Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: marzec 2016
Ilość stron: 200
Nie ma gorszego mnie z przeszłości i idealnego nowego mnie.
To wszystko jestem ja, tylko wcześniej nieco w złej roli.
cyt.: "Chłopiec w czerwonej sukience" Maciej Loter
Pojęcia, takie jak transwestytyzm, transseksualizm, nie są pojęciami nowymi, nieznanymi, ale wciąż budzą w opinii społecznej liczne kontrowersje. Nie należy też mylić tych pojęć; transseksualista czuje silną rozbieżność między psychicznym poczuciem płci, a biologiczną budową ciała. Natomiast transwestyta tylko czasowo identyfikuje się z płcią przeciwną, ubierając się i zachowując w odpowiedni sposób. Wciąż są to tematy tabu, bowiem wciąż wiele osób uważa, że transseksualizm to jakaś dewiacja seksualna. Istotą jest tu tożsamość płciowa, a nie seksualność.
Brak akceptacji własnej płci, niezgodność psychiki z własnym ciałem, dyskomfort, zaburzenia identyfikacji płciowej, zaburzenia tożsamości, wszystko to są eufemizmy.
Jest to prawdziwy dramat człowieka. Sens, albo bezsens życia. Chęć zmiany staje się obsesyjna, a niemożność dokonania jej prowadzić może do myśli, nawet czynów samobójczych.
"Chłopiec w czerwonej sukience" to autobiograficzna historia opowiedziana przez Macieja Lotera, chłopca, dziś jest dorosłym mężczyzną, który urodził się w niewłaściwym ciele, ciele dziewczynki. Już od wczesnego dzieciństwa odczuwał, że jest więźniem w obcym ciele i nie godził się na to. Opowiadając swoje przeżycia, nie używa w ogóle imienia dziewczynki, którą był dla rodziców, dla babci i dla całego otoczenia. Był dla siebie Maciejem.
"Biorę cię pod rękę i zapraszam na spacer. Przejdziemy się ścieżką wyznaczoną przez ślady moich stóp. Zaczniemy tam, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki, a skończymy w miejscu, w którym stoję dzisiaj. Po drodze napotkamy całe mnóstwo wątpliwości, a powierzchnia, po której będziemy stąpać, nieraz będzie grząska lub dla odmiany twarda tak, że trudno nam będzie uwierzyć, że to wciąż nasza planeta."- Tak rozpoczyna autor swoją opowieść.
Słuchamy tej wzruszającej opowieści, jakby opowiadał ją bezpośrednio tylko nam. Wprowadza nas w swoje światy, ten rzeczywisty, społeczny, gdzie funkcjonuje przybierając kamuflaż, nie będąc sobą i ten świat jego, wewnętrzny, prawdziwy, w którym zmaga się z myślami, z odczuciami, z samym sobą.
Jest to szczery, prosty przekaz, bez zbędnych zabiegów, bez zbytecznych środków wyrazu, ukazujący żywy obraz jego udręki, bólu i rozpaczy. Całą prawdę o człowieku, z którego natura zakpiła, czyniąc go "biologiczną pomyłką". Jej skutki są odczuwalne przez resztę życia. Doświadczamy autentycznych, silnych emocji, z którymi, chwilami, nie potrafimy sobie poradzić. Co zrobić z tym zaufaniem, którym nas obdarzył? A gdyby na miejscu Macieja był nasz kolega, przyjaciel, ktoś bliski, czego oczekiwałby od nas w zamian?
Przebywamy z autorem jego długą drogę do normalności, z przystankami na szczegółową diagnostykę, testy, poradnie, terapię hormonalną, orzecznictwo sądowe, operacje, konfrontację z rzeczywistością, reakcje samych lekarzy, znajomych, ludzi dookoła nas.
W morzu refleksji, rodzi się głównie ta, że to żadna fanaberia, żadne dziwactwo, ani kaprys. Rodzi się zrozumienie, empatia, współodczuwanie. Najtrudniej zmierzyć się ze świadomością, czy stać byłoby nas na tyle determinacji, na taką walkę, gdyby to samo spotkało właśnie nas? Skąd czerpalibyśmy siły, by stać się sobą, ryzykując odrzucenie bliskich, czy wręcz społeczny ostracyzm? Czy nie pokonałby nas paraliżujący strach przed wszelkimi przykrymi konsekwencjami i nie umieralibyśmy po kawałku każdego dnia, nie będąc sobą? W tej niedużej książeczce, pozostawiona jest też przestrzeń na weryfikację własnych poglądów, przekonań, spostrzeżeń, na rozprawę z własnym światopoglądem, sumieniem nawet.
Książka zadedykowana jest wszystkim osobom transseksualnym: "Walczcie o siebie, bo warto".
Motto, siłą swego przekazu, trafia do każdego czytelnika, bo cóż jest cenniejszego w życiu, jak nie zgoda z sobą samym?
Książka jest też głosem w sprawie, może nawet krzykiem. Do nas wszystkich, do współczesnego świata. Byśmy swoją postawą nie przyczyniali się do tego, by kogoś paraliżował strach przed otoczeniem, jego agresją, by ktoś musiał udawać kogoś , kim nie jest, by "chowając swoją prawdziwą duszę, umrzeć jako ten, którym nigdy nie był."
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz