czwartek, 20 listopada 2014

"Gorzko"- Barbara Kosmowska

Autor: Barbara Kosmowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 10 września 2014
Ilość stron: 320


      Stałam więc w tym oknie, za firaną (...) przeoczona i tak nieobecna (...) stałam jak drewniana (...) Zamknęłam szczelnie oczy ...aż zabolały.    A ja nie odchodziłam od okna,      szukając   w sobie zgody na cudze szczęścia i własne porażki. Czym były, jeśli nie stadem wilków przyczajonych w moim lesie zdarzeń?


                    Cyt.: "Gorzko"- Barbara Kosmowska




Z twórczością Barbary Kosmowskiej zetknęłam się lata temu, kiedy wyprawiła swoich bohaterów "W górę rzeki", pod prąd, na walkę z żywiołem, jakim jest życie, naznaczająca nas przeszłość. Teraz, w najnowszej jej powieści "Gorzko"- Teresa, główna bohaterka, dopiero co życie smakuje. Zdana matura ma być, nie tylko furtką, a na oścież otwartą bramą...Przejdzie przez nią ze swego szarego Miasteczka, rotacyjnego bloku, przesiąkniętego jednostajnymi, duszącymi zapachami ówczesnego systemu, z wtopionymi w tę rzeczywistość, niczym szara plama, rodzicami i nieznośnymi siostrami- przejdzie do kolorowego Miasta. Ciekawa i ufna, żądna świeżych zapachów i nowych oryginalnych smaków...nie dopuszcza nawet myśli, że może być też i "gorzko".
    Teresa nie ogląda się za siebie. Zostawia wszystko, nawet wspomnienia. Bo co ma wspominać jej młode, zranione serce? Tylko ból. Jej pierwsze wypatrywanie, oczekiwanie, jej pierwsze zakochanie, były tak silne, że przerodziły się w poezję: "Jak można żyć bez powietrza?"- pytała Adama. I teraz idzie, bez tchu, czując pierwszy posmak goryczy, smak swojej zemsty za to pierwsze porzucenie, odepchnięcie. "Wychodzi stąd", z tego obcego świata, bez sentymentów, bez możliwości powrotu. Czy zatęskni... Może tylko za babcią Olgą, za jej opowieściami o Kresach- Bohdanówce, Łoszy, Perłowej Górze, o tych klonach spiętych łańcuchami, jej utraconym świecie, w którym tak naprawdę cały czas tkwiła.
   Wyjeżdżając na studia, do Miasta, Teresa zabiera ze sobą nocny stolik, prezent od babci, przywieziony na Ziemie Odzyskane transportem deportacyjnym, a w nim zamknięte swoje marzenia. Podobnie, jak Teresa, do Miasta przyjeżdżają Lucyna i Lidka. Zamieszkują wspólnie w akademiku. Razem, wprost z Miasteczka, Boryczek, tudzież podobnych Wydymek, "wejdą w Miasto, żeby zrobiło z nich damy".
Pisarka wprowadza czytelnika w ich świat, pełen oczekiwań, świat ich tęsknot, pragnień, wyborów, decyzji, stwarzając ciekawą historię, pełną prawd uniwersalnych. Tworzy jednocześnie głębokie studium psychologiczne swoich bohaterek, ich wewnętrzny stan emocjonalny, z wyznaczaniem celu, z poszukiwaniem drogi, by coś zmienić na lepsze. Trzy dziewczyny, trzy nadzieje. Każda ze swoimi myślami i z apetytem na życie...
            "Najlepszym adresem do szczęścia Teresy, z widokiem na przyszłość był Piotr". Wierzyła, że przy nim zapomni swą zawiedzioną miłość, wywabi wstydliwą plamę po swej zemście. Czy spełnią się jej oczekiwania? Czy może utknie "pomiędzy białą suknią a sforą wilków ze swoich snów"?Młodzieńczy entuzjazm, oczekiwania, to bezgraniczna ufność wobec losu, który potrafi być przewrotny i pokrętny. Doświadczamy tutaj bolesnej lekcji od losu, gdy ideały, marzenia odbijają się od bezwzględnych, niewzruszonych murów Miasta, toczącego swą własną, ciężką walkę o nowy ład. Naszą wspólną walkę, w którą Teresa bardzo się zaangażuje. Pozostanie gorycz "rozlewająca się jak błotnista kałuża". Zachlapie ich dusze, serca, uczucia. Pozostawi ból, szwy, blizny. Trzy dziewczyny, trzy życia, trzy udręki...
     Czy znajdą siłę, determinację, by zawalczyć? Czy dopisze im szczęście w poszukiwaniu utraconej cząstki samej siebie? Bo z całej tej goryczy wypływa jednak prawda, której trzeba się mocno chwycić, cokolwiek byłoby naszym doświadczeniem, pozostaje zawsze nadzieja, tkwiąca w nas głęboko. Trzeba być silnym, by ją w sobie odnaleźć. Wypływa też prawda o tym, co nas kształtuje i od czego nie możemy się odciąć tak bezpowrotnie, tak na zawsze...
   Czytając tę książkę, przejmowałam się losem bohaterek, z nieodpartą nadzieją właśnie, na jego odmianę, jak również z towarzyszącą mi refleksją, że wciąż, wśród współczesnych młodych, przebojowych, ambitnych, walecznych, jest dużo zagubionych, pozostawionych samym sobie, tak jak babcia Olga, jak matka Danuta Koper, jak Teresa i jej przyjaciółki.
    Ta książka przemawia nie tylko fabułą, a równie mocno pięknym literackim językiem, jakim Barbara Kosmowska opisała tę historię. Styl pisarki zachwyca bogactwem słów i umiejętnością ich doboru. Po mistrzowsku żongluje słowami, przechodząc z nastroju w nastrój, z patosu, nostalgii w humor sytuacyjny, oddający doskonale ówczesne realia. Od pierwszej do ostatniej strony zachwyt mnie nie opuszczał. Uśmiechałam się z podziwem do jej fraz, sformułowań dźwięczących jak melodia, jak płynący potok, przeplatanych artystycznie, niczym "wileńskie hafty" babci Olgi Dobrzyckiej. Barbara Kosmowska potrafi "dokopywać się do słów, jak ryjący w kopalniach złota." Ona jednak nie zadowala się "okruchem" lecz trafia na "żyłę."
     To była prawdziwa uczta. Polecam tę lekturę pełną prawdy o życiu, przekazaną z wielkim kunsztem literackim, jak też ze względu na wyprawę w fascynujący świat babci Olgi- kresowej dziedziczki, świat, który nie może odejść w niebyt.

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz