wtorek, 29 kwietnia 2014

Cytat na dziś


Karol Wojtyła-Papież Jan Paweł II - Nasz Ojciec- Nasz Święty





Wszystko, co dzisiaj chciałabym powiedzieć Ojcu Świętemu, patrząc w kierunku Jego Okna, zamknę w jednym słowie: Dziękuję.


      Niech mówi Jego poezja:



Miłość mi wszystko wyjaśniła ...

                                                 Miłość mi wszystko wyjaśniła,

                                                 Miłość wszystko rozwiązała-
                                                 dlatego uwielbiam tę Miłość,
                                                 gdziekolwiek by przebywała
                                                                  A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
                                                            w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe  pnie,
                                                             ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa,
                                                                  i tą światłością po liściach osrebrzonych tchnie.
                                                Więc w tej ciszy ukrytej ja- liść,
                                                 oswobodzony od wiatru,
                                                 już się nie troskam o żaden
                                                 z upadających dni,
                                                 gdy wiem, ze wszystkie upadną.
                                                                  Karol Wojtyła
                                                                  fragment 5 części I "Wybrzeża pełne ciszy"
                                                                  utworu "Pieśń o Bogu ukrytym"
                                                                       



poniedziałek, 28 kwietnia 2014

niedziela, 27 kwietnia 2014

"Kobieta w lustrze"- recenzja książki



Autor: Eric- Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 20 luty 2012
Ilość stron: 464
                                                       



Życie to coś więcej.
Więcej niż rola do odegrania. Niż religia i konwenanse.
Więcej niż mąż i dziecko. Pieniądze i sława.

Cyt."Kobieta w lustrze" Eric- Emmanuel Schmitt





                                         Powieść Erica Schmitta "Kobieta w lustrze", na samym początku imponuje swą objętością. Przy dobrej lekturze nie ma to znaczenia. Z tym, że to akurat możemy ocenić na końcu. Zwróciłam na to uwagę celowo, by nikogo nie zniechęciła ilość stron, bo jeszcze bardziej imponująca jest jej treść. Zapewniam. Miłośników twórczości Schmitta, nie muszę, a wszystkich innych gorąco zachęcam do sięgnięcia po literaturę tego wyjątkowego francuskiego pisarza.
           Moją fascynację wzbudza jego niezwykła znajomość natury kobiecej, jaką wykazał się właśnie w tej powieści. Jest to bardzo intrygujące. Bowiem ukazał nam portret, nie jednej, a nawet trzech kobiet. Jakże różnych, wydawać by się mogło. Żyją w różnych czasach,różniących się od siebie znacznie epokach.
           Anne z Brugii umieścił w renesansie- epoce rodzącej nowe ideologie światopoglądowe, epoce głębokiej reformacji Kościoła z ogromnym swym wpływem na mentalność ludzką. Anne poznajemy u progu jej dorosłości, kiedy to dostąpiła nie lada zaszczytu, jak na owe czasy. Oświadczył się jej młody i piękny Philip. Wszystkie panny wokół "pękały" z zazdrości. Ale, czy dla niej był to powód do szczęścia?

         Hanna zaś, wraz z mężem hrabią  Franzem, żyła w secesyjnym Wiedniu, na początku XX wieku. Wiodła życie bogatej arystokratki. Sama odziedziczyła pokaźny majątek. Jest kobietą piękną, kochaną, pożądaną i  przez wszystkich podziwianą. Jeździ dorożkami, kolaskami na bale, przyjęcia, do opery, teatrów. Czego może brakować takiej kobiecie do szczęścia...? A jednak. Nie może sprostać oczekiwaniom najbliższych, jakie przed nią stawiają. Nie może urodzić upragnionego potomka. To ją unieszczęśliwia.

           I trzecia z kobiet Anny, to współczesna amerykańska gwiazda kina. Anny robi oszałamiającą karierę w Hollywood. Wznoszona przez swą agentkę prasową Joannę na coraz większe wyżyny aktorstwa, nie wytrzymuje przytłaczającego ciężaru sławy. Agentka stawia przed nią coraz to nowe wyzwania, tłumacząc zarazem twarde zasady i niepisane prawa ich środowiska.
-"Prawda nie jest warta złamanego grosza! My potrzebujemy historii. Dobrej historii." Joanna potrafi nawet wypadek Anny i jej niedyspozycję przekuć w sukces o twarzy dwóch milionów dolarów. Trudno o lepsze zwierciadło dla Anny niż jej własna agentka. Anny zatraca się w alkoholu, narkotykach, przypadkowym seksie

         Schmitt stworzył trzy zupełnie inne portrety kobiet. Nadał im jednak bardzo podobne imiona: Anne, Hanna i Anny. Czy to tylko aby jeden z zabiegów pisarza, przy pomocy którego chce zbliżyć do siebie swoje bohaterki? Każda z nich została obdarowana wszystkim, co inne kobiety ich czasów poczytałyby sobie za pełnię szczęścia. Ale, czy one, z tym swoim darem losu potrafiły być szczęśliwe? Każda z nich czuje się "inna" w swej społeczności. Dla każdej co innego jest lustrem, w którym odbija się ich wewnętrzne "ja" i podpowiada im, by odnalazły drogę do szczęścia w takiej postaci, jaka będzie dla nich najlepsza. Za pomocą introspekcji szukają zatem swej drogi do prawdy o samej sobie, szukają własnej tożsamości.Bo to, co też je łączy, to dola sieroty. Brakowało każdej z nich miłości, opieki rodzicielskiej.

       Anne, za sprawą przyjaźni z mnichem Braidorem, nauczyła się ubierać w słowa to, co czuje w swojej duszy. A emanowało z niej tak silne uczucie, że trudno jej było zamknąć je w słowach. Poezją swą wyrażała całą miłość do stwórcy wszechświata, ziemi, przyrody, tego wszystkiego co napawało ją szczęściem, budziło jej podziw i respekt. Jej myśli były dla innych tak trudne w interpretacji, że czyniły z niej w ich oczach dziwaczkę, a nawet heretyczkę. Anne, jako mistyczka, przez swą absolutną więź z przyrodą,odnalazła drogę do upragnionej miłości. Miłości do Boga.

      Hanna, wiedeńska arystokratka zamknęła swój świat w szklanych kulach. Zatrzymała czas w zasuszonych kwiatach umieszczonych w millefiori. Była uzależniona od tych bibelotów. Wydała na nie fortunę. Odnalazła się poprzez modną wówczas psychoanalizę. Rozwiodła się z mężem, którego bardziej wielbiła za wszystko jak ojca, niż kochała jako swego męża. Na przykładzie Hanny, wprowadza nas Schmitt w tajniki seksualności. To właśnie w tej sferze Hanna odnalazła miejsce decydujące o niej samej. Nazwała to miejsce "podświadomością".

      W tej, okazuje się, jakże ważnej sferze naszego życia, jaką jest seksualność, zagubiła się totalnie Anny, młoda hollywoodzka aktorka. Dopiero, gdy poznała pielęgniarza Ethana, zakochała się w nim, zaczęła wyraźniej widzieć swoje prawdziwe oblicze...Ethanowi zależało na niej, nie wyłącznie na seksie. Poznała prawdziwe uczucie. "Szukali swej miłości jak świętego Graala. Skarb nie tkwił jednak w obnażonych ciałach, lecz w nagiej duszy, która godziła się oddawać". Anny podjęła walkę ze swoimi nałogami. Poddała się terapii nietypowej, bo publicznej, w świetle obecnych wokół niej kamer. Anny, w poszukiwaniu prawdy o sobie samej, miała najtrudniej. Jako aktorka, wciąż wcielała się  w inne postaci, zatracając samą siebie. Najtrudniej było jej nazwać prawdę, jakiej szukała." W jej czasach wierzono jedynie w molekuły." Wszelkie uczucia, doznania, mniej, czy bardziej wzniosłe: szczęście, czy cierpienie "To chemia. Jesteśmy dwoma kompatybilnymi wzorami chemicznymi."

                   Konstrukcja fabuły jest urozmaicona poprzez przeplatające się wątki z życia trzech kobiet. Ciekawość czytelnika podsycana jest przez urywanie ich w najciekawszych momentach. Chciałoby się przewertować kilka stron do przodu, by poznać dalsze losy jak najszybciej. Nie polecam jednak takiej taktyki. Wymagana od czytelnika cierpliwość, zostanie przez pisarza wynagrodzona. Snute trzy, zdawało by się osobne wątki, niespodziewanie łączą się w jeden wspólny węzeł. Pomysłowość i wyobraźnia godna mistrza. Podziwiam pisarza również za stylistykę narracji. Opisując życie każdej z kobiet, potrafi umiejętnie przenieść czytelnika w czasy jej współczesne. Poznajemy środowisko, w jakim żyła, mentalność ówczesnych ludzi, tło historyczne, blaski i cienie przypisane każdej z epok. I chociaż niektórych czytelników nuży, czy nawet zniechęca filozoficzny wywód , głębokie egzystencjalne przemyślenia autora powieści, to w moim odczuciu są to obawy nieuzasadnione. Owszem, spojrzenie na świat jest i tutaj dla Schmitta charakterystyczne, bo niebanalne. A relacjonowanie pokutujących w owych czasach przekonań, zabobonów, wierzeń, ludzkich zachowań, tworzy w powieści sceny iście humorystyczne.
             Lektura warta polecenia. Poznając poszczególne portrety kobiet, możemy odnaleźć w ich życiorysach cząstkę siebie. A jeśli nie, to z pewnością, dzięki wzbudzonym przez lekturę refleksjom,  spojrzymy w swoje lustro, by znaleźć w nim prawdziwe odbicie siebie samej...



Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

"Ocean na końcu drogi" - recenzja książki

                                                                 
Autor: Neil Gaiman
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The Ocean at the End of the Lane
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 9 października 2013
Ilość stron:  216


                                                    
 Różni ludzie inaczej pamiętają różne rzeczy, nie znajdziesz nawet dwóch osób, które zapamiętałyby tak samo(...) Choćbyście nawet stali obok siebie, równie dobrze moglibyście się znaleźć na różnych kontynentach.

cyt. "Ocean na końcu drogi" Neil Gaiman


                          Tytuł powieści Neila Gaimana "Ocean na końcu drogi" brzmi tajemniczo i intrygująco. Czy to ubrane w literacką stylistykę, metaforyczne określenie na kaczy staw, zwykłe bajorko, albo po prostu kałużę? A może jest to tajemnicze, pełne magii miejsce, które zapisało się w pamięci głównego bohatera książki?
                         Mężczyzna przyjeżdża do miasteczka Sussex na uroczystość pogrzebową. Nie wiemy nawet czyj to był pogrzeb, bo nie o tym narrator chce nam opowiedzieć.Gdzieś w pobliżu znajdują się miejsca zapamiętane przez niego z dzieciństwa.Siłą sugestii odnajduje drogę, gdzie kiedyś stał dom, w którym mieszkał jako siedmioletni chłopiec.Narrator, jako główny bohater, udaje się w mentalną podróż w czasie. Znów, jak czterdzieści lat temu, znalazł się na skraju farmy Hempstocków. Znów ujrzał "drewnianą szopę, starą ławkę, a pomiędzy nimi kaczy staw, ciemną wodę pokrytą rzęsą i liśćmi nenufarów." Znów stał nad "oceanem", jak go nazywała Lettie Hempstock, jego przyjaciółka z tamtych czasów. Była od niego cztery lata starsza. Ale w jego wówczas odczuciu, jakby o wiele więcej. Lettie była bardzo mądra, odważna i opiekuńcza.
                   Neil Gaiman, opisując czytelnikowi przyjaźń tych dwojga dzieci, przenosi go w fascynujący świat baśni, magii, nadprzyrodzonych mocy. Jego bohater odnajduje w swej pamięci niezbyt szczęśliwe chwile swojego dzieciństwa. Wrażliwość dziecka, to bardzo delikatny, subtelny grunt. Nigdy nie wiadomo, co i jaki sposób wpłynie na jej kształt, a w następstwie na  wyobraźnię i postrzeganie świata.
               Wielką traumą dla chłopca była samobójcza śmierć górnika opali, który wynajmował pokój u jego rodziców. Ukradł ich samochód, by popełnić w nim samobójstwo. Chłopiec widział górnika leżącego wewnątrz samochodu na jego ulubionym komiksie. A wcześniej ten człowiek przejechał ciężarówką jego ukochanego kotka Puszka. I jeszcze przez niego ten szyling w gardle, którym dusił się po przebudzeniu.
"Ktoś próbuje dawać ludziom pieniądze, to wszystko. Ale robi to bardzo źle i budzi okoliczne istoty, które powinny spać."
               Pisarz, cały klucz do istoty rzeczy, jaką chciał przekazać czytelnikowi, w moim odczuciu, zawarł w roli pieniądza, jaką ma on dla człowieka. Śmierć górnika oraz postępowanie innych dorosłych, zawładniętych mocą pieniądza, przyczyniły się do przebudzenia innych złych mocy, sił pozaziemskich, przyjmujących postać stworów. Pojawiają się okrutne straszydła, ptaki padlinożerne, wiedźmy, potwory. Rządzą one w krainie pod "pomarańczowym niebem", gdzie chłopiec znalazł się niejednokrotnie uciekając gdziekolwiek ze swego realnego świata. Przed czym, a może przed kim uciekał? Czego obawiał się siedmioletni chłopiec i czego musiał doświadczyć?
"Żałowałem, że nie mam tysięcy funtów... Kupiłbym sobie własne miejsce, w którym mógłbym być sam, coś jak jaskinia Batmana z ukrytym wejściem."Uciekał w świat literatury.
         "Książki były znacznie bezpieczniejszym towarzyszem od ludzi."Fascynował go świat mitów."Nie były to historie dla dorosłych, ani dla dzieci, tylko coś lepszego. Po prostu były." Zupełnie podobnie jest z powieścią "Ocean na końcu drogi". Piękna okładka do książki może być zwodnicza, że jest adresowana do dzieci.
          Gaiman, opisując bardzo malowniczo sceny pełne magii, grozy, ukazuje niepokoje, strach- nieodłącznych towarzyszy jego małego bohatera. Chłopiec był samotny w swoim świecie. Zupełnie nie miał zaufania do dorosłych. Nie pożalił się rodzicom po stracie kotka, bo jego żal, by ich "zdumiał." Nie rozumiał dlaczego tata wmawia mu, że zwęglona grzanka jest dobra? Po co dorośli zaprawiają zielony groszek, jak surowy jest najlepszy?Zasmucało go jeszcze dużo innych, poważniejszych zachowań z życia dorosłych, których nie rozumiał. Wiedział jedno: "Kiedy dorośli walczą z dziećmi, zawsze wygrywają." Zazdrościł dorosłym i demonom tego, że niczego się nie boją. Rozżalony uciekał od tych trudnych spraw. Uciekał na jawie i we śnie. A głosy demonów goniły go, prześladowały, osaczały. Żył w nieustającym strachu, że niania Ursula zamknie go na strychu. Czy niania też była potworem, że musiał przed nią uciekać?
                  Bezpiecznie czuł się tylko w domu swojej przyjaciółki Lettie. I wtedy, gdy trzymał ja za rękę. Lettie, jej matka i babcia uosabiały dobre wróżki. Nie przyznawały się do żadnych uroków, zaklęć, a "przyrządzały przepisy" do walki ze złymi siłami tego świata. Chłopiec ufał im bezgranicznie. Wierzył, że babcia, która pamięta kiedy stworzono księżyc, widzi elektrony, pamięta nawet Wielki Wybuch, potrafi swymi nożycami wyciąć kawałek czasu z rzeczywistości, który był dla niego złym wspomnieniem.Czy było to możliwe? Czy udało się wyciąć to co złe z jego pamięci?
                Dzięki fantastycznej narracji Gaimana miałam możliwość przysiąść na zielonej ławeczce, spojrzeć w głąb "oceanu" i posłuchać niezwykłej opowieści o niezwykłej przyjaźni. Świat ukazany przez Gaimana, pełen magii, fantazji, odkrywa prawdy uniwersalne, funkcjonujące w naszym realnym świecie. Zachęcam gorąco do tej lektury, dostarcza bowiem niecodziennych doznań, a jednocześnie w oryginalny sposób stwarza możliwość na odszukanie własnej drogi do równie magicznych miejsc ze swego dzieciństwa, na odnalezienie tajemniczej mocy, wpływającej często na to, kim jesteśmy dziś...
                                                                                      
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

piątek, 11 kwietnia 2014

Cytat na dziś


"Chwast"- recenzja książki




Autor: Iwona Banach
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: kwiecień 2005
Ilość stron: 223




Żal to uczucie, które zagnieżdża się w duszy przy pierwszej maleńkiej niesprawiedliwości. Jakakolwiek by nie była.

cyt. "Chwast"  Iwona Banach


                                                               
                              Fabuła książki Iwony Banach pt.:"Chwast" wpisana jest w klamrę. Powieść zaczyna się i kończy tą samą mocną, dramatyczną sceną. Klamra, niczym drapieżne szpony spina całe życie Hanny i jej szesnastoletniej córki Agaty. Stoją i trzymają się za ręce, stanowią jedność, nierozerwalną całość. I jeszcze ten bury miś, bez którego Agatka nie zaśnie... Stoją na dachu kilkupiętrowego, zakopiańskiego budynku z betonowym chodnikiem dookoła. Zepchnie ją. Potem sama skoczy. "Za chwilę...wszystko się skończy(...) Wyzwolenie."
-"Dla niej! Dla Agatki! Jedyna rzecz, którą jeszcze mogę dla niej uczynić."
Dlaczego?
Przecież Hanna kochała swoją "małą." Wciąż, pomimo swych szesnastu lat, była dla niej małą córeczką, potrzebującą opieki, troski całodobowej. I tyle samo miłości. Agatka była dzieckiem niepełnosprawnym.
Zarówno mąż Hanny, Michał, jak i jego matka, obwiniali Hannę za chorobę Agatki. Życie z nimi pod jednym dachem było koszmarem. Jej mąż nie zdał "egzaminu dojrzałości" ze sprawowania roli ojca. Problem niepełnosprawności dziecka przerósł go totalnie. Codziennie dawał dowody swej nikczemności i małości. Z żoną nie potrafił rozmawiać. Ranił ją każdym słowem. Jej imię zastępował wulgarnymi epitetami.
                 Pisarka, nie szczędząc czytelnikowi dosadnych wulgaryzmów, rysuje ostry, wiarygodny portret "domowego boga", który to, w coraz bardziej wymyślny, perfidny sposób, podkreśla swoją władzę. Chora córka była dla niego tylko "chwastem", którego trzeba się pozbyć.
   -"Jak ją oddasz, pozwolę ci urodzić drugie dziecko"- zapewniał "pan świata."
                Hanna nie odda Agatki do żadnej placówki, żadnego zakładu. Raz już tam była. Michał wywiózł ją pod nieobecność żony. Szybko ją stamtąd zabrała. Nie chciała takiej wegetacji dla swojej Agaty. Sama też była przez krótki czas w domu dziecka. Takich miejsc nie powinno być w ogóle... Hanna trafiła do domu dziecka, gdy jej ojciec powiesił się. Zrobił to w dniu jej urodzin. Zostawił samą. Matka odeszła dawno z ich życia nie wiadomo dokąd. A pielęgnowany przez ojca mit o zmarłej matce, pochowanej nie wiadomo gdzie, też już został rozwiany przez "życzliwych" ludzi. Jeden z tych życzliwych, znajomy ojca, związał Hannę ze sobą wielką, czarną tajemnicą...Nie mogła nikomu powiedzieć, bo i tak nikt by jej nie uwierzył.
             Agatka też miała mieć podobną tajemnicę ze swoim ojcem...Ale to nie zostało tajemnicą. Hanna odkryła okrutną prawdę. Jej mąż Michał zgwałcił swoją córkę...A przecież to on przed laty, gdy się w nim zakochała, miał być dla Hanny  "tęczą", "wolnością","przyszłością"- wybawieniem od tego wszystkiego, co wyniosła z domu, od strachu.
            "Są wyroki losu, nieodwracalne jak samo życie, (...) nigdy nie pozna się ich przyczyn."

          Pokrętny, ślepy los. Czym jeszcze obdarzy Hannę?
Tragizm tej postaci jest tak ogromny, aż staje się niewiarygodny, zwłaszcza dla szczęśliwców, nie potrafiących docenić swej zwykłej szarej codzienności. Pewni, że mają dane coś na zawsze, gubią się. Ich cynizm nie pozwala uwierzyć w czyjeś złe zrządzenie losu.
          W pasmo nieszczęść Hanny wpisuje się jeszcze...jej choroba nowotworowa. Wyrok? Ile jej zostało czasu? A co będzie z Agatą? Ten cios, paradoksalnie, dodaje jej sił i odwagi. By wydostać się z tej matni. Uciec. Chce spędzić z córką kilka szczęśliwych chwil, spełnić jej zachcianki, małe marzenia. Wybrała z konta pieniądze i wyjechały do Zakopanego.
Dlaczego dopiero teraz...?
          "Bo człowiek boi się niewiadomego , nawet jeżeli żyje w piekle, woli znane piekło od nieznanego raju."

               A później? Później zrealizuje swój plan, który będzie miała odwagę przeciwstawić planowi boskiemu. Odwaga? Właśnie. Czy to będzie odwaga, czy tchórzostwo? Szereg pytań stawia sobie bohaterka powieści Iwony Banach. Wraz z Hanną szukamy znaczeń dla określeń takich jak szczęście, normalność, godność. Stajemy razem z nią przed trudnymi wyborami, decyzjami, jakich wymaga od nas życie.
            Hanna cały czas toczy wewnętrzną walkę z samą sobą, ze swoimi myślami. Pisarka Iwona Banach umiejętnie ukazała czytelnikowi stan emocjonalny swojej bohaterki. Jej rozdartą duszę, poszarpaną psychikę, chaos myśli. Zastosowała liczne powtórzenia, urwane, niedokończone zdania. Podkreślając tym sposobem natłok myśli, powracających, jak mantra. Głosy wewnętrzne, gdzieś w duszy, kłócą się z tymi tłoczącymi się w głowie. Jedna myśl wypiera drugą. I to, co dla jednych czytelników stało się nużące, irytujące, w moim odczuciu stanowi zamierzony, cenny, psychologiczny zabieg. Nie wyobrażam sobie, jak można by było zrobić to lepiej. Przecież Hanna stanęła na krawędzi życia, a nie w kolejce, by kupić nowe szklanki.
     "Życie to nie jest rozbita szklanka. Tego się nie da kupić."
               
                Który plan okaże się lepszy dla Hanny? Jej własny, czy ten idealny boski plan?
W najtrudniejszych nawet chwilach, pojawia się zwykle nadzieja. Czy tutaj też tak będzie? A jeżeli tak, to jaką postać przybierze? I jeżeli tak, to czy będzie na tyle silna, by pokonać śmierć?
              Gorąco polecam lekturę "Chwastu", gdzie historię Hanny przeplatają krótkie dygresje, mówiące o innych kobietach, które uzurpują sobie prawo decydowania o życiu i śmierci nie tylko w stosunku do siebie samych, ale i swoich dzieci. Prawo do tak desperackiego, ostatecznego kroku..., by ochronić je przed przyszłością...okrutniejszą od śmierci...
Lektura budzi ogromne emocje. Po to, by pomóc nam widzieć i rozumieć więcej i lepiej z tego, co kryje się w ludzkich dramatach. I po to, by w chwili, gdy usłyszymy w telewizji komunikat :
          "Dzisiaj w godzinach porannych policja została powiadomiona o...."
odsunąć talerz z kotletem schabowym...i powstrzymać się od zbyt lekkich sądów...

Zapraszam na mój fanpage:  https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

wtorek, 8 kwietnia 2014

"Malowany welon"- recenzja książki




Autor: William Somerset Maugham
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2007
Ilość stron: 288



Alboż to o to chodzi, czy ktoś nas kocha? Najważniejszą rzeczą jest, czy sami kochamy. Miłość, której nie podzielamy, nie wywołuje w nas nawet wdzięczności. Nudzi nas tylko...

cyt. "Malowany welon" William Somerset Maugham

                             William Somerset Maugham swoją powieścią "Malowany welon" przenosi czytelnika na angielskie salony, w lata dwudzieste minionego stulecia. Mija już kolejny sezon towarzyskich wieczorków tanecznych, a 25 letnia Kitty Garstin wciąż jeszcze była "na wydaniu". Piękna, pełna życia cieszyła się swoją młodością i uważała, że ma jeszcze czas na szukanie męża. Innego zdania była jej matka, która na jawie i we śnie marzyła dla swych obu córek o świetnych partiach znaczących towarzysko. Kiedy młodsza z sióstr 18 letnia Doris zaręcza się z dziedzicem tytułu i fortuny, wówczas Kitty, "w przystępie paniki", wychodzi za mąż za Waltera Fane.
                     Żywiołowa, beztroska Kitty, trochę próżna, trochę "pospolita", jak to się wówczas określało, zupełnie pochopnie i lekkomyślnie poślubiła człowieka poważnego, powściągliwego, bez poczucia humoru, pozbawionego zupełnie uroku osobistego. Walter Fane był doktorem bakteriologiem, z pasją oddający się swej pracy. Był nieśmiały i małomówny, lecz szczery w swych uczuciach. Zakochał się w Kitty od pierwszego wejrzenia. Ona pomimo jego zalet, nie była zdolna go pokochać. Ujęła ją jego dobroć, szlachetność i to, że był gentlemanem w każdym calu. Traktował ją z szacunkiem i rozmawiał z nią, jak nikt nigdy dotąd.
                 Zaraz po ślubie wyjechali do Chin, gdzie Walter pracował jako bakteriolog nad wirusem cholery.
Angielski powieściopisarz nie przypadkowo wybrał chińskie miasto Tching-Yen na miejsce życia tych dwojga i akcji swej powieści.
               W latach dwudziestych XX wieku imperium brytyjskie kwitło jako supermocarstwo świata. Szczyciło się mianem "imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce", gdyż dzięki rozległości zawsze istniało takie terytorium, gdzie świeciło słońce, gdzie trwał dzień. Anglia miała swoje kolonie również w Chinach-Państwie Środka.
             Kitty nic nie wiedziała o Chinach. Był to dla niej zupełnie nieznany, dziwny świat. Świat za "malowaną zasłoną"- jak pierwotnie została zatytułowana ta książka w pierwszym swym wydaniu z 1935 roku. Męża też prawie wcale nie znała. Nie interesowały ją jego osiągnięcia badawcze. Nic nie wiedziała o jego pracy. Był małomówny, powściągliwy, opanowany. Książki, jakie czytał były nudne, tak jak on sam. Życie Kitty z Walterem było jedną wielką nudą. Jako żona bakteriologa gubernialnego, nie odgrywała wielkiej roli w towarzystwie. A ją najbardziej interesowało przed przyjazdem do Chin,
 - "Czy tam dużo tańczą?"
            Tak bardzo się różnili- temperamentem, poczuciem humoru, postrzeganiem świata...
Jak ona świat postrzegała, skryta pod "malowanym welonem"? Jej świat był bardzo mały, ograniczony. Innego nie znała. Nikt jej, jak dotąd, świata nie pokazał. Tkwiła w nim otoczona bezpiecznym woalem.
Po kilku tygodniach pobytu w tym obcym miejscu zapoznała Charliego Townsenda.(Charlie jest też w powieści często Karolem, co wynika z kwestii tłumaczenia Franciszki Arnsztajnowej).
Nowy znajomy był wicesekretarzem kolonii, z ambicjami na awans społeczny, do stanowiska gubernatora włącznie. Imponował jej elokwencją, poczuciem humoru, wysportowaną sylwetką. Był przystojny i pełen wdzięku.Charlie miał około 40 lat. Był żonaty i miał trzech synów. Bliska zażyłość szybko przerodziła się w namiętny romans. Kitty kochała i czuła, że jest kochana. Po roku ich romans przestał być tajemnicą.
Co zrobi na taką wieść oszukany, zraniony do bólu Walter?
-"Dlaczego nic nie powiedział? Czy rzeczywiście (...) kocha ją tak bardzo, iż lęka się, by go nie porzuciła?"
A on, w swej odpowiedzi, przedstawił jej alternatywę, albo wybierze rozwód i ślub z kochankiem, albo wyjedzie wraz z nim do Mei-tun-fu, miejscowości, gdzie rozwija się epidemia cholery. Była wstrząśnięta i bardzo przerażona. Spotkała się z kochankiem, gotowa na skandal, byle by tylko z nim być.
                  Jak przebiegała ta rozmowa i co wywarło wpływ na podjęcie przez nią tak ważnej decyzji....?
Pojechała z mężem. Towarzyszyły jej myśli, dlaczego mąż zmusił ją do tej podróży. Czy chciał zaoszczędzić jej jeszcze większego upokorzenia i skandalu? Czy może chciał ją w ten sposób ukarać? Ale, czy to możliwe, że przestał ją kochać i życzy jej śmierci?
Jak było naprawdę? Czy Walter sam wiedział, dlaczego to robi...?
Znaleźli się w "śmiertelnym uścisku zarazy", w mieście, gdzie średnio stu ludzi dziennie umiera. Prawdziwe oblicze kultury i obyczajowości Chin pozna Kitty dzięki komisarzowi Waddingtonowi, który służył swą pomocą od chwili ich przyjazdu tutaj.
        W jej pojęciu "żółci byli brudną, zdegenerowaną i pełną dziwactw rasą." W nowej, niezwykłej rzeczywistości, w obliczu śmiertelnego zagrożenia, poznawała życie, ludzi, swojego męża i siebie samą.
"Teraz było tak, jak gdyby uchylił się nagle róg zasłony, ukazując błyskawicznie świat nieznany, a przeciwnie barwny." I teraz widziała wszystko lepiej, wyraźniej.
            "Jakże mało jestem warta."-uzmysławiała sobie patrząc pełna podziwu na misyjną, pełną oddania i poświęcenia, pracę francuskich zakonnic z dziećmi. Chodziła do klasztoru codziennie. Chciała poprzez swoją pracę uczynić coś dobrego. Nowi  przyjaciele Kitty posiadali niezwykłą umiejętność czytania w jej myślach, a może nawet i w duszy.
 "Spokoju ducha nie można znaleźć ani w pracy, ani w zabawie, jedynie we własnej duszy"- uświadamiała ją matka przełożona klasztoru.
            Wszyscy z tej społeczności podziwiali i szanowali jej męża Waltera Fane. Narażał swoje życie, by drugim nieść pomoc. Ona też to widziała.Też go podziwiała. Rodził się w niej coraz większy szacunek do męża. Czy ów podziw i szacunek wystarczą, by pokochała Waltera, taką miłością, na jaką sobie zasłużył?
Czy będzie czuła tylko litość, jak do tej pory?
            Pisarz ukazał nam poprzez swoich bohaterów kilka portretów psychologicznych. Najbardziej zależało mu jednak, by wyeksponować postać Kitty i ukazać studium emocjonalnego rozwoju. Jest to piękny proces dorastania, dojrzewania do pewnej życiowej mądrości. Umiejętność patrzenia na świat przez pryzmat drugiego człowieka, z możliwością zrozumienia go, umiejętnością wybaczania i kochania. Kochania, nie tylko partnera, ale człowieka w ogóle. Czy udało mu się stworzyć nową Kitty, mądrzejszą, dojrzalszą, zdolną do głębszych ludzkich uczuć...? Piękne i mądre są refleksje snute przez bohaterkę, pełne literackich sentencji. Rodzi się jej nowa świadomość, ale czy będzie miała dość determinacji, by pozostać ze swoim nowym "ja"?
           Zachęcam gorąco do sięgnięcia po tę książkę o metaforycznym tytule, by za sprawą imaginacji przenieść się w ten orientalny, pełen fascynujących obrazów, inspirujący do głębokich przemyśleń, świat. Samemu przeniknąć wzrokiem "malowany welon" i dostrzec, co nam ważnego przesłania. Z pewnością każdy pod wpływem tej historii, zastanowi się, czym dla niego jest "malowana zasłona, którą żyjący Życiem zowią...?

* Na podstawie powieści "Malowany welon" John Curran nakręcił film pod tym samym tytułem z Naomi Watts, Edwardem Nortonem i Lievem Schreiberem w rolach głównych.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

jesteś



                 ...Jesteś moją bezsennością
                    Myślą każdą
                    Tak nieskromną
                    Aż szaloną

                            I jeszcze...
                    Jesteś dla mych pragnień głodnych
                    Strawa sytą

                            I jeszcze...
                    Jutrem moim bądź bezpiecznym
                    Koniecznie

                    A ja Tobie żoną będę
                    Miłą, wdzięczną

                          I jeszcze...
                   I jeszcze więcej...

                     




sobota, 5 kwietnia 2014

"Kiedyś byłam księżną" - recenzja książki



Autor: Jacqueline Pascarl-Gillespie
Tłumaczenie: Ewa T. Szyler
Tytuł oryginalny: Once I was a princess
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: czerwiec 2008
Ilość stron: 384



A jednak to, czego pragniemy, i to, co dostajemy, to często dwie zupełnie różne rzeczy.
                                                        
                cyt. "Kiedyś byłam księżną" Jacqueline Pascarl-Gillespie



                   "Kiedyś byłam księżną", tak zatytułowała swoją powieść Jacqueline Pascarl-Gillespie, australijska dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Czy w tej tytułowej informacji zawarła nostalgię, czy może ulgę, że było to kiedyś i nigdy nie wróci? Odpowiedź wypływa już z motta, jakie pisarka umieściła na samym początku swej autobiograficznej książki:

            "Oto relacja, jak uczono mnie islamu i jak wyjaśniano mi jego zasady w pewnej królewskiej rodzinie, w pewnym kraju i określonym czasie. Nie stanowi ona oskarżenia tego wyznania i nie odnosi się do wszystkich muzułmanów. Wierzę głęboko, że istotą każdej religii jest dobro. Zło tkwi w jej interpretacji oraz w uprzedzeniach kształtowanych przez jednostki biegłe w politycznej i socjologicznej manipulacji."
             Jest to oparta na faktach historia, która ma miejsce w osiemdziesiątych latach ubiegłego stulecia. Historia 17 letniej australijskiej dziewczyny, która zakochuje się w 26 letnim studencie architektury. Chłopak o imieniu Bahrin pochodził z Malezji i był księciem. Zakochanie w przystojnym, smagłym Malezyjczyku wróżyć mogło dziewczynie tylko bajkową przyszłość.Wierzyła w nią całym swoim młodym, naiwnym i zbolałym sercem. Pragnęła zmiany swego dotychczasowego życia na lepsze.

          Jej dzieciństwo u boku psychicznie chorej matki do szczęśliwych nie należało. Ojca w ogóle nie znała, bo rodzice rozstali się zaraz po ślubie. Ostoją ciepła była dla niej babcia, która chroniła ją "niczym tarcza przed realiami życia." Ale nie potrafiła jej obronić przed matką i nowym "tatą"-Rogerem. Człowiek ten, notabene wieloletni pacjent szpitali psychiatrycznych, molestował ją seksualnie. W wieku 10 lat, wraz z dzieciństwem, pozbawiona była bezpieczeństwa i poczucia własnej wartości.
             Wśród szkolnych kolegów była "inna" z racji swych azjatyckich korzeni, ze strony ojca. Przez co czuła się nieakceptowana i wyalienowana. Szukała ucieczki w świecie książek i tańca, który był jej pasją, jak również w poczuciu niezależności finansowej. W wieku 16 lat, wyprowadziła się pospiesznie z domu, by rozpocząć swe dorosłe życie. Podejmowała różne prace: jako modelka, sprzedawczyni, przy promocji i reklamie linii lotniczych i targów handlowych.
           "Rozpaczliwie szukałam miejsca, do którego mogłabym należeć, usiłowałam określić własną tożsamość, znaleźć własny wizerunek nadający się do pokazania światu."
        
                  W takim oto momencie ciągłych poszukiwań pojawił się książę Bahrin. Był to początek pięknej baśni, czy tylko złudnego o niej wyobrażenia? Jacqueline wyjechała z ukochanym do jego rodzinnej Malezji. Do kraju z malowniczymi krajobrazami, pięknymi plażami, ciekawą architekturą. Gdzie wielokulturowość społeczeństwa i różnorodność w kwestii świętowania, stanowi z pewnością atrakcję dla turystów. Nasza bohaterka nie pojechała tam w celach turystycznych. Pojechała tam, by poznać życie. Życie ściśle określone muzułmańskimi obyczajami i dworską etykietą.  Życie pełne zmian. Na początek poznała swoje nowe imię "Yasmin". Dworski protokół zmieniał sposób jej ubierania, poruszania, zachowywania się. Każdy dzień był dla niej trudną do przyswojenia lekcją dobrych manier i form towarzyskich. Znalazła się w takim miejscu na świecie, gdzie spontaniczny, radosny taniec na deszczu był powodem do wymierzenia jej surowej kary. Szybko i brutalnie "zerwano jej z twarzy maskę naiwności."
               Pojechała do Malezji, by poznać prawdziwe oblicze człowieka, którego wybrała sobie na męża.
Mąż okazał się  obłudnikiem, antysemitą, hipokrytą. Sam żyjący w zbytku, poniżał prostych, ciężko pracujących ludzi. Gardził Żydami, Hindusami, Chińczykami. Nie zdradzając swych przekonań wykorzystywał ich, by potem zniszczyć- "Najważniejsze, to nie stracić twarzy" mówił. Ją, jako kobietę i swoją żonę poniżał, zdradzał, a potem brutalnie traktował oraz izolował od świata i ludzi.Swe nikczemne zachowanie umiejętnie skrywał pod maską pozorów.Nie mogła tego pojąć. Jak mogła się tak pomylić?
                
       "Każdą chwilę w obecności Bahrina poświęcałam na chaotyczne próby dotarcia w głąb jego świadomości."
                Pokornie znosiła wszystkie upokorzenia, wciąż wierząc, że pozyska jego szacunek. Urodziła mu przecież dwoje dzieci, syna Iddina i córkę Shah. To miłość do dzieci dawała jej wolę życia. Targały nią ambiwalentne uczucia. Raz, pełna nienawiści, gotowa nawet umrzeć, to znów naiwnie wierzyła, że jego sporadycznie pojawiające się "zachodnie maniery" w jakiś cudowny sposób staną się normą i przywrócą tego młodzieńca, którym był w Australii. Czy możliwa będzie taka przemiana?
              Pisarka z fotograficzną dokładnością opisuje życie w innej kulturze, innej religii, swoje niewyobrażalne doświadczenia. Pokazuje czytelnikowi dwór władcy opływający w zbytku, świat pełen sprzeczności, wręcz hipokryzji, gdzie orędowano za pobożnością, a tymczasem "za stęchłą fasadą wyższej moralności kryła się zmowa milczenia."Doświadczyła na sobie samej, jak bolesne może być zderzenie ze sobą dwóch tak różnych kultur, tak odrębnych tożsamości. Odcięta od zachodnich zachowań, przyjemności, przyjaciół, zdała sobie sprawę, jak bardzo przynależała do Australii.
              Na wieść o chorobie swojej babci, czyniła wszelkie starania, by do niej pojechać. Stało się to możliwe dzięki wstawiennictwu samego sułtana, którego decyzji jej mąż nie mógł podważyć. Mógł jednak maltretować ją psychicznie i do samego wyjazdu trzymać ją w niepewności, czy będzie mogła zabrać ze sobą dzieci. Jeszcze w samolocie drżała, czy  nie przyjdzie, by je odebrać.
              Do Malezji już nie wróciła. Chciała zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, a sobie przywrócić szacunek do samej siebie i wiarę we własne siły. Czy udało się to osiągnąć Jacqueline?
             Po kilku latach, podczas jednej z wizyt Bahrina w Australii, uprowadza dzieci i wywozi je do Malezji. Odtąd trwa karkołomna walka kobiety o ich odzyskanie. Wszystkimi możliwymi sposobami walczy z mężem i z malezyjskim prawem konstytucyjnym. Boli ją, że rząd australijski w imię "harmonijnych
stosunków dyplomatycznych" gotów jest poświęcić dzieci.
            Ona jednak nie ustaje w swych trudach. Zrodził się w jej głowie pomysł nakręcenia filmu dokumentalnego pt.: "Puste ramiona- złamane serca." Za pomocą tego narzędzia chciała dalej toczyć bój o dzieci - swoje, jak również innych ludzi, których spotkał podobny los. Determinację czerpała z motta życiowego swojej ukochanej babci, które brzmiało: "żyjemy nadzieją."  Czy wystarczy jej sił? Jak zakończy się ta niewyrównana walka...?
                    Zachęcam do lektury tej, pełnej dramaturgii, historii, jak również drugiej części autobiografii pt.: "Ponieważ byłam księżną", gdzie pisarka kontynuuje swą niesamowitą opowieść.
            "Pisanie autobiografii w wieku trzydziestu lat wydawało mi się niedorzecznością, ale nie miałam wyboru... Iddin i Shahirah powinni poznać prawdę o tym, co ich spotkało, i wiedzieć, jakie były powody podejmowanych przeze mnie decyzji."

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

czwartek, 3 kwietnia 2014

wtorek, 1 kwietnia 2014

niepokoje


















Bezsenne długie noce
Co kiedyś były Twoje
Nie oddam ich nikomu
I teraz będą moje
              Cierpliwa i pokorna
              Czekasz na sen spokojny
              Słońce już dawno zaszło
              A księżyc taki chłodny
Ciemno jest i cicho
Cisza gra muzyką
Nuty gdzieś pobłądziły
Wesołość swą zgubiły
               Noce nieprzewidziane
               Nie jak kiedyś każde
               Drżące, mokre, słone
               Dlatego są tak ważne
Dotykam Twoich dłoni
Chcę uśpić niepokoje
Odpędzić precz koszmary
Dać całe ciepło moje
               To samo, co przez lata
               W serce mi wlewałaś
               Czy jednak nie za małe
                Są dzisiaj troski moje?
A ja nie będę spała
Abyś tylko była
Za szybko mija czas
Droga każda chwila
                 Ciemno jest i cicho
                 Cisza gra muzyką...
                 Słońce już dawno zaszło
                 A księżyc taki chłodny...


Autor obrazka: daoro (Jonas Boni)
źródło obrazka: flickr.com
Obrazek na licencji: CC BY-NC-ND 2.0

"Ostatnia kwadra księżyca" - recenzja książki

            

Autor: Krystyna Januszewska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2010
Liczba stron: 560

Strażniczka z trzaskiem zasunęła drzwi od jej celi, ciężkie, żelazne, jak wszystko wokół (...) 
Minęło dwadzieścia lat, a ona ciągle nie wierzy. Czy to naprawdę jej się przydarzyło? (...)
 Czuję się gościem w tym dziwnym świecie, świecie niczyim, do którego nikt nie chce się przyznać, a wszyscy tkwią w nim tylko chwilowo zawieszeni (...)

cyt. "Ostatnia kwadra księżyca" Krystyna Januszewska


              "Ostatnia kwadra Księżyca" to powieść, w której Krystyna Januszewska zapoznaje nas z kilkorgiem przyjaciół przekraczających próg dorosłości. Czas, kiedy kształtowały się ich osobowości, to późne lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia. Schyłek światowej rewolucji społeczno-obyczajowej wraz z ruchem hipisowskim. I lata osiemdziesiąte, to też okres znaczących zmian społecznych. Jaki wpływ będą miały na tych młodych ludzi?
               Każdy z nich ma szerokie horyzonty , piękne marzenia, wytyczone cele i przeświadczenie, że wszystko jest możliwe. Wchodzą na swoje ścieżki, dokonując poważnych, życiowych wyborów. Przeżywają pierwsze miłości, tak prawdziwe, szczere, niczym niezmącone. Gdyby nie ten pokrętny los ... Mija dwadzieścia lat. To perspektywa, z której można wiele dostrzec, wyraźniej się przyjrzeć, ocenić. Czytelnik wraz z poznanymi bohaterami tej powieści spogląda wstecz, dokonując pewnych podsumowań. Czy wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy? A może życie zupełnie inaczej się potoczyło? Co poplątało nasze drogi, pokrzywiło drogowskazy...? Coś chyba jednak nam się udało? Śledząc losy grupy przyjaciół, sami dokonujemy życiowego bilansu. Nie dotyczy to jednak czytelnika wkraczającego dopiero w życie - niech nikt nie ośmieli się odbierać mu marzeń...! I pewności w ich spełnienie.Jasne, że wszystko jest możliwe, uda się, bo przecież coś w końcu zależy od nas samych! Poprzez retrospekcję sięgamy samego dna własnej duszy. Zastanawiamy się nad sobą. Myślimy, czy to, co robimy ma sens? A gdyby tak cofnąć czas właśnie o te dwadzieścia lat? Czy coś zrobilibyśmy inaczej? A może zupełnie tak samo? Wzruszył mnie moment spotkania przyjaciół po latach; spotkania ich wszystkich z Melą, którą los doświadczył najbardziej. Odnajdujemy tutaj całą prawdę o przyjaźni, która przechodzi próbę czasu. Wszak bohaterowie wychowali się na podwórku, gdzie rósł dąb - siadywali na gałęziach drzewa, spędzali tam beztroskie chwile, czerpiąc symboliczną siłę na dalszą, trudniejszą drogę życia. Tutaj odnajduję następną prawdę, mówiącą, jak silny wpływ na nasze dalsze życie wywiera dzieciństwo. I za sprawą tej powieści powraca chwila taka..., - gdy znów biegasz na bosaka w wielki deszcz... Ale oni nie byli już tak beztroscy. Potrzebowali się odnaleźć. Czy mogli jeszcze na siebie liczyć...?
           Aż mnie kusi, by dokonać analizy przyczynowo - skutkowej życia Meli. Młodej, wrażliwej, zakochanej, której życiowa ścieżka skręciła w największe meandry. Ale nie mogę...Każdy zrobi to sam. Na szczęście spotykam tutaj kolejną prawdę. Prawdę o miłości, dzięki której można przetrwać wszystko i ona sama przetrwa najcięższe próby. Sam tytuł "Ostatnia kwadra Księżyca" zawiera w sobie symbolikę. W analogicznym odniesieniu do życia człowieka, świadczy już o refleksyjnym tonie fabuły powieści. A jeśli zauważymy z kim Mela snuje te filozoficzne rozważania na temat ostatniej kwadry księżyca, zatrzymamy się na chwilę , to tak jak byśmy wyszli na spotkanie z samą autorką i bliżej Ją poznali. Jeśli ktoś stwarza taką postać , jak przypadkowo spotkany przez Melę człowiek na plaży, umieszcza ją na stronicach swej powieści, to zapewne chce nam coś powiedzieć ... o życiu, o człowieku, o samym sobie. Tego samego dowodzi postać Salomona. W okienku u starego Salomona po dwudziestu latach wiszą te same, wypłowiałe już zasłonki w słoneczniki. Ale tak samo niezmienne pozostały jego mądrość i dobre serce. Autorka, Krystyna Januszewska jest mi bliską pisarką właśnie dzięki swej wrażliwości. Cenię Ją za empatię, która emanuje ze stronic nie tylko tej powieści.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem