Autor: Anna Janko
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 15 stycznia 2015
Ilość stron: 264
Zabrałam ci twoją historię, mamo, twoją apokalipsę. Karmiłaś mnie nią,
gdy byłam mała, szczyptą, po trochu, żeby mnie tak całkiem nie otruć. Ale się uzbierało. Mam ją we krwi...
cyt.: "Mała Zagłada"- Anna Janko
"Unde malum"- "Skąd się bierze zło? Jak to skąd? Z człowieka. Zawsze z człowieka . I tylko z człowieka."
Strach potrafi zawładnąć człowiekiem, opętać, tak silnie, że człowiek boi się, sam nie wie czego, boi się siebie samego. Obsesja rodzi fanatyzm, a sam fanatyzm, to już jest zło. Ktoś zdolny do czynienia największego zła, chce wyzbyć się swego strachu, chce, by ktoś drugi bał się jeszcze bardziej. Obarcza strachem swą ofiarę. Strach trzyma się jej kurczowo. Ofiara jest bezradna. Strach jest bezradny do tego stopnia, że potrzebuje wielu ofiar. Chwyta się zatem kogo tylko może, tych, którzy są najbliżej...
Taka refleksja zrodziła się we mnie na trzeci dzień po przeczytaniu "Małej Zagłady" Anny Janko. Książka wzbudza tak silne emocje, że trudno je zwerbalizować. Polecić lekturę innym trzeba, koniecznie, ale co napisać...?
"Strach jest dobrym suflerem zbrodni."
Niemcy domyślali się, że mieszkańcy wsi Sochy, na Zamojszczyźnie, sprzedają broń partyzantom, ukrytym w roztoczańskich lasach. Zrobili prowokację, wysyłając dwóch konfidentów przebranych za partyzantów. Niemcy bali się sprawnie działających grup Armii Krajowej Batalionów Chłopskich. Niemiecka psychoza strachu rosła. Musieli się z niej wyzwolić...
1 czerwca 1943, wczesnym świtem, zeszli ze wzgórz, otaczających 88 domów wsi Sochy, by ukarać ich mieszkańców. Strzelanina przerwała, dla wielu z nich, ostatni w życiu sen, a tym, co cudem ocaleli, zapewniła koszmary lub bezsenność- do wyboru.
"Wstawajcie, coś złego się dzieje...! Wstawajcie, wioska się pali...! Niemcy schodzą z góry...bydło trzeba ratować, gonić do sadu...Wstawaj Renia, ubierz dzieci..."
Te nawoływania zostały zagłuszone przez strzały z karabinów, a gdy oprawcy się wycofali, nadleciało dziewięć samolotów, by zrównać wioskę z ziemią. Huki przeraźliwe, niekończące się śmiercionośne odgłosy. A potem nastała cisza. Jeszcze straszniejsza...
Renia- dziewięcioletnia Terenia Ferenc przeżyła i jej pięcioletni braciszek- Janek, i trzyletnia siostrzyczka Krysia, zwana Kropką. Trzymając się za ręce, przeszli obok zamordowanych rodziców, widzieli ich śmierć. Sochy zamieniono w zgliszcza. Ocaleli nieliczni dorośli i garstka dzieci.
"Miały szczęście te zabite i te niezabite dzieci soszańskie..."
Anna Janko, autorka "Małej Zagłady", wraca do tej okrutnej chwili, wyobrażając sobie, że to ona tam była. Jakąś cząstką siebie była tam, razem z Renią Ferenc, szła po jej małych śladach. Renia- Teresa Ferenc jest matką pisarki. Razem tworzą wspólną, wstrząsającą opowieść o tym, co się wtedy stało w Sochach i o tym, jak wygląda życie po wyjściu z piekła wojny. Bo to, co się wówczas, z całych sił uczepiło Reni, potem bez litości, atakowało jej córkę. Pisarka odważnie zmaga się z historią, z traumą tamtych zdarzeń. Chce poznać każdy szczegół, złapać każdy przebłysk czyjejś pamięci, z czego tworzy obraz, tak prawdziwy, że aż nieprawdopodobny. Wsłuchujemy się, wraz z nią, w każdy głos, szept, w ciszę. W tę przejmującą ciszę, która nastała po bombardowaniu wioski i którą Renia niosła długo, nie mogąc wypowiedzieć słowa. W ten niemy, "bezdźwięczny krzyk."
Jestem pełna podziwu, jak trudnej, bolesnej i wielkiej rzeczy podjęła się Anna Janko. Dzieli się z nami swoją schedą, bagażem przeżyć, myśli, wspomnień, refleksji, pytań, bo nam przecież też się jakaś cząstka tego spadku należy... Po to, byśmy wiedzieli. Po to, byśmy pamiętali.
Pisarka prowadzi dialog z matką, raz szuka u niej potwierdzenia, następnym razem przypomina matce, to, co jej pamięć pogubiła, a inni pamiętają. Każda pamięć pamięta inaczej. Przeżycia, wspomnienia, mają tutaj swoje imiona, własne twarze i duże, przerażone oczy dzieci. Nie tylko soszańskich, ale z innych, równie apokaliptycznych miejsc, z różnych czasów. Bo to, co przeraża najbardziej, to prawda, że "wojna nie umiera. Tylko zmienia mundury." I przyjść może "TEN CZAS", kiedy decydują demony. Tak, jak w Sochach, tak i na Bałkanach, w Rwandzie, wioskach afgańskich u stóp twierdzy Tora-Bora, w czeskich Lidicach, francuskim Oradour, wszędzie tam ginęły bezbronne dzieci.
Podążamy " zygzakiem"po mapie świata, za losem podobnym do ofiar z zamojskich Soch. Wchodzimy w meandry ludzkiej psychiki, nawet tej skomplikowanej, demonicznej. By tam znaleźć odpowiedź na najtrudniejsze z pytań.
"Nie ocalałam..."-napisała w swoim wierszu Teresa Ferenc, poetka, ocalała z zagłady Soch.
Ofiara cierpi, nie uwalnia się od bólu, gdy oprawca pozostaje bezkarny. Gdy brak zadośćuczynienia.
"no, ale jakaś mała ta wieś (...) Niby najstraszniejsza masakra na Zamojszczyźnie, jak w Oradour, jak w Lidicach, ale w efekcie jakby poza asortymentem..."
"Mała Zagłada", to trudna rozprawa z traumą "drugiego pokolenia". Anna Janko, córka Teresy Ferenc, dała radę. Dzielnie stawiła jej czoła. Znalazła sposób na nią, przekazując ją nam. Wiernie, prawdziwie, na ile pozwoliła jej empatia, miłość do matki i jej poetycka dusza.
Tytuł "Mała Zagłada", to sprzeczność sama w sobie. To oksymoron. To krzyk. "Ku pamięci."
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem
Polecam poprzednie książki Anny Janko, są inne, ale równie poruszające.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać "Dziewczyna z zapałkami" i "Pasja według św. Hanki", o tych słyszałam.
OdpowiedzUsuńChcesz i masz
OdpowiedzUsuń