Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 22 maja 2014
Ilość stron: 217
Prawda jest taka, że nie ma żadnej granicy. Jest tylko nasze życie, to, jak je niszczymy i kto jest przy nas, by nam pomóc. A kogo nie ma.
Życie Charls'a Bernetta, Chicka, jak go wszyscy nazywali, straciło sens. Pustka. Tęsknota. Samotność. Przypadkowe spotkanie na boisku bejsbolowym, w jego rodzinnym mieście, daje początek opowieści, która zostaje wysłuchana. Powierniczką jego staje się młoda pisarka, która niespodziewanie znalazła się w tym samym, co on miejscu.
Chick stracił wszystko, co miał najcenniejszego na tym świecie. Nie grał już w bejsbol. Przez swą naiwność źle zainwestował wszystkie oszczędności. Popadł w alkoholizm. Stracił żonę i córkę, bo nie chciały być z nim ani dnia dłużej. Około dziesięciu lat temu zmarła jego matka.Ona, z pewnością wskazałaby mu odpowiednią drogę. Zapytałaby, jak zawsze: "No, Charley, co cię gryzie?" Ojciec, może, pomógłby mu przedsięwziąć jakiś plan, bo plan na życie, to podstawa. Ale ojciec już dawno temu wybrał drogę , w przeciwnym do swojej rodziny, kierunku.
Nikomu już na nim nie zależało. Wstydzą się go. Jedyna córka nie chce go widzieć w dniu swojego ślubu. Przepaść. Czarna dziura. Marność. Czujesz "jakby zatrzasnęły się za tobą stalowe drzwi; Walisz w nie, ale nikt cię nie słyszy." To moment, kiedy człowiek chce umrzeć! Tak czuł Chick. Ale przedtem musi wrócić do miejsca, gdzie był jego początek, do miejsca jego urodzenia. Gdzie wzrastał, gdzie z chłopakami wspinał się na wieżę ciśnień, gdzie uczył się grać w bejsbola. Postanowił, że miejsce jego dzieciństwa będzie odpowiednim miejscem na jego kres. Zakończy się jego wędrówka. Zamknie koło.
Nigdy nie można zapominać o miejscu swego urodzenia. To miejsce magiczne, posiadające cudowną moc. Tam tkwią przez cały czas cienie postaci, które spotkaliśmy na swojej drodze, tam krąży ich energia i dźwięczą słowa wypowiedziane przez nich kiedyś. Tylko z czasem nabierają treści, mądrości i znaczą dla nas o wiele więcej. Trafiają głębiej. Do tego wszystkiego Chick chciał powrócić. Kierował go tam głównie żal do siebie samego. Żal, z którym przez te wszystkie lata, nie mógł sobie poradzić. Kiedy zmarła jego matka, nie było go przy niej. Znalazła ją Maria, jego czternastoletnia wówczas córka. Jaki musiała przeżyć szok!? Dręczyło go to nieustannie. I słowa córki, wyszeptane mu do ucha nad grobem matki: "Przykro mi, że nie miałeś okazji się pożegnać, tato." Słowa te dźwięczą mu w uszach, głowie, w sercu i w duszy...
I jeszcze te straszne słowa, które usłyszał przez telefon: "Twoja matka... Zmarła." Takie słowa "są zbyt wielkie, by zmieścić się w uszach... robią dziurę, by zmieścić się w mózgu... rozdzielają cię na pół."
Tak bardzo pragnął pobyć z matką ten "jeszcze jeden dzień." Powiedzieć jej to, czego nie zdążył.
Znalazł się w miasteczku Pepperville Beach, wraz ze swą tęsknotą, ze swoimi wspomnieniami, z matką, z wszechogarniającą ciszą. Cisza ma swoją wymowę. W ciszy słychać lepiej. Bo co sprawia, że powstaje echo?- "Utrzymywanie się dźwięku po tym, jak jego źródło ucichnie i słyszymy je właśnie wtedy, kiedy jest cicho i inne dźwięki zostają pochłonięte."
"Gdzieś pomiędzy tym życiem, a następnym", Chick znalazł ten jeszcze jeden dzień, którego tak mu brakowało. Był ze swą matką bardzo blisko. Rozmawiał z nią. Wspominał... Ten dzień pozwolił mu lepiej poznać, nie tylko swoich bliskich, ale i siebie samego.
"Jeśli ktoś jest w twoim sercu,nigdy tak naprawdę nie odchodzi. I może do ciebie wrócić , nawet w mało prawdopodobnych sytuacjach."
Pisarz Mitch Albom, spod którego pióra wyszła powieść "Jeszcze jeden dzień", a wcześniej "Zaklinacz czasu", "Pierwszy telefon z nieba", często wskazuje swoim czytelnikom to szczególne miejsce, gdzie przenikają się dwa światy, ten obecny i ten nieznany.
Ostatnia powieść tego bestsellerowego pisarza "Jeszcze jeden dzień", to nieduża książeczka z wielkim przesłaniem. Wzbudza głębokie refleksje, skłania do zajrzenia w głąb siebie, dostarcza niezapomnianych doznań. To książka cenna dla każdego. Bo każdy z nas jest, jeśli nie matką, rodzicem to na pewno czyimś dzieckiem. Polecam tę opowieść, jeszcze w atmosferze świętowania Dnia Matki i Dnia Dziecka, ale nie tylko. To książka na każdy zwykły dzień, bo to one, te szare dni, decydują, co tak naprawdę dzieje się w naszych sercach podczas świętowania jeden, dwa dni do roku.
A w każdej opowieści jest coś niezwykłego, znaczącego, zarówno dla osoby, która ją opowiada, jak i dla tej, co jej słucha... Zapewniam Was o tym...
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem
Ja póki co mam w planach rozpocząć spotkanie z tym autorem od książki "Jeszcze jeden dzień", którą już mam w domu. A potem zobaczę co dalej.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o "Pierwszym telefonie z nieba", "Jeszcze jeden dzień" brzmi również zachęcająco.:-)
OdpowiedzUsuńGdy odchodzi bliska osoba, każdemu chyba brakuje tego jednego dnia. Zawsze pozostają sprawy nie załatwione, rozmowy nie dokończone, uczucia nie wyrażone do końca... Warto chyba tę książkę przeczytać, żeby zastanowić się nad tym, co zrobić, żeby tego dnia nie zabrakło :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto! Polecam z całego serca. Wszystkim, zarówno rodzicom, jak i dzieciom, bo każdy jest czyimś dzieckiem.
OdpowiedzUsuń