poniedziałek, 7 września 2015

"Nie oddam dzieci" - Katarzyna Michalak

Okładka książki Nie oddam dzieci!
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Ilość stron: 304


    Obyśmy nasze "zakręty śmierci" minęli szczęśliwie i wrócili do domu...

           cyt.: "Nie oddam dzieci"- Katarzyna Michalak 


To zacytowane motto zawarła Katarzyna Michalak w dedykacji swej powieści "Nie oddam dzieci"-" wszystkim, którzy żegnają się z życiem, gdy mają wyruszyć w podróż po polskich drogach".


    Ostatnio wydana powieść pisarki "Nie oddam dzieci", trzecia z serii z Czarnym kotem, to zarazem pierwsza, jaką przeczytałam z jej imponującego dorobku.
Już sam tytuł, jak również pięknie ilustrowana okładka, pobudzają emocje i ciekawość.
"Nie oddam dzieci!", to deklaracja, zobowiązanie, życiowy cel samotnego ojca.

  Tego, co wydarzyło się sądnego dnia w życiu rodziny Michała Sokołowskiego, nikt nie mógł przewidzieć. Bo niby jak? Sny? Przeczucia? Intuicja? Odpędzamy od siebie złe myśli, sny, mary. Bo dlaczego akurat nas miałoby spotkać coś złego? 
Wpadamy w wir zwykłych codziennych spraw. Ważnych. Mniej ważnych. Czasochłonnych. Gonimy, niczym Pendolino. Mijają nas postaci naszych najbliższych. Ich głos jest ledwie słyszalny, niezrozumiały.
W takim pędzie funkcjonował Michał Sokołowski, wzięty chirurg, mąż Marty, ojciec trójki dzieci.
Praca w szpitalu pochłonęła go bez reszty. Coraz mniej miał czasu dla rodziny...

Tego dnia też nie mógł odebrać Antosia z przedszkola. Nie miał jeszcze prezentu dla trzylatka na jego urodziny. I te ciągłe wymówki żony... Ale on to wszystko nadrobi. Wieczorem. Marta na pewno zrozumie... Wybaczy... Przecież on tak się stara...

Jednak, czasami zdarza się tak, że już niczego nie można nadrobić, dopowiedzieć, wytłumaczyć. Nie można już spojrzeć sobie w oczy, przytulić, przebaczyć. I o tym właśnie jest ta książka.
Marta Sokołowska, w ósmym miesiącu ciąży, wraz z synkiem Antosiem, ginie w wypadku samochodowym. A jeszcze kilka minut temu byli u Michała w szpitalu...
Pisarka swą książką zabiera głos w bardzo ważnym temacie, w temacie dramatycznych zdarzeń na naszych drogach. To krzyk w sprawie wypadków z winy nieodpowiedzialnych kierowców, prowadzących pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Przerażający krzyk!
Katarzyna Michalak nie oszczędza czytelnika. Zabiera go na "zakręt śmierci", gdzie, bez znieczulenia, pokazuje szczegół, za szczegółem tragicznego wypadku.

Michał  pogrążony jest w niewyobrażalnej rozpaczy. Do bólu dołącza się trudne do zniesienia poczucie winy.
To dopiero początek tragedii. Druzgocącej. Miażdżącej.
Pisarka, splotem następujących po sobie wydarzeń, nakręca spiralę emocji. Na jednym nieszczęściu się nie kończy. Zamiast pomocnej dłoni, Michał obrywa następne bolesne razy.
Popada w depresję, odcina się od świata. Trudno jest komukolwiek przebić tę skorupę i wejść z pomocą. Cios, za ciosem... Ale przecież nie może oddać dzieci... Musi walczyć...Czy da radę się podnieść?

Fatalne zrządzenie losu.  Do granic wyobraźni, możliwości, zrozumienia. Do granic absurdu. Taką drogę wybrała pisarka, taki środek wyrazu, by dotrzeć do naszej wyobraźni, świadomości, wrażliwości, do najczulszych strun. Wydawać by się mogło, że to niewiarygodne. Nie godzimy się na to. Mamy za złe pisarce, że wymyśla niestworzone rzeczy, że utwierdza nas w skamieniałych stereotypach. Bo może to za dużo, jak na jednego bohatera? Ale, czy opisane sytuacje są tak nierealne, że nie mogłyby mieć miejsca? Wyssane z palca? Ściągnięte z innych planet?

Wokół nas pełno jest absurdu. Właśnie w tym ważnym temacie walki rodziców o własne dzieci. Bezględny, bezduszny system wciąż funkcjonuje. Zabiera się dzieci z powodu biedy, depresji, nawet z powodu nieładu w mieszkaniu i fruwających muszek owocówek.
Książka wyzwala ogromne pokłady emocji już od samego prologu.
To, co uznałabym za nietakt ze strony pisarki, to narzucona miejscami interpretacja własna, uprzedzanie mających nastąpić zdarzeń. To niefortunny zabieg. Niczego nie wnosi. Jest bezwzględnie konieczne pozostawienie miejsca dla czytelnika, na jego przemyślenia, refleksje, opinie, wnioski. Nikt nie oczekuje wystawiania tak do końca "kawy na ławę". Autor powinien zaufać czytelnikowi i jego inteligencji, zdolności kojarzenia faktów.

Podoba mi się konstrukcja fabuły. Tak, jak w życiu splatają się ludzkie drogi, losy, tak tutaj przeplatają się wątki. Pisarka nie poprzestała na lakonicznej informacji, kto jest sprawcą wypadku, w którym ginie Marta Sokołowska z synkiem. Sprawcy nie pozostają anonimowi. Naprzemiennie kontynuowane wątki mówią nam raz o głównych bohaterach - Sokołowskich, raz o światku, z którego wywodzi się Alfred Niro- Kołek i Tadek Marszak, jadący czarnym BMW. Kim oni są...? Z jakiego piekła wyszli...? Pisarka dobitnie, wyraziście rysuje portrety czarnych charakterów.

Codzienne wypadki komunikacyjne na drogach, to codzienne ludzkie cierpienie. Niewinne ofiary. Czarna statystyka. Ciągła walka. Poczucie bezsilności. Jazda samochodem pod wpływem spożycia alkoholu, czy narkotyków, to wciąż plaga. Gdzie tkwi przyczyna...? Dlaczego czują się bezkarni...?
"Panowie tego świata. Panowie życia i śmierci." Sama uszłam szczęśliwie z wypadku, spowodowanego przez jednego z nich, bo tkwią w mniemaniu, że mają swoje własne prawo. Tacy przeważnie najmniej ucierpią fizycznie.

Katarzyna Michalak napisała książkę z przesłaniem. I na nim skupiłam całą swą uwagę. Nigdy nie wiemy, co czeka nas na naszej drodze życia, na zakręcie... Dlatego cieszmy się każdą wspólną chwilą, a wychodząc z domu, rozstając się z bliskimi, odpuszczajmy gniew, wyciszmy zbędne emocje, wyciągnijmy dłoń, przytulmy się, zdając sobie sprawę, że może nie być drugiej szansy.

  Zapraszam na mój fanpage a facebooku: https://www.facebook.com/myslirzezbioneslowem

3 komentarze :

  1. Do mnie ta książka przemówiła w sposób bardzo negatywny, autorka zrobiła z głównego bohatera wielkiego pokrzywdzonego, a zapomniała, że przecież reszta rodziny również straciła jej członka, z matki i siostry zmarłej zrobiono wiedźmy, chociaż nie do końca rozumiałam miejscami, dlaczego, zwłaszcza fragment, gdy Lekarz wraca do domu po tragicznej wiadomości, a narrator mówi o lamentach czy czymś podobnym teściowej... Straszna scena, wręcz chorobliwie zła...

    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matylda - zgadzam się całkowicie. Ta książka to gniot.

      Usuń
  2. Nie wiem, czy ten absurd, o którym piszesz by mnie tak zachęcił. Sama nie wiem, może się skuszę na tę książkę w przyszłości. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń