Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 15 stycznia 2014
Ilość stron: 320
Stukanie do drzwi, tak niespodziewane i groźne o zagubionej między nocą a dniem godzinie, zabrzmiało jak kolejny wystrzał...
Cyt.: "List z Powstania" - Anna Klejzerowicz
Hanka zaraz wróci do domu. Przecież nie może być inaczej. Strach miesza się z nadzieją. Strach nie pozwala spać. Strach obezwładnia. I ta cisza za drzwiami. Ciągłe nasłuchiwanie. W oddali wciąż słychać strzały.
Podobna atmosfera lęku, przeplatana nutą nadziei, panowała w wielu warszawskich domach, nie tylko na Żoliborzu. W każdym, w którym, podobnie jak doktorostwo Bańkowscy, ktoś czekał na powrót swej córki, czy syna, uczestników Powstania Warszawskiego.
Stukanie do drzwi. "Niemcy teraz nie pukają...(...) To przecież umówiony sygnał..."
Rozczarowanie, że to nie Hanka. "Dławiący, paniczny strach. - Oby tylko nie to..."
Oszołomienie. Oniemienie. Trwające tylko chwilę. Padły dwa strzały. Śmiertelne.
Płomienie ognia, podłożonego pod ich dom , strzelają coraz wyżej, łącząc się z innymi, zbierającymi się nad miastem, w jeden piekielny krzyk niemocy.
Takimi dramatycznymi tonami brzmi Prolog z powieści Anny Klejzerowicz "List z Powstania". Ułamek nocy jednego z ostatnich dni września 1944roku. To, co dalej nastąpi, to już dzieje lat powojennych, coraz bardziej oddalających się od tych tragicznych wydarzeń, aż do współczesności. Reperkusje tamtej nocy długo jeszcze nie umilkną, jeżeli w ogóle...
Młodsza córka państwa Bańkowskich, dziesięcioletnia Julia, przeżyła. Przebywała na mazowieckiej wsi u znajomych, którzy dali jej schronienie i opiekę. Zamiast rodziców, zjawili się po nią obcy ludzie. Towarzyszka Knap oznajmiła, że zabierają ją do sierocińca. Taka łaska "nowej socjalistycznej ojczyzny."
Julka niczego nie rozumiała. Paniczny strach nie pozwolił jej nawet mówić. Przez rok. Do czasu, gdy odnalazła ją ciotka Zosia i zabrała do siebie , do Gdańska. Prawda, jaką poznała, była nie do przyjęcia. Zwłaszcza to, że nigdy już nie zobaczy swej starszej siostry Hanki.
Co stało się z łączniczką batalionu Parasol? Przecież nie znaleziono jej ciała. Zginęła, czy zaginęła?
Julia dorastała i rozumiała coraz więcej. "Wiedziała już, że komuniści prześladują żołnierzy Armii Krajowej."
Hanka, z pewnością musi się ukrywać. Ale kiedyś, na pewno, się z nią skontaktuje. Nigdy nie przestała wierzyć, że jej dzielna siostra żyje. Tęsknota i niepokojąca niewiedza, nie pozwoliły zapomnieć.
Natrafić, choćby na mały ślad. Przecież żyją wciąż byli powstańcy, ktoś, kto ją znał.
Tajemnica tamtych dni snuje się przez życie następnych pokoleń. Potrzeba jej rozwiązania zajmuje myśli Julii, jej męża, córki Marianny. Nieustanne zgłębianie zagadki, rzuca nowe światło, daje nadzieję. Dopytywania, kontakty z byłymi powstańcami, podróże z Gdańska do Warszawy, to wszystko stwarza mnóstwo dodatkowych zagadek, stawia kolejne znaki zapytania. Wzrasta napięcie. Zarysowuje się ciekawa kryminalna intryga.
Przeszłość zderza się z realiami lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych. Przeszłość potyka się o kłody tamtego ustroju, zostaje spychana w mroki ówczesnej polityki. Rozbija się o przydrożne drzewa, wypada z zakrętów... "Zostaw i milcz." "Ciekawscy umierają."
Powrót do rodzinnej przeszłości okupiony jest ciężkim strachem, nieustającym lękiem, wywołanym przez głuche telefony w środku nocy, rewizje nad ranem, przesłuchania. Gwałt na prywatności. Pisarka chciała, by jej czytelnik, choć w części, zrozumiał emocje, towarzyszące jej bohaterom. I zapewne spełniają się jej oczekiwania, może nawet je przechodzą.
"Zawsze jest jakaś wojna..."Nie sięgając daleko, choć mój ojciec brał udział w obronie Warszawy w 1939roku, szczęśliwie nic mu się nie stało. To nasza rodzina przeżyła bardzo wypadki grudniowe na Wybrzeżu w 1970 roku.
...Wypadki grudniowe na Wybrzeżu w 1970. Pamiętam. Mój brat pracował wówczas w stoczni gdańskiej. Przyjechał do domu na urlop. Nagle dostał telegram o treści: "Przyjeżdżaj natychmiast- Piotr". Pojechał. Nic nie było jeszcze wiadomo. Dopiero z telewizji dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę się dzieje. Żadnej wiadomości od brata. Pamiętam nieprzespane noce i łzy mamy. Dowiedzieliśmy się po jakimś czasie, że brat jest w wojskowym szpitalu w Toruniu. Z pewnością to tylko namiastka, w porównaniu z historią Hanki, ale każdy ma swoją wojnę...
Legenda zaginionej Hanki i obsesyjne szukanie odpowiedzi, dotyczących przeszłości, nadaje sens życiu jej potomnych, siostry Julii i siostrzenicy Marianny. Marianna, bowiem uzależniła się od traumatycznych przeżyć swej matki. Została zarażona tą traumą. Idealnie oddaje to sposób narracji, którą przeplatają osobiste zapiski Marianny, córki Julii, i jej sposób na uporanie się z brzemieniem przeszłości, z pokutującymi cieniami.
Anna Klejzerowicz, łącząc ze sobą elementy kryminalne, historyczne i obyczajowe, stworzyła oryginalny rys epoki- od czasu Powstania, przez Polskę Ludową, transformację, do współczesności, a na tym tle ukazała nam fascynującą opowieść. Nie jest to książka o powstaniu, o walkach, o ocenie tego najważniejszego narodowego zrywu młodych Polaków. Nie ma tutaj zbędnego patosu. Zawsze jednak można podjąć dyskusję. Pisarka podejmuje takową , międzypokoleniową. Młoda Marianna nie rozumie idei powstańców: "Nie poszłabym ginąć bez sensu...(...) Oni wszyscy mogli żyć". Czy była cyniczna i niesprawiedliwa? Miała zgoła odmienne zdanie od swej matki. To, co dla jednych urasta do rangi kultu, dla drugich może być sprawą sporną. Bez względu na późniejsze oceny, powstańcy, do końca swoich dni, wciąż żyli wydarzeniami tych historycznych sześćdziesięciu trzech dni.
Dla Anny Klejzerowicz, Powstanie to osobista historia. Rodzinne
wspomnienia, emocje, chęć upamiętnienia Wujka Andrzeja, powstańca
warszawskiego, były asumptem, by powstała fabuła "Listu z Powstania." To jemu pisarka dedykowała swoją powieść.
"Bo to była życia nieśmiałość, a odwaga- gdy śmiercią niosło. Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupia miłością."
"List z Powstania" jest powieścią kryminalną, z ważnym motywem historycznym, z tajemnicą, z zagadkami do rozwiązania, z sensacyjnym epilogiem. Równie szokującym, co Prolog. Można by uznać, że spinają całą fabułę w dramatyczną, powstańczą klamrę. Powieść jest też, wyjątkowo wyraźnie nakreśloną , kreacją postaci, z dogłębnym portretem psychologicznym każdej z nich. Wizerunki wiarygodne. Postawy zdeterminowane realiami życia. Nie mogą być jednoznaczne. I nie są takie. Są prawdziwe, autentyczne. Skłaniają do refleksji nad naszą ludzką naturą w ogóle. Co wyznacza w nas przestrzeń dla dobra, dla zła, dla miłości, czy nienawiści? I co stanowi o sile każdego z tych uczuć? Czy być człowiekiem zawsze, bez względu na czas i miejsce w historii, zależy tylko od nas samych? W skrajnych, ekstremalnych sytuacjach, dają się słyszeć różne głosy, dają się poznać różne postawy naszej ludzkiej natury. Wkrada się ambiwalencja do naszej duszy. Nie ma tutaj jednoznacznych odpowiedzi, nie ma prostych ocen. Anna Klejzerowicz daje nam to wyraźnie do zrozumienia. Sama nie ocenia, nie moralizuje, nie potępia. Patrzy zawsze z różnej perspektywy na zdarzenia, tak jak wysłuchuje dwóch racji, które wcale nie muszą się wzajemnie wykluczać. Dojrzały, mądry obiektywizm pisarki, pozostawia miejsce na przemyślenia i refleksje własne, każdego, kto sięgnie po jej książkę.Uważam, że nie muszę specjalnie nikogo zachęcać, a jedynie pozostaje mi życzyć miłej lektury i niezapomnianych wrażeń.
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem
Ależ super recenzja :). A ja jeszcze nic Anny Klejzerowicz nie czytałam :(. Wstyd...wstyd...wstyd :(
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd, to jest do nadrobienia. Zachęcam, bo w marcu będzie premiera jej nowej książki "Medalion z bursztynem" i całkiem ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńWow, takie połączenia wielu gatunków bardzo do mnie przemawiają. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu mam te lekturę na oku, a ta recenzja tylko mnie do niej bardziej przekonała ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, która zachęciła mnie do poszukania książki "List z Powstania" Anny Klejzerowicz. Nie znam tej autorki, najwyższy czas nadrobić zaległości!
OdpowiedzUsuńCenię Annę Klejzerowicz za jej filozofię życia. W małych rzeczach, blisko nas, jest to, co najważniejsze, co powinniśmy doceniać i czerpać zeń dobrą energię. Wyraźnie pokazała to w "Czarownicy", "Córce Czarownicy" i w "Sekrecie Czarownicy"- to wielkie prawdy w okruszkach.
OdpowiedzUsuńKsiążka wywarła na mnie wrażenie. Podobał mi się jej klimat, wyeksponowanie poczucia zagrożenia, stosunki między matką i córką. Jestem niemal pewna, że powstał najpierw wstęp i zakończenie, utrzymane w zafonowskim i trochę teatralnym stylu, dopiero potem dopisana była reszta. Najbardziej lubię tą resztę. To taka "polska" powieść, siermiężne czasy, realizm w stosunkach międzyludzkich. Genialna scena buntu młodej dziewczyny. Świetny pomysł na powieść. W efekcie powstała książka, której się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńTak, to wartościowa książka. Cenię pisarkę za to, że potrafi zachować zdrowy dystans, cokolwiek by się działo i pozwala czytelnikowi na jego własny osąd, refleksje.
Usuń