmatami, naznaczającymi wszystkie ofiary Holokaustu. Uczucia te, w ekstremalnych warunkach egzystencjalnych, przeradzają się w paroksyzm lęku i silnie odbijają swe piętno w duszy każdej z nich. Na zawsze.
"Ocalałeś nie po to, aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo"

        To motto z "Przesłania Pana Cogito" Zbigniewa Herberta przyświecało Romie Ligockiej podczas pisania książki "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku", swej autentycznej historii, relacji dawnych zdarzeń, czyniących z jej życia piekło. Czasem musi minąć dużo czasu i nie wiadomo co musi się wydarzyć, byśmy mogli otworzyć drzwi do siebie samego i kogoś tam zaprosić.
       Przeminęło bowiem pół wieku od zakończenia II wojny światowej, był marzec 1994 rok, gdy w Krakowie wyświetlany miał być film Stevena Spielberga "Lista Schindlera". Film o krakowskim getcie, o okrutnym losie rodzin żydowskich.
       Obrazy z przeszłości Romy Ligockiej, jeszcze wciąż żywe w jej pamięci, teraz nabrały tylko kontrastu.
Była tam...Była tam cała jej rodzina...Poznawała te miejsca. A w kilkuletniej dziewczynce w czerwonym płaszczyku, ukrywającej się pod łóżkiem, odnalazła samą siebie. Teraz wiedziała kim jest. Kim jest ta mała dziewczynka, która budzi się w niej co jakiś czas i płacze i boi się,. ucieka, krzyczy. To ona sama. Ona w czerwonym płaszczyku, uszytym przez jej babcię...Premiera filmu stała się inspiracją dla niej, by opowiedzieć swoją historię. Bo pamięta...
         Wszystko pamięta. Krzyki, strzały, niemieckie komendy, długie płaszcze, długie oficerki i ich głośny stukot. Coraz głośniejszy. Coraz był bliżej. I strach. Wciąż się bała, wciąż uciekała. Chowała się. Najczęściej pod stołem i zakrywała uszy, żeby mniej słyszeć. A i tu dochodziły dźwięki rozmów dorosłych. Słuchała o okrucieństwach, do jakich zdolni są ludzie, o cierpieniach i o tym,  jakie straszne męki człowiek jest w stanie znieść. A jeśli nie, to umrzeć. Umrzeć razem.. Jako czteroletnie dziecko nie wszystko rozumiała. Bo skąd miała wiedzieć co to jest cyjanek i po co miałaby go połykać i to jeszcze bez wody?
       I chociaż mama, w dramatycznych momentach, mocno ściskając jej rękę, mówiła: "Nie patrz tam...Nie odwracaj się...Nie myśl o tym...! Ona widziała...
      "Ale teraz nadszedł czas"- słyszy szept swej babci. Często ją słyszy .Teraz znów. Mówi do niej:
"- Popatrz tam! Odwróć się! Pomyśl o tym! Przypomnij sobie! Opowiedz...
          Roma Ligocka opowiada. Robi to dla swojego syna Jakuba. Dla swoich bliskich: rodziców (Teofilii i Dawida), dziadków, krewnych. Niektórych znała tylko kilka chwil, nim zginęli w okrutnych zawieruchach wojny, w piekle obozów koncentracyjnych, a tęskniła za nimi wszystkimi całe dorosłe życie. Zrobiła to szczególnie dla babci właśnie i dla siebie samej.
        W swej opowieści pisarka zdobyła się na szczerość, na zwierzenia, na prawdziwą rozmowę z każdym z nas czytelników z osobna. Mała znów dziewczynka w czerwonym płaszczyku bierze mnie za rękę i przeprowadza przez bramę żydowskiego getta. Tłumaczy mi dlaczego musiała zapomnieć jak naprawdę się nazywa. Już nie Liebling, tylko Ligocka. Opowiada, jak uczyła się katolickiego pacierza i na kolanach modliła się, gdy wpadali wysocy Niemcy w swych wysokich oficerkach. I jak farbowano jej włosy na blond. I że zawsze musiała być bardzo cicho, nawet wtedy, gdy przyszli zabrać jej babcię, a ona siedziała pod stołem, jak myszka, jak zając...Wszystko po to, by przeżyć.
        Codzienna walka o przetrwanie. Ciągła ucieczka. Strach. Zaszczucie. To brutalne odzieranie ludzi z ich godności. Wszystko to budzi niepojęte poczucie absurdu. Tak okrutny świat, widziany oczami dziecka, wyzwala we mnie niesamowite emocje. To jest niepojęte, jakie przeżycia zgotował im los.
        Opowieść nie kończy się wraz z dzieciństwem. Dzieciństwo? Roma nie miała dzieciństwa.. Skończyło się, gdy miała cztery lata. Gdy musiała wskoczyć w czarną dziurę po wyjętej szufladzie w sklepie. Niczym w przepaść. I to wszystko, co było potem odebrało jej beztroskie dzieciństwo na zawsze. Czasem podglądała z ukrycia zabawy dzieci, ich życie, "w którym nie mam prawa brać udziału"
         Sześć dni przed jej ósmymi urodzinami, po wyjściu z więzienia i ciężkiej chorobie, umiera jej ojciec. Teraz z matką zdane są na siebie. Wspierają się wzajemnie.
"Jesteśmy niemal jak jedna istota z dwiema głowami- małą i dużą"
         Chociaż wciąż jest ze swoją mamą, trzymają się za ręce, to wciąż muszą uciekać, bać się, chować.
         Schronienie znalazły w domu rodziny Kierników. Joanna Kiernik pracowała niegdyś  w kuchni u jej dziadków (rodziców matki). Kilkakrotnie musiały opuszczać to miejsce. I znowu wracały. "To było pożyczone życie, pożyczone dzieciństwo u pożyczonej rodziny, u której miałam nawet pożyczoną babcię".
           W tak typowym, przez swą bezwzględność czasie, Roma szybko dorastała. Ale ja nie puszczam jej ręki. Jestem z nią, bo mi zaufała. Otwiera przede mną swą duszę. Już dawno zrozumiała, "że prawda może być ważniejsza niż własna osoba".
         Okres dorastania, czas nauki w stalinowskiej szkole, to nie był nowy, lepszy etap w życiu Romy.
"Coś takiego jak nowe życie nie istnieje" Przyszłość nieuchronnie wyrasta z przeszłości, stanowiąc całość z wszystkimi tego konsekwencjami.. Czuła się samotna, wyobcowana z racji swego pochodzenia. Szykany kolegów doprowadziły ją do absurdalnego poczucia winy za całe zło tego świata, ze śmiercią Jezusa włącznie.
        Dorosła Roma osiąga same sukcesy. Zdała do Akademii Sztuk Pięknych..Realizuje swą pasję w pracy scenografki i kostiumologa teatralnego. Poznaje interesujących ludzi świata artystycznego. Jest świadkiem zakładania Piwnicy pod Baranami przez swego przyjaciela Piotra Skrzyneckiego. Ma świadomość tego, że jest nawet muzą dla krakowskich poetów. Życie wypełnione po brzegi. A na to wszystko kładzie się cień. Cień przeszłości. Wtrąca się w jej uczucia z mężczyznami, w relację z matką, przywołuje lęki, koszmary. Zadaje ból... Ale trzeba iść dalej "iść tak, jakby się nic nie stało".
      Roma nie potrafi nikomu bezgranicznie zaufać. Nie potrafi cieszyć się. Może tylko na moment.
"Na krótkie chwile pozwalam porwać się ogólnej wesołości(...)I znów moją jedyną myślą jest: zniknąć, ukryć się, po prostu uciec!"
       Ucieka. Wpada w depresję. Traci matkę, z którą właśnie teraz chciała tak szczerze porozmawiać. Zostawia ją mąż. Bez leków nie potrafi funkcjonować. Filarem podpierającym Romę w tych ciężkich chwilach jest miłość do syna Jakuba. To uczucie, to siła niepojęta, pozwala jej podnieść się, wygrać z uzależnieniem. 
   "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" to książka, którą napisało życie. Słowa  bezwiednie wydostawały się z duszy pisarki i same spływały tworząc zdania, wątki, historię opisującą jej życie.Żałuję, że nie wspomniałam o tylu jeszcze rzeczach, jak zabawy z kuzynem Romkiem Polańskim, jego niesamowite pomysły, jak Manuela Kiernik zafascynowała ją cudnym światem teatru, o tym, jak Roma kształtowała swój światopogląd, zachłyśnięta przez chwilę komunizmem, w ilu miejscach Europy mieszkała i o powrocie do Krakowa, po którym, w swej opowieści mnie oprowadzała, zdradzając tajniki bohemy....I że nie tylko pisze, lecz także maluje - twarze, piety tych, których już dziś nie ma, o jej wielkiej tęsknocie za lepszym, beztroskim światem, który znała z opowieści mamy i z pamiętnika babci Anny Abrahamowej. A wszystko jest tak samo ważne, wszystko, w pewnej mierze,stanowi o niej samej.
        Tak wiele dało mi to spotkanie z Romą Ligocką, możliwe stało się to dzięki lekturze jej książki. Tak wiele wzruszeń dostarczyła mi jej historia. Nieskrywana szczerość niweluje zupełnie dystans między pisarką a czytelnikiem. Zaufanie, jakim teraz już potrafi nas obdarzyć Pani Roma Ligocka, stwarza uczucie bliskości. Obcowanie z nią to bezcenna lekcja historii, wykład z kultury i sztuki, lekcja pokory, empatii, prawdy o człowieku...
       Przytulam Cię dziewczynko w czerwonym płaszczyku. I już "nie myśl o tym...! Zapewniam Cię, że spotkanie z Tobą miało dla mnie smak i zapach czekolady...

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

piątek, 9 maja 2014

Cytat na dziś


"Życie teoretycznie"- recenzja

Autor: Magdalena Zarębska
Wydawnictwo: Prozami Sp.Z o.o.
Data wydania: 2010
Ilość stron: 239



Każde przyzwyczajenie można zmienić
                 cyt. "Życie teoretycznie"- Magdalena Zarębska


Aktualnie trwa czas egzaminów maturalnych. Młodzi ludzie podejmują swe pierwsze dorosłe decyzje. Wybierają studia, poszukują pracy, usamodzielniają się. Są to trudne wybory, bo nie zawsze w tym momencie wiedzą, co tak naprawdę chcieliby w życiu robić.
                 Sabina, bohaterka powieści Magdaleny Zarębskiej "Życie teoretycznie", w jakimś stopniu ma ten dylemat za sobą. Skończyła właśnie studia. Jest rehabilitantką. Wysłała swoje pierwsze C.V. i dostała pracę.
W luksusowym domu starości "Pod dębami". Było to dla niej nie lada wyróżnienie, bowiem krążyła opinia, że pracę w tym domu dostaną najlepsi. Rodzice byli z niej dumni. Ona sama zaś bardzo szczęśliwa. Najbardziej cieszył ją fakt, że nie będzie musiała wyjeżdżać z domu w celu poszukiwania pracy.
"Nie wyobrażałam sobie, że będę musiała zostawić rodziców (...)Nie chciałam niczego zmieniać, dobrze nam razem".
               Dziewczyna wszystko, co robiła w życiu, robiła z myślą o rodzicach.Była zdolną uczennicą, ale brakowało jej jakichkolwiek zainteresowań czy pasji.Studia na rehabilitacji podjęła zgodnie z sugestią rodziców. A później już nie zastanawiała się, czy jest to trafny wybór? Czy taki właśnie zawód chce wykonywać w przyszłości? Uczyła się, zaliczała staże i praktyki. Starała się nie zawieść rodziców. Pełna entuzjazmu podjęła pierwszą swą pracę. Miała już o niej idealne wyobrażenie.Będzie niosła starym, schorowanym ludziom fachową pomoc, z uśmiechem na ustach i z sercem na dłoni. Zaprzyjaźni się z nimi, delikatnie nakłoni do zwierzeń. Będzie trzymała staruszków za rękę. Będzie dla nich wsparciem w ich samotności.- Życie teoretycznie...Sabina nie wiedziała jeszcze, że rzeczywistość szybko zweryfikuje jej ideały.
            W domu "Pod dębami", w luksusowych apartamentach zamieszkiwali bogaci ludzie ze świata artystycznego, świata interesów. Zamieszkali tutaj wraz ze swoimi  manierami, kaprysami, dziwactwami.
"O przemijaniu nikt nie chce tu pamiętać". Korzystają z pełnej gamy zabiegów odmładzających, masaży, pielęgnacji ciała, diet, etc. "Należy  traktować ich jak półbogów, jak rozpieszczone dzieci z prywatnego  przedszkola". I choć wcześniej znali się między sobą, teraz unikają kontaktu, siedzą w odosobnieniu, w swoich apartamentach. Nie podejmują żadnej próby integracji. Ich zachowanie jest sztywne, zasadnicze, pozbawione uczuć i emocji. Ludzie ci są egocentrykami. Oni też mają własną teorię na temat życia. Tkwią w przeświadczeniu, że pieniądze zapewnią im wieczną witalność i pozwolą wykupić się od  przemijania, samotności i śmierci.Opis tego miejsca, z pustką i ciszą korytarzy, dziwnym  zachowaniem mieszkańców, jak i personelu, dziwnymi panującymi tutaj zwyczajami, wnosi tajemniczy nastrój grozy- niczym z horroru. Zadziwia to wszystko Sabinę, no i czytelnika również. Jedną z nielicznych atrakcji kulturalnych był co piątkowy, obligatoryjnie narzucony mieszkańcom, wernisaż z niekonwencjonalnymi wystawami mrożącymi krew w żyłach, szokującymi, niemalże wszystkich, wyszukanymi środkami wyrazu. Życie toczyło się tutaj według czystej teorii właśnie- spisanej w regulaminie i statucie. Pani dyrektor dbała nader skrupulatnie o przestrzeganie obowiązujących reguł, jak również o pełną dyskrecję na każdym kroku. Prasa nie mogła dowiedzieć się o pogrzebie któregokolwiek z mieszkańców, bowiem dom ten słynął z najniższej umieralności w kraju. Skutecznymi sposobami wdrażanego tutaj Europejskiego Systemu Jakości miały być : tajemniczość, brak szczerości, nieuzgadnianie z mieszkańcami niczego.
Statut zabraniał obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia, Nowego Roku, Wielkanocy. Statut zabraniał mieszkańcom uczestnictwa w pogrzebach. Statut zabraniał ustawiania doniczek z roślinami...
                  Sabina gubiła się w tych zasadach. Nie mogła sprostać stawianym przed nią oczekiwaniom.
Na jej pytania i wątpliwości otrzymywała  od pani dyrektor jedną odpowiedź:
"Czy pani zapoznała się ze statutem? Mam coraz większe wątpliwości".
Sabina czuła, że nie da rady tak dłużej pracować.Rodzice utwierdzali ją jednak w przekonaniu, że
"To normalne, musisz się przyzwyczaić do dorosłego życia (...) Nie ma wyjścia- musisz się dostosować".Dziewczyna nie chce zawieść rodziców. Pracuje ponad siły. Nie ma swojego życia osobistego, przyjaciół, własnych potrzeb. Zupełnie obce jest jej pojęcie asertywności. Nie ma też potrzeby, by cokolwiek zmieniać.
"Muszę być idealna(...) dla rodziców".
           A rodzice wciąż snują plany na ich wspólną przyszłość. Marzą, by zamieszkać w domu "Pod dębami", być blisko córki, pod jej fachową opieką.I zamieszkali. Od tego momentu miało się w tym domu wszystko zmienić.Kto miał dokonać tych rewolucyjnych zmian i z jakim skutkiem? W jakim stopniu wpłyną one na dalsze losy Sabiny? Czy znajdzie w sobie dość siły, by zmienić swoje życie i pójść własną drogą? A może konsekwentnie będzie realizować plan swoich rodziców? Zapewniam, że znalazła nowy sposób na życie. Zaskakujący!? I czy była szczęśliwa? Przekonajcie się o tym sami. Poznajcie Sabinę, bo takich dziewczyn, córek jest więcej i postarajcie się, każdy na swój sposób, wychwycić i zrozumieć przesłanie, jakie kieruje do nas Magdalena Zarębska. Zachęcam zarówno młodych, w obliczu obierania swej własnej drogi, oby nie zabrakło im odwagi i wiary, że zawsze można wybrać inną, jak również rodziców. Zwłaszcza tych, którzy za wszelką cenę chcą wskazać swoim dzieciom drogę tę najmniej wyboistą, ale czy najlepszą...?

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

poniedziałek, 5 maja 2014

Cytat na dziś


"Trzynasta opowieść"- recenzja.

Autor: Diane Setterfield
Tłumaczenie: Barbara Przybyłowska
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2006 (przybliżona)
Ilość stron: 360


       Na świecie jest za dużo książek, żeby je wszystkie przeczytać
w ciągu jednego życia, trzeba gdzieś zakreślić sobie granicę.

             cyt. "Trzynasta opowieść"- Diane Setterfield


                   Kierowani swym świadomym wyborem, sięgamy po konkretną książkę. Bywa jednak, że zupełny przypadek zdecyduje, która książka wpadnie nam w ręce.I tak właśnie było z tą książką. Przemówiła do mnie z bibliotecznej półki swą piękną szatą graficzną- na sztywnej okładce stare, brązowe woluminy ze złoceniami stojące na pólkach i złote litery tytułu:"Trzynasta opowieść". Magia. Autorka tej książki Diane Setterfield zabrała mnie z biblioteki wprost do antykwariatu.
"Antykwariat jest prawdziwym sercem wszystkiego. To azyl dla książek, bezpieczna przystań tych wszystkich tomów, które ongiś z taką miłością napisano, a których teraz najwyraźniej nikt już nie chce"..
Tak określała swoje miejsce pracy bohaterka tej powieści Margaret Lea. Praca wśród książek, u boku ojca, uszczęśliwiała dziewczynę. Z ogromną troską doglądała księgozbioru, a ludzi, którzy zapisali się w tych księgach darzyła wielką czcią. Za to, że choć już ich nie ma, istnieją nadal w swych książkach, "jak muszki zastygłe w bursztynie". Pasjonowały ją życiorysy nieżyjących pisarzy. Sporządzała szkice biograficzne takich, którzy pisali kiedyś, ale w cieniu sławy innych. Chciała w ten sposób ocalić ich od zapomnienia.
     "Jedni dbają o groby zmarłych, a ja dbam o książki."
Margaret nieoczekiwanie otrzymuje list od Vidy Winter, najsławniejszej, ulubionej pisarki Anglii, w którym zaprasza ją do siebie. Dotknięta ciężką chorobą, u kresu swoich dni, chce opowiedzieć dziewczynie prawdziwą historię swojego życia i prosi ją o napisanie rzetelnej, prawdziwej biografii. Wszystkie ukazujące się dotąd były zmyślone. Wcześniej uważała, że "dobre zmyślenie zawsze bardziej olśniewa niż odłamek prawdy." Vida Winter- to też tylko pseudonim. Ale jakże wymowny (Vida z łac.vita oznacza życie, a z franc. vide- to tyle co Pustka. Nicość. Dlaczego właśnie Margaret obdarzyła swym zaufaniem?
               Dziewczyna nie przeczytała ani jednej książki tej wielkiej pisarki. Odnalazła w ich antykwariacie jedyne wydanie "Trzynastej opowieści" Vidy Winter. Okazało się, że jest ich tylko dwanaście. Trzynasta opowieść nie została napisana. Wydanie to wycofano, a wszystkie następne przez pół wieku wydawane było pod tytułem: "Opowieści o zmianie i rozpaczy." Urzeczona opowieściami już wiedziała, że podejmie się tego  wyzwania. Zadecydowały też o tym słowa listu, jaki otrzymała, bo "jest coś takiego w słowach (...)biorą cię w niewolę, owijają jak pajęczyna wokół członków, a kiedy już cię tak spętają, że nie możesz się ruszyć,  przebijają ci skórę, wbijają w krew, paraliżują myśli. W tobie odprawiają swoje czary."
             Margaret jedzie do Yorkshire, by poznać pisarkę i jej tajemniczą historię, która tak długo skrywana, musi być w końcu opowiedziana bo "milczenie nie jest naturalnym środowiskiem dla ludzkich historii(...) one potrzebują słów. Bez nich blakną, chorują i umierają. A potem straszą po nocach". Ale dlaczego wybrała właśnie ją? A ona, Margaret dlaczego się zgodziła?
            Wraz z Margaret znajdujemy się w domu Vidy Winter. Słuchając jej fascynującej opowieści, przedostajemy się poprzez gęstą mgłę w jej przeszłość do tajemniczego domu rodziny Angelfieldów.
"Tam, gdzie od pokoleń mieszkańcy snuli się bez celu, niewiele widząc i krążąc wokół swoich mrocznych obsesji". W jaki sposób Vida Winter była związana z tym miejscem?
Z mgły, mroków, cieni wyłania się coraz więcej szczegółów, coraz wyraźniej rysują one portret kobiety i ujawniają jej tożsamość.
               Sposób narracji wzmaga naszą ciekawość, z każdą kolejną stroną wiemy więcej, ale już za chwilę okazuje się, że to jeszcze nie koniec historii. Margaret Lea, dzięki swym niezwykłym umiejętnościom, rozszyfrowuje stare zapiski i również własne poplątane myśli, jak "sekretny szyfr, kryptograf, jak egipskie hieroglify czy mykeńskie pismo". Znajduje klucz do tożsamości starej pisarki, ale nie tylko. Także do swojej własnej. Jaki wspólny pierwiastek łączy te dwie kobiety? Czy poznana przez Margaret prawda o niej samej pozwoli jej zrozumieć zimne relacje z matką? I dlaczego nigdy nie mogła obchodzić swych urodzin?
"Matka i ja byłyśmy jak dwa kontynenty odsuwające się od siebie powoli, ale nieubłaganie, a ojciec, budowniczy mostu, stale musiał wydłużać kruchą budowlę, którą wznosił, by nas połączyć".
                Powieść napisana jest w klimacie powieści gotyckiej z charakterystycznym dla niej udziałem duchów i zjaw, z rozbrzmiewającym echem takich powieści jak : "Jane Eyre", "Wichrowe wzgórza", "Kobieta w bieli". Główna bohaterka, Margaret Lea była uzależniona od tej literatury. Na jej przypadłość, doktor zaordynował lekarstwo: "Zagadki Sherlocka Holmesa-10 stron 2 razy dziennie".
              Diane Setterfield, zaszczepiając w  swojej powieści pierwiastek tajemniczości z powieści XIX wiecznych, osiągnęła swój cel. Podbiła serca czytelników na całym świecie. Wobec współczesnych ekshibicjonistycznych zachowań ogólnospołecznych w świecie, bynajmniej w literaturze nie wszystko może być powiedziane wprost. Czytelnik chce sam odkrywać, zgłębiać, doświadczać. W tym zabiegu, jak również w pięknym literackim języku, kryje się klucz do sukcesu, jakim okazała się "Trzynasta opowieść". Był to debiut literacki skromnej angielskiej wykładowczyni uniwersyteckiej, a stał się bestsellerem i sensacją literacką w USA.
                Powieść polecam, z czystym sumieniem, wszystkim, którzy kochają książki. Można by o niej nic nie pisać, tylko zamieścić wybrane cytaty, bo ta książka jest jednym wielkim cytatem. Tajemnica trzynastej opowieści jest fascynująca, losy poszczególnych postaci zatrważające, a sam koniec zaskakujący. Sięgnijcie po nią, bo warto. Przez wzgląd na kulturę i magię słowa. A dostarczone przez tę lekturę wrażenia na długo z Wami pozostaną.
"Czy znacie to uczucie, kiedy zaczynacie czytać nową książkę, nim zdążyły ustać drgania membrany wywołane przez poprzednią? Odkładacie tę poprzednią, lecz jej myśli i wątki-nawet postaci-przyczepiły się do włókien waszego ubrania i kiedy otwieracie nową, one są jeszcze z Wami".

Zapraszam na mojego fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

piątek, 2 maja 2014

Pomost wspomnień





         









                      Przeszłość jest jak księga, przeczytana i zamknięta.
                                    I tak żal nam czegoś czasem, tych przeżytych dawno chwil.
                       Wspominamy, odkurzamy fotografie tamtych dni.
         -Mówisz mi- Że nie wróci, to co było?
              Lecz, czy musi coś powracać,
             Skoro wszystko żyje w nas?
             Każda chwila, moment każdy
             Dzień pogodny, czy też deszcz
             Gdzieś zamieszkał w duszy na dnie
             A zapukać tam i zajrzeć możesz kiedy chcesz.
             Więc, gdy przyjdzie chwila taka,
                    To znów biegasz na bosaka w wielki deszcz.
                    I dzieciarnia znów ta sama
                    Tata młody, młoda mama
                    Tak beztrosko śmieją się
                    Możesz znowu jeść poziomki
                    Możesz znowu siąść na mchu
                    I posłuchać śpiewu ptaków
                    I biec z góry, paść bez tchu
                    Pójść znów tam, gdzie rosną fiołki
                    Bezgranicznie wąchać je
                    Wróżyć z liści akacjowych
                    Możesz, jeśli chcesz
                    I zasuszać w książkach kwiaty-
                    Chwile doznań swych
                    I choć czasem żal, że było
                    Nie mów, że nie wróci nic
                     Bo jest przecież pomost taki,
                     Który łączy wczoraj z dziś
                     To, co było Ci najdroższe
                     Zawsze przejdzie nim
                     I zostanie już przy Tobie
                     Do ostatnich dni...
Autor obrazka: Ken Owen
źródło obrazka: flickr.com  
Obrazek na licencji:  CC BY-NC-ND 2.0