Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 24 maja 2017
Ilość stron: 384
Aby zatrzymać ulotność chwili.
cyt.: "Matka mojej córki" Magdalena Majcher
"Aby zatrzymać ulotność chwili." Ostatnie zdanie nowej powieści Magdaleny Majcher "Matka mojej córki", brzmi, niczym coda, zamykająca utwór muzyczny. Zdanie, pełne refleksji, zagubionych pragnień, zawiera nutę nadziei, staje się kwintesencją ( z łac. quinta essentia-dosł. piąta esencja-piąty, najdoskonalszy żywioł, nomem omen, zwany eterem, w kontekście z ulotnością chwili).
"Zatrzymać ulotność chwili...", niech trwa, jakby TERAZ miała być rekompensatą za wszystkie minione, tamte, z WTEDY, gdy mijały im osobno, oby jak najszybciej i bezpowrotnie.
Od WTEDY do TERAZ minęło szesnaście lat.
Konstrukcja fabuły, z pewnością przemyślana, jest bardzo trafiona i spełnia znaczącą rolę.
Wątki współczesne - rozdziały zatytułowane TERAZ, przeplatają się z wątkami retrospektywnymi, sięgającymi w przeszłość - rozdziały pt.: WTEDY. Dzięki takiej konstrukcji uzupełniają się dwa obrazy i tworzą wyraźną panoramę zdarzeń, postaci i emocji, które tutaj są na pierwszym planie.
TERAZ Nina jest dojrzałą kobietą, osiągającą zawodowe sukcesy, jako dyrektor oddziału znanego banku. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. Niezamężna, bezdzietna, niezależna.
WTEDY była szesnastoletnią licealistką. Za chwilę miały otworzyć się przed nią wrota świata, za którymi spełniają się marzenia, osiąga się życiowe cele, realizuje powzięte plany i rozwija pasje. Wszystko to było możliwe. A gdy poznała Tomka, swą pierwszą miłość, to świat stał się jeszcze piękniejszy.
Nieprzewidywalny los stawia na jej drodze do szczęścia wielkie wyzwanie.
Ciąża..., dla wielu kobiet to stan upragniony, wymodlony, błogosławiony. Dla szesnastoletniej Niny jest zaskoczeniem. Ciąża nieplanowana, niechciana. Wierzyła, że wspólnie z Tomkiem i z siłą uczucia, jakie ich łączy, poradzą sobie w tej trudnej sytuacji. Liczyła na pomoc rodziców. Oczekiwała ich wsparcia, które było bezwzględnie konieczne, by zdać maturę i pójść na studia. Nie spodziewała się żadnego końca świata...
Tymczasem był...
Pojawiają się czarne wizje jej matki; Małgorzata wpada w panikę. Widzi przyszłość córki w czarnych kolorach, a może wcale nie ma żadnej przyszłości?!
I w ogóle, jak mogła tak zawieść rodziców...?
"Nie tak cię wychowaliśmy, nie tak! Jak mogłaś tak zmarnować sobie życie? Czy ty zawsze wszystko musisz zepsuć? Jak śmiałaś? Jesteś taka bezmyślna, taka..."
Przeszkoda! Balast! Wstyd! Głupi błąd!
Nie, nie padło słowo aborcja. Matka, kierując się dobrem córki i troską o jej przyszłość, a może do głosu doszły jeszcze inne czynniki, uznała, że jedyne mądre rozwiązanie problemu to adopcja.
Podparła swe przekonanie filarem mocnych, racjonalnych argumentów. No bo jak można "zaprzepaścić swoje szanse przez jeden głupi błąd?"
Nina poczuła się mocno zawiedziona, rozdarta wewnętrznie i bezradna. Czy w tej bezsilności mogła podjąć samodzielnie decyzję? Decyzja zapadła, ostatecznie, bez odwołania, determinująca całe życie, nie tylko Niny. Co zrobi ze swoimi wątpliwościami, gdzie je schowa, czym przykryje...?
A ojciec? Ojciec, podobnie jak Felicjan Dulski, niewiele miał do powiedzenia.
A Tomek? Co stało się z jego optymizmem, odpowiedzialnością, z jego, niczym niezmąconą, wiarą w ich wspólną przyszłość? Czy pozostawiono mu pole i możliwości wykazania się?
TERAZ i WTEDY. A co jest pomiędzy? Ile tajemnic, kłamstw, wątpliwości, ile bólu i niezaleczonych ran, ile znaków zapytania. Jakie wspomnienia, tęsknoty, smutki, pragnienia, zamknięte zostały w różowym pudełku?
TERAZ, kiedy Nina powraca do rodzinnego domu, do rodzinnej Czeladzi, powraca przeszłość, powraca tamto WTEDY, wraz z wątpliwościami. Czy dziś ich miejsce zajmie pewność, że decyzja WTEDY podjęta była jedynie słuszną? Czy to jej właśnie zawdzięcza wszystko, co osiągnęła i to kim jest? Czy uzna to za rekompensatę tego, co straciła?( Nie porzucając córki, a oddając, istotna dla Niny różnica, dla spokojności sumienia.)
Może praca, której oddała się bez reszty i sukces zawodowy, to kokon, w którym się schowała, może to tylko pozorne szczęście?
Jakie emocje wciąż żyją, jakie wątpliwości dojdą do głosu, gdy otworzy swoje różowe pudełko?
Magdalena Majcher z odwagą, odpowiedzialnością i z dojrzałością podejmuje problemowe tematy o wydźwięku społecznym: macierzyństwo z całą paletą barw, świateł i cieni, zarówno to wyczekiwane, jak i to niechciane, adopcja, relacje dzieci z rodzicami, podejmowanie życiowych decyzji i ich konsekwencje, zdolność poświęcenia się dla innych, trudne wybory.
Opowiedziana historia mocno zakotwiczona jest w realnym życiu. Bohaterowie, z przypisanymi im cechami charakteru, z nadaną głębią psychologiczną, doświadczający przeżyć podobnych, jak wielu z nas, stają się realnymi postaciami z krwi i kości. Autorka wprowadza nas w świat swoich bohaterów za sprawą płynnej, intrygującej narracji, pozostawia nas z nimi, niczego nie sugerując i nie oceniając, nikomu nie współczując, ani nikogo nie potępiając. To wielka umiejętność wzbudzić w kimś ogrom emocji, nie zdradzając do końca swoich. Uświadamia nam jedynie, że nic nie jest takie oczywiste i klarowne, ani czarne, ani białe, i wcale nie takie proste. Każdy popełnić może błąd, za którym ciągnie się, nieustannie goniąca nas, w końcu dopadająca, smuga, zwana konsekwencją.
Powieść "Matka mojej córki" to trzecia już książka autorstwa młodej pisarki Magdaleny Majcher. Nie znam debiutu, ale po lekturze dwóch kolejnych:"Stan nie! błogosławiony" i "Matka mojej córki", pozostaję pod silnym wrażeniem talentu autorki, jej emocjonalnej dojrzałości i objawiającego się ogromnego potencjału literackiego. To niezwykły dar, umiejętność zaciekawienia od pierwszych zdań. Jest w niej jakaś magia, wie, co chce powiedzieć i czyni to bez obaw. Na planie głównym jest człowiek, jego wnętrze, z zakamarkami duszy, meandrami myśli, gdzie skryta jest prawda, ogrom emocji, rodzących nasze emocje, nasze refleksje, naszą empatię. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo to właśnie odczuwam, czytając kolejną książkę pisarki. Kultura i estetyka języka budzą mój zachwyt. Wyłania się ambicja i pracowitość, doszlifowanie każdego szczegółu. Fascynuje mnie i fabuła, i konstrukcja, bohaterowie, w końcu credo, które każdy sam sobie odszuka.
Magdalena Majcher, bez wątpienia osiągnęła swój cel, pozostawiając mnie po lekturze "z gonitwą myśli i wieloma refleksjami". To cenię bardzo. Wróżąc pisarce wiele sukcesów wydawniczych, czekam na kolejną książkę z zaciekawieniem. Będę obserwować jak rozwija skrzydła, bo sama sobie wyznaczyła wysoki pułap. Polecam!
Zapraszam na mój fanpage na facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem/
Dziękuję Wydawnictwu Pascal oraz autorce za możliwość zrecenzowania książki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz