czwartek, 22 października 2015

"Szum" - Magdalena Tulli

Autor: Magdalena Tulli
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 20 października 2014
Ilość stron: 208


 Trzeba być twardym, a nie miękkim.
                      cyt.: "Szum"-Magdalena Tulli



Czy można okiełznać demony przeszłości, uśpić je? Zamknąć w sobie?
Przeżycia, które boleśnie nas ranią, okaleczają, nigdy nie odchodzą w niebyt. Pozostają z nami na zawsze. Wybaczone, czy nie, są niezapomniane. Wracają co jakiś czas, dochodzą do głosu. 
I chociaż boli, to, nie wypada okazać słabości? Czy zawsze trzeba być "twardym", trzeba "trzymać fason"? 

Dziewczynka, jak nazywa samą siebie narratorka, oprócz własnych demonów, ma jeszcze przysposobione, odziedziczone po matce. Najgorsze są te skrywane przez całe życie, skamieniałe na serca dnie. Ta scheda po matce, byłej więźniarce obozu w Auschwitz, była nie do udźwignięcia.
Dziewczynka, będąc już dorosłą kobietą, wraca do swojego dzieciństwa, do trudnych relacji z matką i próbuje po raz kolejny wszystko sobie uporządkować i lepiej zrozumieć.

Dlaczego matka nie broniła jej, nie pocieszała, kiedy wszyscy ją poniżali i wyśmiewali? Dlaczego nie stanęła po jej stronie, gdy miała kłopoty w szkole? A w domu, matka wraz ze swą siostrą i z "nim", jej synem, egzekwowała narzucone jej "rygory", wpędzając w poczucie winy.
"Dlaczego...?- Dlatego...!"
Dziewczynka głęboko analizuje popełniane przez siebie błędy i pochodne od nich pasmo niepowodzeń. Przyjmując z każdej strony płynącą krytykę, zastanawia się, dlaczego innym, dlaczego "jemu" wszystko wolno, a jej nie. "Pół tonu ciszej", upominano ją, bo mówiła za głośno. Porównywała się z innymi. Czuła się gorsza, wyobcowana. Doświadczała na każdym kroku przejawów niesprawiedliwości.

Jej niezgoda budzi gniew. Buntując się kłamie, wagaruje, wywołuje kolejne "skandale", wpada w furię, rzucając nogami od krzeseł. Taka nienormalna. Odstająca od przyjętej normalności. 
Normalny, rzeczywisty świat był dla niej za trudny. W szkole same upomnienia, złe oceny, w domu wszechobecni esesmani w czarnych mundurach, z furią w oczach. Wyłażą ze snów matki i są wszędzie. Zjawy, mary, przybierające ich postaci, ich twarze, przenoszą matkę w tamte miejsca, na plac apelowy. Są zdolni strzelać za niedopięty guzik.
Aż chce się krzyczeć. Ale w tym świecie, w którym obowiązuje rygor "pół tonu ciszej", krzyczeć nie wolno.

Bohaterka tej opowieści stwarza swój własny, wyimaginowany świat. Przenosi się do lasu. Tutaj mogłaby wykrzyczeć cały swój ból, ale tutaj nie ma już tej potrzeby, by krzyczeć. Tutaj nie ma nakazów i ograniczeń. To świat bez "rygoru". Poznaje tam liska i jego dobre rady. Rozmowy z liskiem są bardzo dla niej ważne, pomagają wiele przetrwać. Lisek jest synonimem sprytu, mądrości i tak cennej wolności. Ucieczka w ten świat jest zbawienna. Wciąż do niego wraca, nawet w dorosłym życiu. Rozmawia przez telefon ze zmarłymi, wyjaśniając ważne, zaprzeszłe sprawy. Schodami w dół, do podziemi dostaje się do Sądu Najniższego. Kto kogo tam będzie osądzał? Kto komu będzie w stanie wybaczyć? Czy wszystkie winy można odpuścić? I wszystko jest do wybaczenia? Rzeczywistość miesza się z fantazją. To zabieg oryginalny. Pozbawia powieść charakteru stricte autobiograficznego, a wynosi ją do poziomu uniwersalnego. Pisarka, zwierzając  się nam z własnych przeżyć, uzmysławia, jak wiele nas łączy, choć nie musimy dzielić takich samych doświadczeń.

Dorosła dziewczynka wciąż chce uporać się z przeszłością. Wraca do relacji z matką, pomimo, że czuje chłód, przejmujący ziąb. Matka już nie żyje. Ale ona pragnie znaleźć wytłumaczenie, dlaczego matka "uwierzyła w wyższość milczenia, w zwycięską siłę chłodu"? Dlaczego pozwoliła, żeby "rozwinęła się w niej twardość serca, jakiej życie naprawdę od nikogo nie wymaga (...) Nigdy."
"Dlaczego?- Dlatego!"
To, co matka przemilczała, skrywała, odezwało się donośnym głosem. Nie utraciło "atrybutu istnienia". "Przeniosło się na nią", z całą przytłaczającą mocą. Jak ona ma sobie z tym poradzić? Czy wciąż czuje gniew? Tak trudno jest się go wyzbyć.  
Ale w niej, oprócz dziewczynki i lisa, mieszkał ktoś jeszcze, "ktoś twardy, na wszystko gotowy".
Czy gotowy wybaczyć? Bo to bardzo trudne,  zwłaszcza, gdy "nikt nie przeprasza".
"Ukrywanie cierpienia to straszny ciężar". Może, zatem warto podjąć trud, by go zrzucić i poczuć ulgę...? Poczuć się wolnym...?
O takich ważnych sprawach jest ta mała książeczka Magdaleny Tulli. Nie wystarczy jednak przeczytać ją, by stać się mądrzejszym. Nie jest to przyspieszony kurs wybaczania. Tego nikt nie nauczy się w tak rekordowym tempie. Trzeba cofnąć się, czasem bardzo daleko, zajrzeć wgłąb siebie. Może najpierw trzeba wybaczyć sobie samemu. Pozwolić swoim słabościom dojść do głosu, pozwolić im ujawnić się bezwstydnie. Mamy prawo je mieć. Musimy tylko umieć je okiełznać, oswoić. Może właśnie to jest normalność...?

Odziedziczona, niegojąca się "rana pod sweterkiem" i ciągła ucieczka dziewczynki, czującej na swych plecach ziejący oddech przeszłości, to motyw literatury odbijającej zjawisko Holokaustu. "Szum" Magdaleny Tulli kojarzy się mocno z "Dziewczynką w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, jak równie mocno z "Małą Zagładą" Anny Janko. Dziewczynka szuka dla siebie bezpiecznego miejsca. Odosobnienie, czy tłum? Milczeć, czy krzyczeć?

Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że w małej formie można zawrzeć wiele treści. Ważnych. Uniwersalnych. Każde zdanie skłania do uwagi, do zastanowienia się. To wykwintna uczta dla wytrawnych,  wymagających smakoszy. Nie bez powodu powieść "Szum" Magdaleny Tulli znalazła się w ścisłej czołówce nominowanej do tegorocznej Nagrody Nike. 

Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz